4. Seminarium Duchowne w Tarnowie
W czerwcu 1933 r. zdałem egzamin dojrzałości i stanąłem przed zasadniczym pytaniem, co dalej? Nie wahałem się ani chwili. Wybrałem teologię, bo czułem do niej jakiś wewnętrzny pociąg. Jakie motywy mną wtedy kierowały, trudno mi dzisiaj z całą dokładnością powiedzieć. Na pewno na tę decyzję, która długo we mnie nurtowała, wpłynęła atmosfera domu rodzinnego, w jakiej wzrastałem od dziecka, atmosfera religijna, pełna szacunku dla każdego kapłana. Matka moja odnosiła się zawsze z wielkim poważaniem do kapłanów. Nie słyszałem od Niej nigdy ujemnego słowa o którymś z księży. Niemałą rolę odegrała tu również tradycja rodzinna. W naszej rodzinie żywą była pamięć mojego stryja O. Ludwika Pachowicza, franciszkanina, wyświęconego w roku 1891, gwardiana w Krośnie, zmarłego w Krakowie w roku 1909. Ciotka Katarzyna bardzo często o nim opowiadała. Jakąś rolę odegrały tu liczne powołania kapłańskie i zakonne w parafii rodzinnej i prymicje, w których jako dziecko brałem udział. Natomiast z całą stanowczością muszę stwierdzić, że na moją decyzje nie wpłynęła bezpośrednio moja Matka. Ani jednym słowem nie wspomniała nigdy o tym, choć jak przypuszczam, gorąco tego pragnęła i o to się stale modliła. We wrześniu 1933 r. rozpocząłem studia teologiczne w Seminarium Duchownym w Tarnowie. W ówczesnych warunkach klerycy Seminarium Duchownego w Tarnowie cały rok szkolny spędzali w murach Seminarium i nie mogli wyjeżdżać do domu rodzinnego nawet na Święta. Raz tylko na pierwszym roku teologii przełożeni wysłali mnie do domu rodzinnego na kilkanaście dni na leczenie, gdy zachorowałem na zapalenie gardła, a lekarz zakładowy nie mógł sobie poradzić z tą chorobą. Pobyt w domu rodzinnym na świeżym górskim powietrzu i domowe środki, jakie zastosowała Mama, wkrótce uleczyły mnie z tej dolegliwości. W czasie mojego pobytu w Seminarium Mama odwiedzała mnie kilka razy. Przeważnie szła pieszo z Tymbarku do Tarnowa (przeszło 70 km), nieraz w obie strony, czasem korzystała z okazyjnej furmanki. Nigdy nie jechała pociągiem, by pieniądze zaoszczędzone w ten sposób zostawić mi na konieczne wydatki. Ta długą drogę odbywała zawsze obciążona bagażem, zawierającym bieliznę oraz jakieś artykuły żywnościowe. W pierwszych bowiem trzech latach mojego pobytu w Seminarium klerycy dożywiali się sami, gdyż wyżywienie seminaryjne było skromne i nie wystarczało nieraz młodym klerykom, oddanym ciężkiej pracy umysłowej i ascetycznej. W roku szkolnym 1936/37 po wizytacji seminaryjnej odbytej przez wizytatora apostolskiego O.Anzelma, karmelity, warunki życia seminaryjnego poprawiły się znacznie. Ks. biskup Franciszek Lisowski, ordynariusz tarnowski, mianował rektorem Seminarium ks. Romana Sitkę. (Jako rektor Seminarium uwięziony został przez gestapo dnia 22 maja 1941 ri poniósł śmierć męczeńską w Oświęcimiu 17 października 1942 r. Wspomnienie o nim zawiera: Currenda-Pismo Urzędowe Diecezji Tarnowskiej – na rok 1947, nr 1, s. 30-41 i rok 1959, nr 3-6, s. 285-287).
5. Święcenia kapłańskie
Nadszedł wreszcie dzień od dawna oczekiwany.
Dnia 29 czerwca 1938 r. otrzymałem święcenia kapłańskie z rak biskupa Franciszka Lisowskiego w katedrze tarnowskiej. Na tą uroczystość przyjechał brat z Mamą. W najbliższą niedzielę 3 lipca 1938 r. w kościele parafialnym w Tymbarku odprawiłem uroczyste prymicje przy licznym udziale wiernych. I wtedy udzielając mojej Matce błogosławieństwa prymicyjnego całowałem ze łzami wdzięczności Jej ręce za wszystkie jej trudy i poświęcenia, które doprowadziły mnie do Ołtarza Pańskiego. Dla mojej Matki był to dzień radości, jakże bardzo zasłużony za tyle lat trudów i wielkich wyrzeczeń dla mnie, Przyjęcie prymicyjne w domu rodzinnym było skromne, ale jakże radosne. Wzięli w nim udział krewni i sąsiedzi, moi dobroczyńcy, którzy dopomogli mi dokończyć gimnazjum.
Po miesięcznym wypoczynku pojechałem na pierwszą placówkę do Dębna koło Wojnicza. Odwiózł mnie furmanką mój brat z wujkiem Józefem Kapturkiewiczem, a towarzyszyła mi modlitwa mojej Matki. W ciągu dwudziestu jeden lat mojej pracy wikariuszowskiej na różnych parafiach diecezji tarnowskiej odwiedzała mnie Mama co pewien czas, zawsze pogodna i życzliwa dla wszystkich, a zapominająca o sobie. Nie pamiętam, by kiedy choć jednym słowem prosiła mnie o jakąś pomoc materialną dla siebie.
