XXXV lat Solidarności – Z NIEZNANYCH KART SOLIDARNOŚCI W TYMBARKU

Solidarność narodziła się w czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny w 1979 roku.  Wtedy na spotkaniach z Papieżem Polakiem – a więc jednym z nas – zobaczyliśmy ilu nas jest.  W sierpniu 1980 r. można powiedzieć że, Solidarność ogłosiła swoje istnienie.

W tym roku przypada 35. rocznica tego narodowego przebudzenia. To dobra okazja, by ujrzały światło dzienne niektóre z wielu form oporu społecznego w naszej gminie, szczególnie po wprowadzeniu hańby narodowej – stanu wojennego w interesie Związku Sowieckiego. Zrobiono to polskim wojskiem. To czarna karta w historii naszego oręża. Przyszłe pokolenia Polaków wydadzą surowy osąd tego czasu. Tchórzliwość, zaprzaństwo i uwikłanie w ponurą historię powojenną wielu – nie wszystkich! –  czyni ich niezdolnymi do osądu tej zdrady. Działalność wszystkich komisji zakładowych w Tymbarku jak i w całym kraju została sparaliżowana. Wielu działaczy Solidarności internowano, wprowadzono godzinę policyjną, zakazano opuszczania miejsca zamieszkania, zablokowano rozmowy telefoniczne a potem je podsłuchiwano,  otwierano listy kontrolując korespondencję, zachęcano do donosów i szkalowania działaczy Solidarności itp.

Cofnijmy się myślą wstecz i przypomnijmy komisje NSZZ „Solidarność” działające w gminie Tymbark przed wprowadzeniem stanu wojennego.

Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” w ZPOW w Tymbarku – największa na terenie gminy,

Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” przy Zespole Szkół im . Komisji Edukacji Narodowej w Tymbarku – jedyna w środowisku nauczycielskim na terenie  ówczesnej gminy,

Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Tymbarku,

Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” przy Zakładach Przemysłu Drzewnego w Tymbarku.

W każdej wsi na terenie gminy działał również NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.

Wykaz w/w Komisji przytaczam z pamięci i być może nie jest pełny.

Odwaga, zaangażowanie, ofiarność i poświęcenie ludzi Solidarności w naszej gminie wymaga osobnego studium jako ważnego przyczynku do historii Tymbarku i patriotyzmu jego mieszkańców w przełomowych momentach naszej historii.

W moim artykule chciałbym się skupić na jednym nieznanym wycinku działania Solidarności w Tymbarku.

Zdarzenie o którym piszę miało miejsce 8 grudnia 1983 roku. Była w nie zaangażowana bardzo wąska grupa osób, ze względu na ogromne niebezpieczeństwo wpadki i tragedii jaka niewątpliwie czekała wszystkich uczestników akcji.

Wspomina Pani Anna Kapturkiewicz.  „ Na początku grudnia 1983r. ze zakopiańskiej Solidarności przyszła prośba byśmy przyjęli osobę, która musi się ukrywać i przechowali tak długo jak tylko się da. Prośba ta była przekazana mnie przez Hanię Fitrzykową od jej brata Bogdana Dębskiego mieszkającego w Zakopanem. Poinformowałam o tym Mieczysława Wawrzyniaka, a ten z kolei skontaktował się z Adamem Sołtysem.

Wspomina Adam Sołtys   „Informację i prośbę zakopiańskiej Solidarności przekazał mi Mieczysław Wawrzyniak z którym razem pracowałem. Ja obiecałem, że zajmę się sprawą i spróbuję poszukać bezpiecznego schronienia. Okazało się później, że nie jest to taka prosta sprawa. Żaden z aktywnych działaczy Solidarności nie mógł go przechowywać ponieważ byliśmy bardzo intensywnie inwigilowani i obserwowani. Próba znalezienia miejsca również było trudna, ponieważ wiele ludzi obawiało się problemów w przypadku wsypy i konsekwencji które wówczas groziły za takie czyny. W tym czasie były również wielkie problemy z zakupem żywności i każda dodatkowa osoba do wyżywienia stanowiła problem. W wielu miejscach nie udało się znaleźć schronienia. W końcu, po wielu poszukiwaniach, udało się dotrzeć do Pana Piotra Zawady z Chyszówek, który od razu zgodził się przyjąć tę osobę. Lokalizacja była znakomita, z dala od głównych dróg, na pograniczu miejscowości Słopnice i Chyszówki, w pobliżu lasu. Gospodarz przyjmował również letników co powodowało, że obcy gość nikogo nie dziwił. Najważniejszym argumentem była wielka przychylność, życzliwość i dyskrecja całej Rodziny Zawadów.  Wówczas jeszcze nie wiedzieliśmy jaka to osoba, a jak się później okazało był to oficer wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce, który współpracował z Solidarnością. Nie potrafił biegle mówić po polsku i posługiwał się językiem rosyjskim co w ówczesnej sytuacji jeszcze bardziej komplikowało sprawę”.

