Historia
HISTORIA Tenisa Ziemnego w Tymbarku (1) – ze starego albumu Krzysztofa Wiśniowskiego
Witam wszystkich serdecznie, a szczególnie Czytelników poprzedniego historycznego cyklu o początkach i dziejach Tymbarskiej Piłki Nożnej i równocześnie zachęcam do zapoznania się z kolejnym tematem sportowej aktywności – Historią Tenisa Ziemnego w Tymbarku.
Tenis Ziemny – elegancki i elitarny
To jeden z najpopularniejszych sportów indywidualnych na świecie. Uprawiają go i kibicują mu miliony ludzi na każdym kontynencie. Jak z większością dyscyplin sportowych nie udało się ustalić, skąd Tenis Ziemny pochodzi i kiedy powstał. Wytrawni badacze historii twierdzą że jego początki sięgają czasów antycznych świadczą o tym Egipskie rysunki (z przed 1500 lat p.n.e.).
W Starożytnym Rzymie uprawiano „trigon” grę polegającą na odbijaniu piłek, ciężkimi kijami, równolegle gra zwana „sphairistike” pojawia się z Grecji. W wieku VII i VIII we Francji chrześcijańscy mnisi w klasztorach, w czasie wolnym od modlitwy grywali w tenisa (odbijając piłkę ręką). W Anglii entuzjastami tej gry byli Król Henryk VII, a po nim Henryk VIII, który to rozkazał budowę kortów w całym królestwie.
Współczesny Tenis Ziemny to oczywiście Anglia XIX wiek. 1850 rok Charles Goodyear odkrył proces wytwarzania gumy, którą zaczęto używać do m. in. produkcji piłki tenisowej. Był to początek tenisa ziemnego w znanej dziś formie. W 1874 roku major Walter Clopton Wingfield wydał pierwszy zbiór przepisów gry. Rok póżniej Henry Cavendish Jones po wielu konsultacjach zmodernizował je i zastosował podczas pierwszego historycznego turnieju na WIMBLEDONIE w 1877 roku.
Temat tenisa ziemnego w Tymbarku, biorąc pod uwagę jeszcze niewielką popularność tej dyscypliny w Polsce, pojawił się nieoczekiwanie wcześnie. Dawny Dwór Tymbarski został wybudowany na początku XX wieku przez Zygmunta Myszkowskiego. W 1912 roku od strony wschodniej dobudowano neogotycką Oranżerię a od strony północnej kort tenisowy o nawierzchni betonowej. Zapewne właściciele dworu, Państwo Myszkowscy i Turscy w pogodne dni zażywali gry w tenisa, niestety żadne przekazy pisane ani ustne na ten temat się nie zachowały.
Osobiście pamiętam ten betonowy kort na którym młodzież dawnej „Szkoły Winiarskiej” grywała w kometkę lub piłkę, a wieczorami urządzała spotkania towarzyskie przy ognisku. Tam też odbywały się pierwsze, nieśmiałe i pojedyncze próby naśladowania gry w tenisa ziemnego. Na początku lat 70-tych na terenach tymbarskiego Dworu Turskich powstały budynki obecnego ZS im KEN, a na miejscu kortu tenisowego zbudowano Internat Szkolny.
cdn
„Feretron św. Antoniego z tymbarskiej fary – jest, a jakby go, nie było” – artykuł Roberta Kowalskiego
Feretron św. Antoniego z tymbarskiej fary – jest, a jakby go, nie było
W ostatnim czasie mieszkańcy i parafianie mogą obserwować trwające prace konserwatorsko-restauratorskie, jakie prowadzone są w tymbarskiej farze. Odnawiany jest m.in. piękny, drewniany polichromowany, neobarokowy ołtarz główny z obrazem Narodzenia N.P. Marii, namalowany w 1891 r. przez Ferdynanda Oleksińskiego i stojącymi w niszach figurami św. Kingi i Salomei.
Wyposażenie parafialnej świątyni jest niezwykle interesujące. Obok ołtarza głównego, ołtarzy bocznych, wielu obrazów i rzeźb, znajdują się także dwa, niezwykle cenne obiekty. Są one najstarszymi, przechowywanymi w kościele zabytkami tj.: wykonana w kształcie kielicha kamienna chrzcielnica z 1541 r. oraz średniej wielkości, o średnicy 98 cm, spiżowy dzwon z 1536 r. Oba obiekty pochodzą najpewniej jeszcze z pierwszej, drewnianej świątyni.
Wyposażenie kościoła przez wieki zmieniało się, część z niego uległa zniszczeniu i nie dotrwała do naszych czasów. W jego miejsce kolatorzy, dobrodzieje kościoła i parafianie fundowali nowe, czasem bardziej okazałe, inne, troszkę mniej, nie zawsze też będące szczytowym osiągnięciem sztuki sakralnej.
