XI BESKIDZKIE CAMINO – relacja Andrzeja Czernka

Pierwsi uczestnicy XI Beskidzkiego Camino na start przybyli już o 4.15. Kłębiące, ciężkie chmury nie wróżą nic dobrego. Od kilku dni pada deszcz.
Ale jest nadzieja że wiatr przepędzi je w siną dal. I tak się dzieje.

Na start przybyło 13 odważnych śmiałków którym nie straszne są warunki „ekstremalne”. Kilka osób które wyrażały chęć  uczestnictwa nie przybyło ze względu na pogodę. Zgodnie z planem o 4.25 każdy uczestnik otrzymuje gadżety pielgrzymkowe, pamiątkowa fotka, modlitwa i w drogę. Jest 4.30, ruszamy!   Żółty szlak wyznacza trasę. Idziemy na Mogielicę. Chmury nieco rozrzedziły się i co pewien czas zza chmur słoneczko spogląda jakby chciało popatrzeć na nas pielgrzymów i dodać otuchy. Głośny ptasi śpiew nadaje radosny nastrój. Pogoda się poprawia. Jest bardzo przyjemnie. Pod górę jest ciężko ale każdy swoim tempem dociera na szczyt który zdobywamy tuż przed szóstą. Chwilowy odpoczynek aby nabrać rytmicznego oddechu, pocieszyć oko wspaniałymi widokami na Tatry, Beskid Sądecki a od północnej strony na śpiącą Nową Hutę. Kominy  nie dymią!
Patrząc na zachodnią stronę widać ośnieżone polskie Kilimandżaro czyli Babią Górę. Przed papieskim krzyżem rozpoczynamy różańcową modlitwę za naszą Ojczyznę, o ustanie pandemii oraz w tych intencjach które w sercu niesiemy Matce Bożej. Kilka fotek i ruszamy w stronę Jasienia. Pod szczytem Mogielicy stoi figurka Matki Bożej ufundowana przez Jurkowian. Tu odmawiamy drugi
dziesiątek różańca. Na polanę Kutrzyca docieramy przed ósmą. Nieco dłuższa przerwa na małe śniadanie i uzupełnienie elektrolitów.  Znów słoneczko nieśmiało spogląda na nas. Tu przy kapliczce odmawiamy trzeci dziesiątek i dalej kierujemy się do Lubomierza. W Lubomierzu na nas czekają kolejni pielgrzymi. Jest to Staszek z Gorlic i Teresa z Trzciany k/Bochni. Nie zatrzymujemy  się jak to bywało w poprzednich latach ale idziemy w Gorce do Papieżówki miejsca, gdzie w roku 1976 ks. Karol Wojtyła mieszkał przez 20 dni.