6. Proboszcz w Samocicach
Gdy w roku 1959 zostałem mianowany proboszczem w Samocicach, na północnym krańcu diecezji tarnowskiej nad Wisłą, Matka moja po pewnym czasie przyjechała do mnie, by już na stałe u mnie zamieszkać, by mnie wspomagać modlitwa codzienną Komunia św. i pracą domową. Gdy nadeszły święta Bożego Narodzenia, w czasie wieczerzy wigilijnej mogłem się z Nią połamać opłatkiem po trzydziestu prawie latach rozłąki i podziękować Jej za wszystko, co dla mnie uczyniła.
Przebywała u mnie do końca swojego życia, do końca w pełni władz umysłowych, zawsze pogodna pomimo różnych cierpień i dolegliwości, które ją nawiedzały. Zawsze też życzliwie odnosiła się do wszystkich parafian i nigdy nie wykorzystywała swego stanowiska, by się mieszać do spraw parafialnych. W czasie rekolekcji parafialnych w lutym roku 1970, w pierwszą rocznicę nawiedzenia parafii przez Matkę Najświętszą rozchorowała się ciężko i po krótkiej chorobie zmarła dnia 3 marca 1970 r. w osiemdziesiątym piątym roku życia. Rano 3 marca podałem Jej ostatni raz Komunię św. W ciągu tego dnia byliśmy przy Niej bez przerwy z bratem i odmawialiśmy głośno różne modlitwy i śpiewaliśmy pieśni, które Mama znała i lubiła często nucić w domu. Wszystkie słowa tych modlitw i pieśni Mama z nami powtarzała. Wśród tych pieśni śpiewaliśmy pieśń do Anioła Stróża, szczególnie lubianą przez moją Mamę: „Mój Stróżu Aniele, mój miły Patronie, będę ja Cię wzywał, będę ja Cię wzywał w ostatniej godzinie.” Do końca zachowała przytomność. Jeszcze wtedy pamiętała o mnie i mówiła: „Żebyś się z tego nie rozchorował”.
Po krótkim konaniu zmarła o godz. 13. Pogrzeb Jej odbył się 5 marca najpierw w kościele w Samocicach, a potem po południu w kościele parafialnym w Tymbarku, gdzie została pochowana na cmentarzu parafii rodzinnej. W tym pogrzebie niestety nie mogłem wziąć udziału, gdyż obawy Mamy spełniły się – rozchorowałem się ciężko i na kilka miesięcy zostałem przykuty do łóżka.
Tak, w wielkim skrócie przedstawiałby się życiorys mojej Mamy. Pozostaje jeszcze przedstawić niektóre cechy Jej charakteru.
cdn
grobowiec rodziny Pachowiczów, którym pochowany jest ks.Władysłąw oraz Rodzice: Ojciec Jan oraz Jego Matka Wiktoria – cmentarz parafialny w Tymbarku
Jednym z punktów tegorocznego obozu sportowego zorganizowanego przez KS Harnaś Tymbark, w okresie tegorocznych wakacji, była wycieczka turystyczna na górę Paproć, gdzie wytyczono ścieżkę dydaktyczno – przyrodniczą.
Dla naszych młodych sportowców była to bardzo ciekawa lekcja przyrody oraz doskonała forma spędzenia czasu wśród zieleni – mówi prezes KS Harnaś Tymbark Franciszek Mrózek. Zachęcamy wszystkich do tej formy wypoczynku, naprawdę warto. Czynne uprawianie sportu i nabycie świadomości ekologicznej są kluczowymi elementami w życiu młodego człowieka na którym nam szczególnie zależy – podkreśla Franciszek Mrózek.
Dzisiaj w pięknym zabytkowym kościele pod wezwaniem Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Dobrej, odbył się koncert (w ramach Letnich Koncertów Kameralnych) Orkiestry Kameralnej SINFONIETTA. W skład zespołu wchodzą muzycy z Gminy Dobra, a też z Tymbarku, Limanowej i okolic. Orkiestra wykonuje muzykę klasyczną, współczesną, rozrywkową i sakralną. Dyrygentem i aranżerem Orkiestry jest kompozytor Sebastian Szymański. Bardzo dobry koncert podobał się publiczności, co wyraziła gromkimi brawami i prośbą o bis.
Podczas sobotniego Spaceru Historycznego uczestniczy mieli okazję poznać historię rodów Romerów i ich rolę w rozwój rolnictwa na górskich terenach, w tym głównie hodowli krów rasy czerwonej. Praca tych rodzin, poszczególnych ich członków nie została całkowicie zaprzepaszczona (chociaż podczas spaceru w Łososinie Górnej wybrzmiały smutne słowa o braku kontynuacji w wykorzystywaniu wiedzy zdobytej w zakresie przetwórstwa mleka, produkcji serów, w szwajcarskich gospodarstwach, podczas specjalistycznych kursów w tym zakresie), o czym świadczą laury w zakresie hodowli bydła rasy polskiej czerwonej, jaka ma miejsce na terenie Gminy Tymbark. Tutaj największe sukcesy odnotowuje Czesław Kuc z Podłopienia, który wraz ze swoją małżonką Marią, prowadzi specjalistyczne gospodarstwo rolnicze hodowli krów rasy czerwonej. Rok po roku (w ubiegłym w związku z pandemią konkurs nie był organizowany), krowy ich hodowli zdobywaj najwyższe tytuły.