Imię i nazwisko tego oficera jest nam do dzisiaj nieznane. Osoby zaangażowane w jego ukrywanie nazywały go  „Żołnierz” lub „Gość” . I tak będzie w dalszej części tego artykułu nazywany

Wspomina Anna Kapturkiewicz. „ Po ustaleniu gdzie będzie przebywał przynajmniej przez najbliższe tygodnie, zgłosiliśmy koledze w Zakopanem gotowość przyjęcia w dniu 8grudnia. Przyjechał z osobą pilotującą w południe pociągiem relacji Chabówka – Nowy Sącz. Procedura przyjęcia Żołnierza była wcześniej ustalona. Na stacji PKP w Tymbarku osobą przyjmującą była Pani Anna Fitrzyk. W ręce miała biały dzbanek na mleko z rysunkiem krowy jako znakiem  rozpoznawczym. Po przyjeździe pociągu skontaktował się z nią pilot Żołnierza i po upewnieniu się, że ma do czynienia z właściwą osobą wysiadł również Żołnierz”.

Pani Fitrzyk wyprowadziła obydwu mężczyzn przed stację PKP, wskazała na oczekującą ich Annę Kapturkiewicz i poleciła by szli za nią w pewnej odległości.

Mówi Anna Kapturkiewicz. „Odebrała go, a właściwie to dwie osoby, Fitrzykowa. Ja stałam poza stacją na chodniku przed budynkiem GS -u. Hania poinformowała ich by szli za mną w pewnej odległości. Był to środek dnia i wolałam by mnie nie kojarzono z tymi osobami. Było to o tyle zasadne, że rzeczony „ Osobnik” bardzo rzucał się w oczy za sprawą oryginalnego wyglądu i urody. W dodatku z ogromnym czarnym zarostem. Zatem wzbudzał zaciekawienie. Osobą pilotującą był kolega bratowej Bożeny Frączek ze szkoły Kenara w Zakopanem.  Przyprowadziłam ich do domu. Poprosiłam by się rozgościli. Siostra poczęstowała ich obiadem. Ja musiałam wrócić do pracy. Po drodze zameldowałam Wawrzyniakowi że Żołnierz jest do odebrania i przewiezienia do Pana Zawady.

Wspomina Adam Sołtys. „Było trochę nerwów ponieważ ja jako Przewodniczący Solidarności w GS-e byłem obserwowany przez Milicję Obywatelską, oraz miejscowych członków ORMO.  Zdarzało się często, że wieczorem przyjeżdżał samochód, milicjanci wyłączali światła i obserwowali mój dom. Jednak tego dnia nie było  milicyjnego samochódu.

W godzinach wieczornych przyjechał Mieczysław Wawrzyniak swoim charakterystycznym samochodem  Simca Ardone. Było bardzo zimno. Przygotowałem coś na rozgrzanie, ale nasz Gość niczym się nie poczęstował, pewnie obawiał się na kogo trafił i jaki będzie dalszy jego los. Po krótkiej rozmowie udaliśmy się do przysiółka Zaświercze w Słopnicach. Tam wysadziliśmy naszego Gościa, a Wawrzyniak wrócił do Tymbarku. Do nas dołączył Józef Wójtowicz i razem w pięknej zimowej scenerii udaliśmy się pieszo do Pana Piotra Zawady na Chyszówki.

Po około godzinnym marszu w śniegu dotarliśmy na miejsce. Państwo Zawadowie serdecznie nas przywitali. Wskazali nam jego pokój i krótko omówiliśmy zasady jego pobytu. Trochę wszyscy byliśmy zdziwieni, że nasz Gość nie odzywał się prawie wcale, a jeśli już coś wtrącił, to z wyraźnym rosyjskim akcentem. Dopiero później okazało się jak ważnym był dla służb specjalnych polskich i rosyjskich, ponieważ znał wiele tajemnic i planów przygotowywanych przez polski i radziecki reżim w celu zniszczenia Solidarności i wszelkich ruchów wolnościowych.