Przy Papieżówce dłuższy odpoczynek i kolejny dziesiątek, w tym szczególnym miejscu za kapłanów i osoby konsekrowane. Zaczyna padać. Ubieramy peleryny i idziemy do przełęczy Borek wzdłuż potoku Kamienica, który w tym roku jest wartki i szumny. Żwawy nurt pokazuje kilkudniowe opady. Na przełęczy spotykamy nielicznych turystów i kilku ubłoconych „kolarzy” górskich w stosownych strojach do uprawianego sportu. Krótki odpoczynek i kierunek Turbacz. Polana Filasowa pod szczytem wita nas intensywnym deszczem. Tradycyjnie przy Szałasowym Ołtarzu modlitwa Regina Caeli.  
Pod samym szczytem resztki śniegu. Do schroniska na Turbaczu docieramy tuż przed 13.00. W schronisku kilkanaście turystów. Tłoku nie ma.  Na obiad nie trzeba długo czekać. Tradycyjna kwaśnica, nieco przeraża cena, lecz trudno się dziwić. Rok zastoju. Ale smak wart jest tej ceny! W schronisku czeka na nas kolejny pielgrzym. To Piotr z Ochotnicy Dolnej. Cieszymy się, że podejmuje trud wspólnej wędrówki bez względu na warunki atmosferyczne. I tu rodzi się pomysł aby w przyszłym roku utworzyć grupę ochotnicką i od Turbacza razem pielgrzymować. Zobaczymy co nowego przyniesie kolejny rok.
Po pół godzinnym odpoczynku schodzimy do Nowego Targu. Nadal towarzyszy nam deszcz a droga to ogrom klejącego się błota.
Po drodze zatrzymujemy się na Rusnakowej Polanie przy papieskiej kaplicy. Odmawiamy ostatni dziesiątek różańca. Wpis do pamiątkowej księgi i dalszy marsz. Mimo padającego deszczu jest radość bo zostało tylko z górki. Przy kościele w Nowym Targu – Kowańcu odmawiamy koronkę do Miłosierdzia Bożego. Deszcz nieco ustał. Maszeruje się dobrze. Ulice miasta opustoszałe. Tylko nieliczni się przemieszczają. Na obrzeżach miasta, tuż przy Dunajcu – jak co roku, spotykamy liczne stado owiec. Deszcz znowu częstuje nas gęstym strumieniem.  Na granicy Nowego Targu z Ludźmierzem tor przeszkód. Liczne maszyny, zbrojenie, nasypy, słupy. To budowa drogi zwanej zakopianką.
O godz 17.30 wchodzimy do Ludźmierza przed pomnik Jana Pawła II w ogrodzie różańcowym. Krótka modlitwa, śpiewamy Barkę, ukochaną pieśń naszego papieża. Następnie swoje kroki kierujemy do Bazyliki, do Matki Bożej Ludźmierskiej. Na mszy św. jesteśmy z honorami witani. Przebycie 50 km górami z Beskidu Wyspowego przez Gorce na Podhale, na celebransie robi wrażenie. A my pielgrzymi jesteśmy radośni że dotarliśmy do celu jakim jest Gaździna Podhala w Ludźmierzu. Miejsca szczególnego dla Jana Pawła II. Mimo różnych trudności, nieco ekstremalnych warunków  i pozytywnego zmęczenia – jesteśmy. Nie zważając na przeciwności losu, nieprzychylną pogodę która odstrasza, własne słabości, trudy górskiej wędrówki  całkiem ładna grupa wytrwałych pielgrzymów podjęła wyzwanie a tym samym „pilnuje” papieskiego szlaku. Słowa skierowane do nas przez Jana Pawła II wciąż są aktualne a dla trudzących się również zachowane w sercu.
    Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.(…)
Wszystkim uczestnikom pielgrzymki, tym którzy pozostali w domach a duchowo byli z nami, tym którzy poprzez sms-y nas  wspierali i w każdy inny sposób z nami byli obecni  wyrażam serdeczne podziękowania. Dziękuję.
Do zobaczenia za rok !

STATYSTYKA

Do Gaździny Podhala pielgrzymowało 16 osób, w tym 6 niewiast i 10 mężczyzn. Najmłodszy uczestnik 35 lat a najstarszy Zbigniew 70 lat, który od 3 lat dzierży ten zaszczyt. Super SENIOR.

Pierwszy raz wędrowały – 4 osoby, drugi raz  – 3 osoby, trzeci raz – 1 osoba, czwarty raz – 2 osoby, siódmy raz – 2 osoby, ósmy raz – 2 osoby, dziesiąty raz – 1 osoba i jedenasty raz – 1 osoba.

Z Krakowa – 3 osoby, z Piekiełka – 3 osoby, z Tymbarku – 2 osoby i po jednej osobie z Limanowej,  Sowlin, Słopnic, Rupniowa, Trzciany (powiat bocheński), Podłopienia, Gorlic i z Ochotnicy Dolnej.

XI BESKIDZKIE CAMINO ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II przeszło do historii.
Andrzej Czernek