Dużym sukcesem dla Czesława Kuca, prowadzącego gospodarstwo w Podłopieniu, zakończyła się w 2019 roku XIII Krajowa Wystawa Czerwonego Bydła Polskiego. Krowa Fide z jego hodowli otrzymała ponownie tytuł Super Czempiona w programie ochrony zasobów genetycznych, co jest wyrazem najwyższej jakości w hodowli bydła. Tym samym został utrzymany tytuł przyznany na ubiegłorocznej wystawie. Nie było to jedyne wyróżnienie otrzymane przez Pana Czesława Kuca. Krowa Witka otrzymała tytuł wiceczempiona, a w kategorii szóstej i wyższej laktacji krowa z hodowli Pana Kuca otrzymała tytuł czempiona.
Również praca innych hodowców z Gminy Tymbark została bardzo wysoko oceniona przez członków komisji oceniający sztuki bydła rasy polskiej czerwonej zgłoszonych do konkursu w ośmiu kategoriach. Krowa z gospodarstwa Pawła Poręby z Zamieścia otrzymała tytuł wiceczempiona , a w kategorii 13 laktacji tytuł czemipna otrzymała krowa z gospodarstwa Pana Poręby, której hodowcą jest Pani Alicja Bokowy . Z nagrodą z wystawy wrócił też hodowca Mirosław Staniszewski z Zawadki. Krowa z jego gospodarstwa otrzymała tytuł czempiona.
Podobnie było w 2018, kiedy to otrzymali:
Mirosław Staniszewski z Zawadki – tytuł czempiona w kategorii jałowice w wieku 17-20 miesięcy uzyskała jałówka Bajka ,
Paweł Poręba z Zamieścia – tytuł czempiona w kategorii Krowy w VI i wyższej laktacji uzyskała krowa Pola.
Po zwiedzeniu kościołów w Jodłowniku uczestnicy sobotniego Spaceru Historycznego udali się na parafialny cmentarz, gdzie znajdują się groby, grobowce rodziny Romerów, Drożdżów i innych rodzin. Następnym punktem były zabudowania gospodarcze rodziny Romerów. Tutaj prowadzący Spacer Karol Wojtas opowiadał o roli, jaką odegrała rodzina Romerów, Marsów, Jan Drożdż i inni, w tym profesorowie z UJ, w rozwój rolnictwa dostosowanego do warunków górskich, jakie panują na terenie powiatu limanowskiego, w tym w szczególności hodowli krów rasy czerwonej, dzięki czemu był surowiec do produkcji serów w spółdzielni mleczarskiej w Łososinie, Tymbarku.
W związku z planowaną modernizacją istniejącej linii nr 104 na odcinku Chabówka – Nowy Sącz , w tym roku (w listopadzie) zostanie linia ta zamknięta. Z tego powodu wakacyjne przejazdy kolejowe relacji Nowy Sącz – Chabówka są ostatnimi w tym układzie, stara linia przechodzi powoli, powoli do historii.
Korzystając jeszcze z tej możliwości udałam się dzisiaj z Tymbarku do Chabówki. Tam był czas na zwiedzanie Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce. Następnie powrót tym samym składem kolejowym do Tymbarku. Pociąg był komplet pasażerów, głównie rodziny z dziećmi, które bynajmniej się nie nudziły. Bardzo miła obsługa pociągu. Można było też kupić okolicznościowe gadżety. Cała podróż odbyła się pomiędzy deszczami, które było wokół.
Pozdrawiam miłą rodzinkę z Bielska-Białej, która specjalnie przyjechała do Tymbarku, aby tu rozpocząć i zakończyć kolejową podróż.
W ramach Spacerów Historycznych, zorganizowanych przez LOT Powiatu Limanowskiego, prowadzonych przez Karola Wojtasa, dzisiaj uczestnicy spotkali się przed starym kościołem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Jodłowniku, aby poznać historię Parafii Jodłownik prowadzonej krótko przez Dominikanów, a następnie przez Cystersów. Druga część Spaceru to historia związana z rodziną Romerów, ich wpływem na rozwój hodowli krów rasy czerwonej.
W tej części posłuchajmy o historii Parafii Jodłownik. Uczestników spotkania bardzo miło przyjął ojciec Piotr Rogusz – Cysters, który przedstawił historię Parafii, odpowiadał na pytania uczestników. Po zakończonej tej części Spaceru uczestnicy wpisali się do Księgi Pamiątkowej, dziękując też ojcu Piotrowi za bardzo sympatyczną gościnę.
Kościół drewniany pw. Narodzenia NMP, został ufundowany przez Przecława Niewiarowskiego (w przedsionku kościoła znajduje się jego portret z około 1600 r.), zbudowany w 1585 r. z drewna modrzewiowego. Od 1869 r. opiekę nad kościołem sprawowali cystersi ze Szczyrzyca (choć wcześniej, ale krótko , zgodnie z wolą Fundatora Niewiarowskiego w Jodłowniku byli Dominikanie). Parafia istnieje od 1925 r. (wcześniej Jodłownik należał do parafii w Skrzydlnej). Wewnątrz kościoła znajduje się rokokowa polichromia z 1764 r. (kartusze z popiersiami świętych dominikanów), na stropie koronacja Matki Bożej. Klasycystyczny ołtarz główny, przedstawia Ofiarowanie NMP, barokowa ambona. Obok drewnianego kościoła stoi murowany kościół konsekrowany w 1987 r., w którym znajduje się przeniesiony z drewnianej świątyni obraz Matki Bożej Jodłownickiej (z XVII w.) pod tytułem Narodzenia NMP i dwa XVI-wieczne dzwony.
o. Piotr Ignacy Rogusz – proboszcz – w starej, drewnianej świątyni w Jodłowniku.
