XIV Beskidzkie Camino – (część druga)

Wspomnienia z pielgrzymki

O Beskidzkim Camino ze Słopnic do Ludźmierza dowiedziałem się przypadkiem. Będąc w drugą niedzielę maja tego roku na mojej kolejnej wycieczce w Beskidzie Wyspowym idąc szlakiem ze Słopnic na Mogielicę w Zaświerczu trafiłem na stojącą tam tablicę informacyjną. Zatrzymałem się i zapoznałem się z jej treścią, ponieważ zauważyłem wzmiankę o Ludźmierzu, z którego pochodzę. Przeczytałem dokładnie informację i tak się złożyło, że kolejna pielgrzymka ma się odbyć dokładnie za tydzień to jest 19 maja. Po powrocie do domu wygooglowałem w necie dodatkowe informacje o Camino. Również o tegorocznym Camino dowiedziałem się z serwisu informacyjnego radia RDN, którego jestem od czasu do czasu słuchaczem. Znając przebieg i skalę trudności trasy pielgrzymkowej postanowiłem wziąć w niej udział, mimo moich obaw, czy będę w stanie ją pokonać. Do tej pory moje jednodniowe wypady w góry zazwyczaj nie przekraczały 30 km. Skontaktowałem się więc telefonicznie z jej organizatorem Andrzejem, który zaprosił mnie do wzięcia w niej udziału i obiecał pomoc w dotarciu na miejsce startu.

Niedzielne całodniowe pielgrzymowanie przy dopisującej pogodzie było dla mnie ciekawym przeżyciem zarówno pod względem krajoznawczym jak i duchowym. Piękne krajobrazy i żywa natura Beskidu Wyspowego i Gorców ubogaciły jeszcze bardziej moje estetyczne wrażenia. Towarzysząca modlitwa (różaniec, modlitwa Wesel się Królowo Nieba, koronka do Bożego Miłosierdzia) przypominały mi o religijnym charakterze tego wydarzenia i z pewnością pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Życzliwość i bezpośredniość uczestników pielgrzymki była dla mnie miłym zaskoczeniem, za co w tym miejscu pragnę im podziękować. Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się na beskidzkim Camino. Ukoronowaniem wędrówki papieskimi szlakami było szczęśliwe i bezpieczne dotarcie do sanktuarium Maryjnego w Ludźmierzu, za które podziękowałem Ojcu niebieskiemu uczestnictwem we Mszy świętej.

Moją wędrówkę ofiarowałem, oprócz ogólnej intencji o pokój na świecie, w sprawie osobistej Bogu wiadomej.

Maciej.

A tak wspomina Barbara

To mój trzeci udział w Beskidzkim Camino, choć niezupełny, gdyż jeszcze nie wędrowałam z grupą od startu ze Słopnic. Wyruszyłam z moją ekipą: Wiolą i Anią z Lubomierza -Rzeki . Po niecałej godzinie doszliśmy do polany, na której stoi chata „Papieżówka”. W oczekiwaniu na pielgrzymów przeczytałyśmy na kamiennej tablicy , upamiętniającej pobyt w leśnej chacie Księdza Karola Wojtyły, słowa późniejszego już papieża Jana Pawła II: ” Pilnujcie mi tych szlaków”! W głowie pojawia mi się myśl: „choć szlaków może uda nam się upilnować przed zniszczeniem, ale czy ustrzeżemy wiary katolickiej w Polsce?”

Po chwili przychodzi refleksja, że w tej lichej chatce mieszkał „Święty Polak” i własnymi rękoma układał ścieżkę z kamieni wokół domku. To „zabytkowe kamienie”, niemalże jak „nieme relikwie”…

Pierwszy na polanie pojawił się Sylwester. Chociaż go nie znałam, od razu zawiązuje się między nami nic sympatii. Myślę sobie: „pokrewna Dusza”. Nie myliła się moja intuicja, bo do końca pielgrzymki wiele razy okazał się życzliwy, pomocny i do tego rozmodlony. Wtem na horyzoncie pokazał się Antek niosący krzyż, jak to zawsze ma w zwyczaju. Pędzę się przywitać, a w głowie szybko przelatują ostatnie doniesienia, od prezydenta miasta Warszawy, o zarządzeniu zabraniającym używania symboli religijnych i Krzyża w miejscach pracy. 

Moje serce wspomina oazową pieśń: „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany za żadne skarby świata, bo na nim Jezus ukochany grzeszników z niebem brata.

Nie zdajemy Krzyża z mego serca, choćby mi umrzeć trzeba. Choćby mi groził kat- morderca, bo Krzyż to klucz do nieba .(…)

A gdy zobaczę w poniewierce Jezusa Krzyż i ranę, która otwiera Jego serce- w obronie Krzyża stanę!”

Ale czy na pewno? Czy nie zabraknie mi odwagi w godzinie próby? Czy nie zawiodę?

Wreszcie na końcu grupy, jak przystało opiekunowi bezpiecznej wędrówki, idzie Andrzej z dwiema flagami zatkniętymi przy plecaku: biało- żółtą, papieską i biało-czerwoną, polską. Bystrymi oczyma już mnie dostrzega i serdecznym gestem rozłożonych rąk, wita się jak brat z siostrą. Wielu pielgrzymów pamięta mnie z poprzednich lat: najstarszy pielgrzym -pan Władysław, Basia z Ochotnicy i Ewa z mężem. To miłe! Chyba dlatego, że jestem” gadułą” i dość łatwo mnie skojarzyć. Z radością rozpoznaję Wojtka- najmłodszego uczestnika wyprawy wraz z tatą Marcinem. Chcę jeszcze wspomnieć o Arku- to łodzianin.”Szaleniec” prawie nie spał, prosto z podróży wyruszył w trasę i przeszedł już 20 km. To człowiek, któremu nie schodzi uśmiech z twarzy. Dobrze się z nim wędruje, gdyż potrafi słuchać innych i sam ma wiele do powiedzenia.