U państwa Zawadów przebywał kilka tygodni. Odwiedzałem go kilka razy, dostarczając papierosy, które wówczas dostępne były tylko na kartki. Gospodarze zajęli się całością spraw związanych z jego pobytem, łącznie z wyżywieniem, co było bardzo ważne, bo żywność (mięso, wędliny, masło, cukier) wówczas była również na kartki. Dzielili się z nim wszystkim co mieli. Kiedy na koniec jego pobytu chciałem im finansowo wynagrodzić koszty które ponieśli, to stanowczo odmówili biorąc cały ciężar jego pobytu  na siebie. Jestem im za to bardzo wdzięczny do dziś.

W okolicach Świąt Bożego Narodzenia do Państwa Zawadów przyjeżdżali goście i trzeba było znaleźć mu miejsce nowego pobytu. Zgodził się go przyjąć Pan Józef Wójtowicz z Matką Bronisławą. Był on od początku wtajemniczony w całą akcję i pomagał w jej organizacji. Lokalizacja  ta była jednak o wiele bardziej ryzykowna, ponieważ dom był położony obok głównej drogi na Zaświercze, a dodatkowo zaczęli się nim interesować ludzie co do których nie mieliśmy zaufania. Tam przebywał kilka dni i na przełomie roku został odebrany przez Pana Mieczysława Wawrzyniaka i przewieziony do Tymbarku, gdzie znalazł schronienie u Państwa Anny i Józefa Żaczków.

Wspomina Anna Kapturkiewicz. „ O ile na kwaterze u Państwa Zawadów miał trochę luzu. Pomagał w gospodarstwie, mógł wychodzić, o tyle u Państwa Żaczków takiej swobody już nie miał. Nie mógł opuszczać mieszkania, co dla młodego człowieka było udręką”.

U Żaczków odwiedzał go Wawrzyniak  i to od niego wiemy, że nasz Żołnierz zawsze miał przy sobie fiolkę z błyskawicznie działającą trucizną, by w razie wpadki nie dać się wziąć żywym.

Opowiadał Wawrzyniakowi, że w czasie jego pobytu w jednostce w Polsce zdarzyła się próba ucieczki rosyjskiego żołnierza, niestety nieudana. Zabito go jak psa. Ucieczkę i pomoc uciekinierowi traktowano jako zdradę, a za to groziły ciężkie kary – w Polsce również.

Wawrzyniak ze mną – wspomina Anna Kapturkiewicz – ustalił, że trzeba szukać innego miejsca. Skontaktowaliśmy się poprzez Fitrzykową z „Zakopanem” i ustaliliśmy termin przekazania tuż po Nowym 1984 Roku. Dostarczyłam mu plecak by przepakował rzeczy i wyglądał na turystę. Wtedy zostawił mi na pamiątkę znaczki Solidarności z regionu Mazowsze w takim małym srebrnym pudełeczku, między innymi był to znaczek „V”  – Solidarność zwycięży i pamiątki związane z nagrodą Nobla dla Lecha Wałęsy, oraz mały krzyżyk. Była to jedyna rzecz jaką wyciągnęłam z pudełeczka i długo nosiłam, ale niestety zginął. Pozostałe pamiątki mam do dzisiaj.  Rano po nieprzespanej nocy poszłam po niego by go odprowadzić do pociągu na 600  Z części pieniędzy, które zbieraliśmy na zakładzie jako Solidarność w podziemiu na działalność opozycyjną,  kupiłam mu bilet do Stróż, a resztę – około 500 zł dałam na potrzebne wydatki w  drodze. Pieniądze na zakładzie zbierała Bożena Frączek i to ona była osobą pilotującą naszego Żołnierza w czasie jazdy do Nowego Sącza.