Obraz Ofiarowania NMP – stanowił zasłonę dla obrazku Matki Bożej Jodłownickiej
fresk na sklepieniu drewnianego kościoła
Portret Przecława Niewiarowskiego – Fundatora drewnianego kościoła
Nabożeństwa za wstawiennictwem św.Rity odbywają się w Jodłowniku w trzeci czwartek miesiąca
W ramach pytań Karol Wojtas zadał pytanie Księdzu Proboszczowi o księdza Alojzego Tajdusia. Jak się okazało (przynajmniej dla mnie) ksiądz Alozy Tajduś pochodził z Podłopienia, stąd poniższy fragment historii Parafii Jodłownik (źródło: oficjalna strona internetowa Parafii.)
Przez długie lata administratorem kościoła w Jodłowniku był ojciec Alojzy Tajduś, który jednocześnie pracował w Górze św. Jana. Nie mieszkał na stałe w Jodłowniku, gdyż nie było plebanii, tylko furmanką z Góry św. Jana dojeżdżał do Jodłownika. Brak na stały pobyt w parafii duszpasterza, zapewne odbijał się na jakości pracy parafialnej. W tym czasie nieocenioną pomoc dla ojca Tajdusia stanowiły siostry dominikanki. Sprowadził je do parafii sam ojciec Tajduś w kwietniu 1904 roku. Siostry dominikanki bardzo czynnie angażowały się w życie parafii a także prowadziły jednoklasową szkołę powszechną. Liczba dzieci wciąż się powiększała i zaistniała konieczność budowy nowych pomieszczeń szkolnych. Jeśli chodziło o parafian i ich religijność, znajdujemy zapis w kronice, że ludzie byli tutaj bardzo religijni. Świadczyło o tym to, że wiele razy jeździli do klasztoru prosząc opata Teodora Magierę o przysłanie im do Jodłownika na stałe księdza:” […] który by wszystkie ich potrzeby parafialne na miejscu załatwiał[…]” (Kronika Parafialna, t. 1, s. 3). Opat Teodor Magiera jak najbardziej był za tym i sam obiecał osobiście u biskupa Leona Wałęgi, ówczesnego ordynariusza tarnowskiego, poprzeć prośbę o zgodę na stałe zamieszkanie księdza w Jodłowniku. Od 2 lipca 1915 roku ojciec Tajduś na stale zamieszkał w Jodłowniku w nowej plebanii. Od tego czasu wierni mieli już księdza na stale u siebie i byli bardzo zadowoleni. Odnośnie zapisów kronikarskich z lat 1914, 1915, 1916, 1917 i 1918, są w kronice jedynie krótkie ogólne wzmianki ograniczające się do kilku zdań. Sam ojciec Alojzy Tajduś napisał, że był to okres pierwszej wojny światowej, czas wypełniony niepokojem i niepewnością o dzień jutrzejszy:” […] są to lata przepełnione ciągłą wojną europejską, w której wzmagało się ze sobą 20 milionów żołnierzy. Niemcy, Austria i Turcja – w części Bułgaria z jednej strony, a Rosja, Anglia, Francja, Ameryka, a wreszcie przystąpiły i Włochy przeciwko Austrii[…]” (Kronika Parafialna, t. 1, s. 7). Czas wojenny niewątpliwie odbił się negatywnie na życiu polityczno – gospodarczym Polski. Pomimo tego życie parafialne w Jodłowniku rozwijało się dobrze, a to dzięki niestrudzonemu administratorowi jodłownickiemu ojcu Alojzemu Tajdusiowi. Dowodem tego były misje parafialne, które przeprowadzili redemptoryści z Tuchowa w 1919 roku, w dniach od 30 sierpnia do 5 września. Owocem misji było duchowe odnowienie parafii, ponad 700 osób przystąpiło do komunii świętej, a większość parafian złożyła różne dobre postanowienia. To wszystko świadczyło na korzyść duszpasterza parafii, który nie szczędził sił i zdrowia w służbie Bogu i bliźnim powierzonym jego pasterskiej trosce. Misje te poprzedziły parafialna uroczystość odpustową 8 września ku czci Narodzenia NMP , patronki jodłownickiej parafii. Właśnie tę uroczystość odpustową celebrował nowo wybrany po 1225 latach przerwy, opat szczyrzycki Teodor Magiera. Przybyli liczni parafianie oraz pielgrzymi z okolicznych miejscowości. Opat Magiera bardzo cenił i szanował ojca Alojzego Tajdusia. Doceniał trud jego wspaniałej działalności duszpasterskiej, a przede wszystkim niekwestionowaną postawę moralną jako zakonnika i kapłana. Za kilkanaście dni po odpuście Jodłownik przeżywał pierwszą wizytacje kanoniczną. Przeprowadził ją sam ordynariusz Leon Wałęga. Wizytacja odbyła się 15 września 1919 roku. W czasie wizytacji około 800 młodzieży przyjęło sakrament bierzmowania i cała parafia przystąpiła do spowiedzi i komunii świętej. Wizytacja kanoniczna wypadła wspaniale, a biskup był zadowolony i za wszystko podziękował proboszczowi i wiernym (Kronika Parafialna, t. 1, s. 8). Co do roku 1920 to w kilkunastu zdaniach dokonany został