Po odpoczynku siostra Justyna- Nazaretanka prowadzi modlitwę. W rozważaniach nawiązuje do intencji z jaką w tym roku wędrujemy: „o  pokój na świecie, a szczególnie w naszej ojczyźnie”. Siostra dodaje jeszcze: „o pokój w naszych rodzinach, wspólnotach i miejscach pracy”.

Razem intonujemy ulubioną pieśń Ojca Świętego ” Barkę „i ruszamy w stronę Turbacza. Tempo jest dość dynamiczne, więc trzeba się mobilizować do marszu. Pod górę trudno prowadzić rozmowy, więc w myślach przedstawiam Bogu osobiste intencje, a powierzam je przez pośrednictwo Maryi. Nagle mam skojarzenie:” idziemy w intencji pokoju!”, a ja właśnie niedawno wróciłam z pielgrzymki do Medjugorie, gdzie objawia się Maryja Królowa Pokoju ( GOSPA-KRALICA MIRA) prosząc w orędziach o modlitwę i pokój na świecie.

Odpoczynek na Przełęczy Borek i 0 12.00 modlitwa Regina Caeli. Siostra Justyna przypomina, że od jutra znów będziemy odmawiali Anioł Pański, a ja uświadamiam sobie, że to nasz Papież- Polak nadał taką wyjątkową rangę tej południowej modlitwie i od jego pontyfikatu istnieją niedzielne transmisje tego nabożeństwa.

Ruszamy dalej! Przed szczytem Turbacza, przy Szałasowym Ołtarzu kolejna tajemnica Różańca Świętego. Siostra kieruje nasze myśli do uczczenia Maryi – Królowej Nieba i Ziemi. Naszej Królowej również teraz, tu na Ziemi! Mądre przesłanie! Muszę zapamiętać, by zwracać się do Matki Bożej jak do mojej Królowej!

Na Turbaczu dopada nas burza i deszcz , ale trzeba iść dalej. 

Zakładamy peleryny i schodzimy ,mokrym już żółtym szlakiem w dół.

Chwila refleksji przy Kaplicy Papieskiej, usytuowanej z drugiej strony Turbacza, gdzie w sezonie letnim są msze święte przy ołtarzu polowym, i schodzimy na Kowaniec . Deszcz nas rozdzielił. Idziemy grupkami. Trochę opadłam z sił, ale Sylwester częstuje nas z francuską białą czekoladą z orzechami. Wyśmienicie smakuje, więc od razu składamy zamówienie na taką samą za rok.

Wybija godzina 15:00 i, jak to mamy zakodowane, wzywa nas –katolików do modlitwy Koronką do Bożego Miłosierdzia. We czwórkę odmawiamy Ją na trasie: Wiola, Ania ,Sylwester i ja. Nawet śpiewamy: „Jezu ufam Tobie!” Pozostali pielgrzymi odmówili tę modlitwę w Kościele MB Anielskiej na Kowańcu przed Najświętszym Sakramentem. Znów się spotykamy i szybkim marszem pokonujemy Kowaniec, Grel i wzdłuż rzeki Dunajec, zmierzamy do Ludźmierza. Przed Bazyliką Mniejszą Matki Bożej Gaździny Podhala, widnieje pomnik klęczącego Ojca Świętego, upamiętniający Nabożeństwo Różańcowe podczas pielgrzymki do ojczyzny w 1997 roku. To wówczas Jan Paweł II patrząc w kierunku Turbacza prosił, by pilnować dla niego tych górskich szlaków! Wchodzimy do kościoła, a tam już na nas czeka Madonna z Dzieciątkiem: ” zawsze piękna uśmiechnięta, o pielgrzymach swych pamięta”! To też fragment religijnej piosenki.

Ostatnim punktem naszej pielgrzymki jest msza święta o 18:00. Otarte palce u stóp u mnie (u Ani bąble między palcami) i zmęczenie, przeszkadzają w koncentracji.

Mobilizuję swój umysł do uczestnictwa i wychwycenia cennych słów z homilii. Przecież to niedziela Zesłania Ducha Świętego, więc proszę: Duchu Święty, działaj! Już wiem co najcenniejszego miałam dziś usłyszeć: Duch Święty zwany „PARAKLETEM”, nie tylko znaczy tyle co „POCIESZYCIEL”, ale także „OBROŃCA”! To mi daje większą nadzieję na rozwiązanie niektórych ważnych spraw! Wielkie Dzięki Duchu Święty!!!

Po błogosławieństwie następuje zasłonięcie figury Matki Bożej ruchomym obrazem przy śpiewie ludźmierskiego hymnu do Gaździny Podhala. W drugiej części dobrzmiewają takie słowa w podzięce: „… za Twoją opiekę, której doświadczały wszystkie Twoje dzieci, w trudach przez dzień cały…” Myślę wtedy: „to o nas jest ten fragment pieśni „.

Dziękuję ci Maryjo, że doszłam i intencje zostały zaniesione przed Twój tron, a Święty Jan Paweł II został uczczony!

Barbara