Wspomina Pani Bożena Frączek. „ Myślałam, że to jakiś wystraszony mężczyzna będzie. Był w wieku gdzieś po czterdziestce, wysokiego wzrostu o długich czarnych włosach sięgających ramion i czarnej brodzie, dobrze zbudowany o ciemnej karnacji skóry jak u Cygana. Jeśli chodzi o narodowość, to na pewno nie był Słowianinem. Gruzińska nacja była tu bardziej prawdopodobna. W pociągu siedzieliśmy w separatce sami aż do Męciny i mogłam z nim względnie swobodnie rozmawiać, dość dobrze mówił po polsku, ale z wyraźnym rosyjskim akcentem. Nie wykazywał żadnych oznak strachu. Nie było widać żeby był przerażony chociaż zdawał sobie sprawę, że grozi mu kara śmierci jak go złapią. A jego rodzina – jeśli miał rodzinę? – na pewno przeszła ciężką gehennę, albo i przechodzi do dzisiejszego dnia. Jak się z nim żegnałam na dworcu w Nowym Sączu pamiętam uścisk jego dłoni i zupełnie spokojne i swobodne zachowanie. Mnie się to w głowie nie mieściło by człowiek z takim życiorysem, po takiej ucieczce, po takich przejściach i w takim niebezpieczeństwie był tak opanowany. Wprowadziłam go do pociągu w kierunku Stróż. Pytał mnie czy wyznaczone są miejsca i separatki. Przy pożegnaniu na peronie w Nowym Sączu powiedziałam mu  – Szczęść Boże. Niech Ci się wiedzie – odpowiedział – Daj Boże. Znał odpowiedź –  sądzę, że był wierzący. Były to ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam”.

W 1993 roku – dziesięć lat po przybyciu Żołnierza do Tymbarku, w  delegaturze zakopiańskiej Solidarności podziękowano osobom, które mu pomagały. Z Tymbarku w spotkaniu uczestniczyły –  Anna Fitrzyk, Anna Kapturkiewicz i Mieczysław Wawrzyniak oraz Adam Sołtys – ze Słopnic i Bożena Frączek z Pisarzowej. W spotkaniu brały udział również osoby z innych rejonów.

Wybór Tymbarku na ukrycie Żołnierza nie był przypadkowy. To nie była propozycja złożona na ziemię nieznaną. Już wcześniej, bo w 1982 roku – Pani Anna Fitrzyk ukrywała u siebie przez kilka tygodni studentów z Warszawy zaangażowanych w podziemne struktury Solidarności, a którym groziło internowanie.

Wspomina Adam Sołtys.  „Ta akcja spowodowała , oprócz celu zasadniczego jeszcze jeden bardzo pozytywny efekt. Otóż wszystkie osoby w nią zaangażowane w 100% potwierdziły swoją wiarygodność, oraz pełną lojalność i dlatego można było być pewnym, że te osoby są całkowicie godne zaufania, oddane walce o Solidarność i wolną Polskę. Dlatego było możliwe jeszcze wiele kolejnych działań  i akcji o których może jeszcze będzie okazja coś ciekawego napisać.  Przy tej okazji składam podziękowania – mówi dalej Adam Sołtys – wszystkim którzy dobrowolnie włączyli się w tę ryzykowną akcję, za pomoc bez której nie udało by się bezpiecznie przechować tak bardzo poszukiwanego Gościa”

Po pobycie naszego Żołnierza w Tymbarku Radio „Wolna Europa” podało informację o udanej ucieczce z Polski na Zachód radzieckiego oficera. Dziękował wszystkim za pomoc w ucieczce. Nie mamy  jednak pewności czy chodzi o tę samą osobę, która była u nas  ukrywana.

Narzucają się pytania. Jak wyglądało by dzisiaj spotkanie z naszym Żołnierzem, gdyby mógł nas odwiedzić? Jak potoczyły się dalsze losy naszego Gościa? .

Będziemy wdzięczni osobom i instytucjom, które pomogą nam odtworzyć jego historię przed przyjazdem i po opuszczeniu Tymbarku.

Teresa i Mieczysław Wawrzyniakowie, oraz Anna i Jozef Żaczkowie już nie żyją.

Niech Chrystus obdarzy Ich wiecznym pokojem.

Jan Plata

Solidarność1

Spotkanie osób ukrywających żołnierza radzieckiego, Zakopane 1993 r., siedzą od lewej: Anna Kapturkiewicz, Bogdan Dębski, Małgorzata Danko,

Solidarność2

Spotkanie osób ukrywających żołnierza radzieckiego, Zakopane 1993 r.,  siedzą tyłem od lewej: Ola Dębska, Anna Kapturkieiwcz, Adam Sołtys; w drugim rzedzie od lewej: Mieczysław Wawrzyniak, Jerzy Kosiński, Anna Fitrzyk