zapis, ale dostarcza nam niezbędnych informacji odnośnie kilku spraw. Przede wszystkim, że zima była łagodna i przyszła wczesna wiosna, a w czerwcu raczej było zimno i deszczowo. Zbiory nie były obfite, a szczególnie żyto i pszenica. Był to rok niezmierni ważny ze względu na 15 sierpnia – Cud nad Wisłą. Tego dnia armia bolszewicka została pokonana pod Warszawą przez wojsko polskie dzięki interwencji matki Bożej Wniebowziętej. Po ludzku zwycięstwo nad armią bolszewicką było niemożliwe (Kronika Parafialna, t. 1, s. 9). Pod koniec sierpnia wspólnota parafialna w Jodłowniku przeżywała uroczystość prymicyjną parafianina ze Sadku – ojca Piotra Franciszka Śliwy, z zakonu franciszkanów reformatów. W roku 1921 wiadomo z kroniki, że zima była w miarę łagodna i że takiej lekkiej zimy od dawna ludzie nie pamiętali. Wiosna i lato były suche lecz urodzaje dopisały. Ponadto w dniu 17 marca 19121 roku Sejm uchwalił konstytucje dla Polski. Rok zaś 1922 podaje raczej kilka informacji dotyczących życia Kościoła Powszechnego – śmierci papieża Benedykta XV ( 21 I 1922 r.), wyborze nowego nuncjusza dla Polski – Achillesa Ratti ( 6 II 1922 r.), przyszłego papieża Piusa XI (Kronika Parafialna, t. 1, s. 10). Pod sam koniec jest zapis, ze 17 maja 1922 roku ukończono budowę dębowego mostu na rzece prowadzącego do kościoła. Tez dokonano remontu drogi na cmentarz parafialny. Ojciec Tajduś zapisał, że jesień była deszczowa i bardzo zimna, a pierwszy śnieg pojawił się już 15 października. W 1923 roku zmarł w Jodłowniku bogaty gospodarz Jan Mysza, który przed śmiercią w swoim testamencie zapisał parafii 10 morgów ziemi. W zamian za to miały być odprawiane msze święte za niego i rodzinę – dwie każdego miesiąca, a także trzy razy w ciągu roku egzekwie – czyli nabożeństwo za zmarłych. Ponadto w wypominkach rocznych, aby modlić się za cztery osoby z jego rodziny (Kronika Parafialna, t. 1, s. 11). Ojciec Alojzy Tajduś zrobił odpis testamentu do kroniki, który zajmuje spora część miejsca. Jan Mysza w zakończeniu swojego testamentu wspomina, ze pisał go w obecności trzech świadków, a następnie wobec nich go przeczytał, a ci uznali go za dobry. Świadkami byli: Jan Drożdż, Stanisław Zając i Jan Broda. Również Jan Mysza wspomniał, że testament w jego zastępstwie pisał Piotr Śliwa. Wniosek jaki nasuwa się, że gospodarz Mysza był niepiśmienny i nieczytelny. Testament został sporządzony w Limanowej 19 stycznia 1923 roku (Kronika Parafialna, t. 1, s. 13). Ważnym wydarzeniem dla parafii była wizytacja kanoniczna biskupa Edwarda Komara. Odbyła się ona w dniach 1 i 2 czerwca 1923 roku. Biskup Komar był bardzo zadowolony, że wizytacja wypadła znakomicie i że wszystko było prowadzone jak najlepiej. Swoim wpisem do Kroniki Parafialnej dał wyraz głębokiego uznania i szacunku dla ojca Alojzego Tajdusia:” […] W dniu 1 i 2 czerwca 1923 r. odbyłem pierwszą wizytację kanoniczną w Jodłowniku. Wypadła znakomicie, jestem zachwycony skutkami cichej, pokornej naprawdę w duchu Bożym prowadzonej pracy ojca Alojzego Tajdusia od 8 lat i Sióstr Dominikanek, pracy nie tylko w znaczeniu religijnym, ale też obywatelskim[…]”(Kronika Parafialna, t. 1, s. 14). Wizytacja ta była na dwa lata przed kanonicznym erygowaniem parafii w Jodłowniku. Ojciec Alojzy Tajduś już rok później to jest w 1924 roku dokonał remontu starej drewnianej świątyni, a mianowicie pokryto dach nowym gontem. Jak zapisał, że pierwszy śnieg w tym roku pojawił się już 24 października, ale za to wiosna przyszła szybka i ciepła. Rok 1925 dla Jodłownika był bardzo ważnym, gdyż 10 maja 1925 roku została utworzona samodzielna parafii. Kanonicznego erygowania parafii dokonał ordynariusz tarnowski Leon Wałęga. O tym doniosłym wydarzeniu w kronice pod rokiem 1925 nie ma żądnej wzmianki. Być może proboszcz przeoczył nieświadomie to, gdyż był zajęty przygotowaniami do tak ważnego wydarzenia. Równocześnie w tym samym dniu erygował biskup ordynariusz samodzielna parafię pod wezwaniem NMP Królowej Korony Polskiej w miejscowości Krasne – Lasocice. Za 12 lat w 2025 roku obydwie parafie będą świętowały jubileusz 100-lecia ich powstania. Jeszcze jeden szczegół pod rokiem 1925 podaje proboszcz Tajduś, a mianowicie, ze w kościele przez długie lata znajdował się piękny obraz Jezusa