W tymbarskim kościele, mamy jednak do czynienia z czymś szalenie ciekawym. Oto, bowiem powinien w nim znajdować obiekt kultu religijnego, którego w istocie, najpewniej nigdy w nim nie było. Na jego ślad tj. precyzyjnie ujmując, drewniany feretron z rzeźbą św. Antoniego, natrafiono w jednej z kilkunastu gablotek muzealnych, jakie stoją w Bibliotece Publicznej w Tymbarku. Można byłby zadać w tym miejscu pytanie, co ma ze wspólnego: gablotka muzealna i biblioteka, z feretronem oraz kościołem?
Otóż, wspólnym mianownikiem są dwa oryginalne listy, przechowywane w zbiorach biblioteki, adresowane do ks. Józefa Szewczyka (1881-1935), proboszcza tymbarskiej parafii. Ich autorem jest Wojciech Samek (1861-1921), znany rzeźbiarz i kamieniarz z Bochni. W zachowanej korespondencji możemy oto przeczytać, iż wczesną jesienią 1917 r. ks. Proboszcz wystąpił z zapytaniem do właściciela warsztatu rzemieślniczego w Bochni, o możliwość wykonania rzeźby i feretronu św. Antoniego.
Artysta zgodził się zrealizować w krótkim czasie takie zlecenie, oczekiwał jednak, aby ksiądz przesłał konkretne zamówienie na jego ręce. Tak też w istocie się stało, bowiem w marcu 1918 r., dotarło do Tymbarku pismo, z którego wynika, że zamówienie zostało zrealizowane i na ten dzień tj. 12 marca „oczekuje” ono na stacji kolejowej w Bochni na transport do Tymbarku.
Tutaj w zasadzie sprawa winna się zakończyć, gdyż można by domniemywać, iż po pewnych drobnych trudnościach, ów św. Antoni dotarł do parafii i służył przez wiele lat wiernym. Jednak nic bardziej mylnego. Tutaj zaczyna się problem, gdyż zarówno w kościele jak i na parafii, próżno szukać feretronu z liczącą 115 cm wysokości rzeźbą św. Antoniego.
Pytane na tę okoliczność najstarsze parafianki, nie przypominają sobie, aby takowy feretron z drewnianą rzeźbą w ogóle kiedykolwiek w kościele się pojawił. Cóż, zatem stało się z tą figurą? Czy dotarła ona do Tymbarku? Póki, co tajemnica pozostaje niewyjaśniona.
W tym miejscu, warto jeszcze wspomnieć, iż w Tymbarku, a konkretnie na miejscowym cmentarzu, znajduje się inna praca autorstwa Wojciecha Samka. Jest to mianowicie nagrobek kamienny posadowiony na mogile śp. Michał Bubuli, jego żony Katarzyny i córki Marii. Cała trójka zmarła w krótkich odstępach czasu pomiędzy 1898-99 rokiem. Można, więc stwierdzi, iż zlecenie, jakie zostało złożone przez Proboszcza w warsztacie Wojciecha Samka, nie było jedyne, a artysta, najpewniej przynajmniej raz w Tymbarku się pojawił.
Reasumując, takich i innych ciekawych zagadek w dziejach Tymbarku jest wiele. Jak jednak pokazuje historia, wcześniej czy później zostają one rozwiązane. Miejmy nadzieję, że tak będzie również w tym przypadku.
* * *
Bochnia, dnia 7 września 1917 r.
Przewielebny Ksiądz Józef Szewczyk Proboszcz w Tymbarku. Na cenne pismo z dnia 7 b.m. [września] donoszę uprzejmie, ze wykonam feretron ze statułą Św. Antoniego Statuła Św. Antoniego 115 cm wysoka z drzewa artystycznie rzeźbiona, ślicznie polichromowana na stosownej podstawie do noszenia, także gustownie polichromowanej 2 drążki cena Kor. 700. Feretron ten można cały na ołtarzu stawiać, ewentualnie odśrubowawszy postument, samą statułę stawiać. Upraszam o łaskawe zlecenie, a postaram się o piękne wykonanie w możliwie krótkim czasie. Z wysokim szacunkiem Wojciech Samek rzeźbiarz.
* * *
Bochnia, dnia 12 marca 1918 r.
Przewielebny Ksiądz Józef Szewczyk w Tymbarku. Donoszę niniejszym uprzejmie, że feretron Św. Antoniego już posłan magazynie na kolei, ale ruch towarowy wstrzymany a nie wiem, kiedy otwarty zostanie. Muszę właśnie pojechać do Dyrekcji prosić o potwierdzenie frachtu. Jak tylko mi potwierdzą fracht zaraz ładunek odejdzie do Tymbarku. Cenę musiałem podnieść, bo poprzednio podana z powodu ogromnego podniesienia się w płacy mych czeladzi, okazała się niewystarczająca, obecnie kor 800 opakowanie K 60 Razem 860 Koron.