Miłosiernego przywiązanego do słupa, prawdopodobnie pochodzący z XV wieku. Dziki sponsorowi, którym był opat Teodor Magiera, obraz został gruntownie odrestaurowany przed pierwszą wojną światową. Po konserwacji już nie powrócił do kościoła w Jodłowniku, tylko opat Teodor Magiera umieścił go w klasztorze. Obecnie Obraz ten wisi na ścianie górnego korytarza, obok schodów prowadzących z korytarza do kościoła (Kronika Parafialna, t. 1, s. 16). Być może opat Magiera chciał na stale zatrzymać ten cenny zabytek w klasztorze, więc nie należało go natychmiast posądzać, że kierowała nim chęć odebrania go parafii jodłownickiej. Oczywistym było, że w murach klasztornych tak cenne dzieło sztuki było o wiele bardziej bezpieczniejsze, niż w małym, drewnianym kościele, nie posiadającym żadnych konkretniejszych zabezpieczeń. O istnieniu tego zabytkowego obrazu i jego renowacji na koszt opata szczyrzyckiego Teodora Magiery, wspominał kwestionariusz wizytacji kanonicznej parafii Jodłownik z 1923 roku. W 1926 roku w kronice jest mowa o bardzo ważnych wydarzeniach w Polsce. Przede wszystkim w dniach 12 do 15 maja w Warszawie miał miejsce tak zwany przewrót majowy przez Józefa Piłsudskiego. Wkroczył on do stolicy na czele wojska, które zmusiło rząd do ustąpienia. Prezydentem został Ignacy Mościcki. W tymże roku przypadł Rok Jubileuszowy, który ogłosił papież Pius XI. Zaledwie14 zdań informacji bardzo skrótowo zostało zapisanych w 1927 roku. Dotyczyły zimy, że była lekka, że już w marcu ludzie sadzili ziemniaki, zaś kwiecień i maj były miesiącami w większości zimnymi i padał deszcz. Zima już przyszła w połowie listopada, ale była łagodna. To tyle informacji zostało zawartych w 1927 roku. Rok później w 1928 roku, w dniach od 18 do 22 marca, odbyły się w Jodłowniku rekolekcje ludowe. Prowadził je ksiądz Teofil Stawarz, proboszcz z Przyszowej. Natomiast dla dzieci i młodzieży rekolekcje były w czerwcu tegoż samego roku, w dniach od 25 do 28 czerwca. Buła to swoistego rodzaju nowość, ze rozdzielono od dorosłych dzieci i młodzież. W 1929 roku ówczesny papież Pius XI ogłosił dla całego świata chrześcijańskiego Jubileuszowy Rok odkupienia. Sam papież w 1929 roku obchodził n50 lat święceń kapłańskich ( 1879 – 1929). Do Rzymu licznie przybywały pielgrzymki z całego świata. Dosyć dużo miejsca kronikarz poświęcił wizycie prezydenta Polski Ignacego Mościckiego w Jodłowniku. Prezydent Mościcki przyjechał do Jodłownika 18 lipca 1929 roku. O godzinie 10.00 nadjechał samochodem od strony Limanowej z całą swoją obstawą. Został bardzo uroczyście powitany przez nowego opata szczyrzyckiego Teodora Magierę, a następnie wprowadzono go do świątyni przy biciu dzwonów. Zostało odśpiewane „ Te Deum” i na zakończenie hymn „ Boże coś Polskę”. Potem prezydent udał się do dworu Romerów , aby zwiedzić czerwoną rasę bydła. A zatem było to wydarzenie ogromnej wagi historycznej i zaszczyt, że głowa państwa polskiego zechciała odwiedzić te strony. Przez fakt tej wizyty prezydenta Mościckiego, o Jodłowniku zaczęto coraz głośniej mówić i pisać na forum publicznym (( Kronika Parafialna, t. 1, s. 21). Jeśli chodzi o sprawy dotyczące życia codziennego, to czytamy, ze zima w 1929 roku była lekka i dopiero nadeszła pod koniec miesiąca grudnia. Bardzo ważną i podniosła uroczystość przeżywała jodłownicka parafia 17 stycznia 1930 roku. Mianowicie, świętowano uroczyście jubileusz 50-lecia kapłaństwa proboszcza ojca Alojzego Tajdusia i 15-lecie jego pobytu jako proboszcza w Jodłowniku. Ojciec jubilat otrzymał w prezencie pięknie haftowany ornat od sióstr dominikanek, puszkę na komunikanty jako prezent od księży rodaków jodłownickich, piękny Mszał Cysterski i nakrycia na trzy ołtarze w kościele. Jak widać, ojciec Alojzy Tajduś zasłużył sobie na wdzięczność i szacunek u swoich parafian. Dowodem tego było wyrażenie tej wdzięczności w czasie uroczystej Mszy świętej jubileuszowej, która zorganizowali parafianie ( Kronika Parafialna, t. 1, s. 22). W roku 1930 jest mowa, że wiosna nadeszła już w marcu i ludzie rozpoczęli prace polowe. Jak zanotował kronikarz, ze dużym problemem dla ludzi było to, że od połowy maja do połowy lipca był brak opadów i susza odbiła się niekorzystnie na urodzajach. Poza tym nie ma żadnej wzmianki o życiu religijnym parafian. Już w następnym roku 1931 na wiosnę w parafii miały miejsce sześciodniowe rekolekcje ludowe. Prowadził je ojciec Władysław Woytoń, jezuita z Nowego Sącza. Rekolekcje wydały duchowy owoc, gdyż na ich zakończenie cala parafia przystąpiła do spowiedzi i komunii świętej. Także do bractw religijnych działających w parafii przystąpiło dużo wiernych:[…] cała parafia przystąpiła do Świętych Sakramentów, a do Żywego Różańca i Szkaplerza zapisało się kilkadziesiąt osób[…]” (Kronika Parafialna, t. 1, s. 23). W lecie tego roku ( lipiec 1931), ojciec Alojzy Tajduś rozpoczął odnawianie polichromii w starym kościele. Renowacji dokonał Leszek Pindelski, artysta malarz z Tarnowa. Pomagał mu Zygmunt Greinert, a jako złotnik był Jan Brudny z Tarnowa. Wykonane dzieło opiewało na kwotę 6500 złotych. Z zawartej umowy wywiązano się w określonym terminie, gdyż całość prac trwała tylko sześć tygodni (Kronika Parafialna, t. 1, s. 24). Cała parafia składała pieniądze na prace remontowe wnętrza świątyni parafialnej. Koszta rozdzielił na poszczególne wioski komitet parafialny. Jodłownik miał złożyć 2 000 złotych, Kostrza – Ryje 1500 złotych, Sadek – Lipie – Dabrówka 1000 złotych i Mstów 500 złotych. W całości było to 5000 tysięcy złotych. Pozostała kwota miała być dołożona z własnych oszczędności parafii (Kronika Parafialna, t. 1, s. 24). Dalszy zapis kronikarski mówi, że rok 1931 był obfity w urodzaje i ludzie cieszyli się dobrymi plonami. Zima też nadeszła dosyć późno, bo dopiero pod koniec miesiąca listopada. Zatem rok 1931 był dobry, pomyślny i szczęśliwy dla całej parafii i dla proboszcza Alojzego Tajdusia. Dzięki dużej ofiarności parafian w szybkim czasie udało się odrestaurować wnętrze drewnianej świątyni i wykonać konieczne prace przy dzwonnicy (Kronika Parafialna, t. 1, s. 24). W następnym roku 1932 parafia Jodłownik świętowała piękna uroczystość prymicyjną rodaka – ojca Macieja Śliwy z Zakonu Ojców Franciszkanów Reformatów. Prymicje odbyły się 29 czerwca 1932 roku w liturgiczne Święto Apostołów Piotra i Pawła (Kronika Parafialna, t. 1, s. 25). Z tej okazji do Jodłownika przybyło wielu kapłanów diecezjalnych i zakonnych, między innymi ksiądz Basta, profesor seminarium duchownego z Tarnowa, który wygłosił piękne i podniosłe kazanie prymicyjne. Przybyli też ojcowie cystersi ze szczerzyca i wielu gości. Koniecznym jest fakt odnotowania, że ojciec Maciej Śliwa po drugiej wojnie światowej na własną prośbę przeszedł do Archidiecezji Wrocławskiej, sekularyzując się na kapłana diecezjalnego. Co do spraw życia codziennego, to lato było suche i dopiero pod koniec sierpnia przyszło ochłodzenie i deszcz. Mimo to zbiory plonów i żniwa się udały. Dopiero pod koniec grudnia spadł pierwszy śnieg i zima była łagodna od ośmiu do dwunastu stopni mrozu (Kronika Parafialna, t. 1, s. 25). W 1933 roku w jodłownickiej parafii miało miejsce kilka ważnych wydarzeń, opisanych w miarę wystarczająco w kronice. Po pierwsze 16 lipca 1933 roku w Jodłowniku były kolejne prymicje parafianina z sadku, ojca Benedykta Bronisława Birosa – późniejszego opata szczyrzyckiego ( od lipca 1937 roku). Ojciec Benedykt Biros był zakonnikiem w klasztorze cysterskim w Krakowie – Mogile. Na uroczystość prymicyjną przybyło wielu kapłanów diecezjalnych i zakonnych oraz opat Teodor Magiera ze Szczerzyca. Kazanie prymicyjne wygłosił ojciec Jacek Jędrzejczyk z klasztoru. Na prymicje przyszło wielu ludzi:” […] ludu wielka liczba była[…]”(Kronika Parafialna, t. 1, s. 26). Zapis podaje, że matka prymicjanta ojca Benedykta Birosa nie doczekała święceń kapłańskich i prymicji swojego syna. Pogrzeb jej odbył się 1 lipca 1933 roku w Jodłowniku, a jej syn został wyświęcony na kapłana 20 lipca 1933 roku w Lubljanie w Jugosławii (Kronika Parafialna, t. 1, s. 26). W tymże samym roku nastąpiła rezygnacja z urzędu ordynariusza tarnowskiego biskupa Leona Wałęgi. Biskup Wałęga kierował diecezją 32 lata i po rezygnacji zamieszkał w klasztorze redemptorystów w Tuchowie. Zmarł 22 kwietnia 1933 roku w wieku 74 lat, a jego pogrzeb odbył się 26 kwietnia 1933 roku. Papież Pius XI mianował dla diecezji tarnowskiej nowego ordynariusza, którym został dotychczasowy biskup pomocniczy Archidiecezji Lwowskiej Franciszek Lisowski (Kronika Parafialna, t. 1, s. 27). Nowy ordynariusz tarnowski w dniu 28 sierpnia 1933 roku rozpoczął wizytację kanoniczną dekanatu tymbarskiego. Biskup wizytował dekanat w towarzystwie prałata i kanonika katedralnego, księdza Lubelskiego. Jodłownik odwiedził 29 sierpnia 1933 roku. Wizytacja wypadła pomyślnie, a biskup wpisując się w kronice parafialnej, wyraził szczere uznanie dla ojca Alojzego Tajdusia i Sióstr Dominikanek i całej parafii. „ […] Odbyłem wizytację kanoniczną dnia 29 VIII 1933. Przekonałem się o stanie parafii i o owocnej uczciwej pracy dobrego pasterza. Niech Pan Jezus błogosławi mu na długie lata. Franciszek Lisowski, Bp Tarnowski […]”(Kronika Parafialna, t. 1, s. 27). Tak więc życie religijne w parafii Jodłownik rozwijało się pomyślnie, czemu dał uznanie nowy ordynariusz tarnowski biskup Franciszek Lisowski. Jeśli chodzi o rok 1934 kronikarz wspomniał, że zima była lekka i już w marcu nadeszła upragniona wiosna. Zapisał, że do klasztoru w Szczyrzycu przyjechał generał z Rzymu, aby przeprowadzić wizytację. Także na krótka chwilę przyjechał do Jodłownika i spotkał się z proboszczem ojcem Tajdusiem. Ojciec Tajduś wspomniał, że papież Pius XI przedłużył Jubileuszowy Rok Odkupienia do 28 kwietnia 1935 roku. Pod koniec 1934 roku opat Teodor Magiera wydelegował do pomocy ojcu Tajdusiowi księdza, którym był ojciec Dominik Jurkowski; „ […] Z końcem br. dodał ks. Opat o. Dominika Jurkowskiego wspomnianemu o. Alojzemu, który z powodu starszego wieku nie mógł już załatwiać spraw parafialnych […]”(Kronika Parafialna, t. 1, s. 29). Bardzo ważnym wydarzeniem był Diecezjalny Kongres Eucharystyczny, który odbył się w Grybowie w dniach od 12 do 14 czerwca 1935 roku. Zgromadził wielu wiernych, duchowieństwo, biskupów i nuncjusza apostolskiego z Warszawy. Świątynie jodłownicką spotkało nieszczęście, gdyż w nocy 30 czerwca 1935 roku włamali się złodzieje. Rok 1936 rozpoczął się szybką wiosną, co sprzyjało pracom polowym. W miejscowości Szczepanów 1 maja rozpoczęły się wielkie uroczystości z okazji 900 – lecia śmierci św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa, i męczennika. We wszystkich świątyniach w kraju były specjalne tridua poświecone świętemu Stanisławowi. Zaś główne uroczystości odbyły się 6 maja w Krakowie, którym przewodniczył kardynał Adam Sapieha (Kronika Parafialna, t. 1, s. 31). Ostatnie dwanaście zdań kroniki z 1936 roku zostało zapisane już innym charakterem pisma. Dokończył je ojciec Dominik Jurkowski. Dnia 26 października 1936 roku zmarł ojciec Alojzy Tajduś. Było to akurat samą Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Ojciec Tajduś był zasłużonym dla parafii Jodłownik i dla domu zakonnego Sióstr Dominikanek. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Szczyrzycu, w grobowcu zakonnym, który został wybudowany dzięki staraniom opata Teodora Magiery. Ojciec Alojzy Tajduś był lubianym i szanowanym przez wszystkich: „ […] Był wielki płacz i lamet całej parafii za ks. Alojzym, gdyż to był prawdziwy ojciec ubogich i sierot[…]”(Kronika Parafialna, t. 1, s. 31). Po śmierci ojca Tajdusia do 20 lipca 1937 roku parafią administrował ojciec Dominik Jurkowski. Natomiast od 20 lipca 1937 roku probostwo w Jodłowniku objął ojciec Jacek Jędrzejczyk (Kronika Parafialna, t. 1, s. 31). Tak więc długoletni duszpasterz parafii jodłownickiej ojciec Alojzy Józef Tajduś zapisał się we wdzięcznej i serdecznej pamięci u swoich parafian. Obecnie żyje bardzo niewielu mieszkańców Jodłownika, w podeszłym wieku, którzy pamiętają ojca Tajdusia i darzą go wielkim szacunkiem i wdzięcznością. Jak zobaczyliśmy podczas analizy pierwszej części Kroniki Parafialnej do 1936 roku, życie duszpasterskie w parafii rozwijało się prawidłowo. Pomocą w pracy parafialnej proboszczowi służyły Siostry Dominikanki, które do Jodłownika sprowadził sam ojciec Alojzy Tajduś w 1904 roku. Kronika raczej w miarę pełny sposób ukazuje dzieje parafii, choć w niektórych momentach odczuwa się niedosyt historyczny. Po prostu brak dokładniejszych wpisów ważniejszych wydarzeń, jedynie zostały odnotowane fakty z życia codziennego, dotyczące pogody, prac żniwnych, zasiewów zbóż i tym podobnych. Nie mniej na jej podstawie możemy odtworzyć całą historię parafii jodłownickiej aż po najnowsze dzieje