Robert Kowalski
3 lutego 1949 roku zmarł w Tymbarku Ludwik Pieguszewski
Ludwik Pieguszewski gimnazjum ukończył w Nowym Sączu. W dniu 21 września 1907 roku zdał egzamin tyrocynalny przed komisją egzaminacyjną Gremium Aptekarzy Małopolski Zachodniej i wstąpił na studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ukończył je 8 lipca 1909 roku, otrzymując tytuł magistra farmacji. Oprócz wielkiego umiłowania zawodu zdradzał nieprzeciętne zdolności plastyczne. Pięknie malował tuszem i węglem, wykonywał także akwarele. … Ponadto wiadomo, że magister Pieguszewski utrzymywał w młodości intensywne kontakty z krakowskimi malarzami i aktorami. W przyszłości miało to wydać swoje owoce. Uzdolnienia plastyczne posiadał także brat Ludwika, o nieznanym imieniu.
W czasie I wojny światowej Ludwik Pieguszewski brał udział w walkach Legionów Polskich. Po wojnie należał do Związku Oficerów Rezerwy Rzeczpospolitej Polskiej. W 1921 został zatwierdzony w korpusie służby zdrowia Wojska Polskiego, jako kapitan aptekarz. W Legionach walczył także trzeci brat Ludwika – Stanisław Pieguszewski, odznaczony Medalem Niepodległości w roku 1933.
Ludwik Pieguszewski poślubił Zuzannę z domu Kilbert (oryginalna pisownia nazwiska – Kühlbert, ur. 13 lipca 1888). Zuzanna pochodziła z asymilowanej rodziny żydowskiej. Podobnie jak mąż posiadała uzdolnienia plastyczne. Słynęła z bardzo udanych reprodukcji obrazów olejnych Wojciecha Kossaka.
Państwo Pieguszewscy mieszkali w Krakowie i tu przyszły na świat dzieci – Danuta (ur. 24 lutego 1919) oraz Bolesław (ur. 23 września 1921).
Z dniem 20 czerwca 1922 roku magister Pieguszewski objął zarząd i kierownictwo apteki w Mszanie Dolnej, należącej do Pauliny Fijałkowskiej. ,,Kalendarze Farmaceutyczne”, jako zarządcę apteki w Mszanie, podają jednak Pieguszewskiego dopiero od rocznika 1924.
Równocześnie, w latach 1921-1923, Pieguszewski był właścicielem ,,Małopolskiej Fabryki Farmaceutycznej Mra Ludwika Pieguszewskiego i Ski”, mieszczącej się przy ulicy Kazimierza Wielkiego 98 w Krakowie. Współwłaścicielem fabryki był Henryk Kilbert, zapewne krewny żony Pieguszewskiego. Reklamy produkowanych przez fabrykę ,,Kapsułek żelatynowych” i preparatu ,,Antirhena” ukazywały się w każdym kolejnym numerze ,,Kroniki Farmaceutycznej” w latach 1921-1923. … Możemy przypuszczać, że w roku 1923, kiedy to ukazały się ostatnie reklamy ,,Antirheny”, fabryka, podobnie jak i wiele innych podobnych przedsiębiorstw, zbankrutowała w wyniku hiperinflacji.
apteka w Tymbarku mieściła się w budynku siedziby magistratu; posiadała potężną salę ekspedycyjną. Charakterystycznym elementem jej wyposażenia była waga osobowa. Natomiast państwo Pieguszewscy zamieszkali w pobliżu rynku w domu Józefa Wątroby.
Zuzanna Pieguszewska, niezadowolona z warunków panujących w prowincjonalnym miasteczku, często wyjeżdżała do Krakowa. W Krakowie spędzała także wakacje i święta. Jako anegdotę powtarza się w Tymbarku, że na salonik zaadaptowała niewielką stajenkę! Ludwik zaś wygospodarował dla potrzeb swego syna Bolesława małą siłownię. Pieguszewscy bardzo troszczyli się o rozwój swych dzieci, dzięki temu Danuta i Bolesław, mimo że uczyli się w małej prowincjonalnej szkole powszechnej, władali biegle językami obcymi. Ojciec dbał także o wychowanie dzieci w duchu głęboko pojętego humanizmu.
W rezultacie rodzeństwo Pieguszewskich zawsze odstępowało swoje śniadanie biednym wiejskim dzieciom.
Ludwik Pieguszewski okazał się wspaniałym aptekarzem. Jego apteka przez większą część roku stanowiła jedyną placówkę służby zdrowia w okolicy, gdyż lekarz ordynował tu tylko okresowo. Pieguszewski był człowiekiem surowym i natychmiast zyskał sobie wielki respekt wśród mieszkańców Tymbarku. Potrafił jednak równocześnie, w czasie spacerów, rozdawać dzieciom wyrabiane przez siebie cukierki, a potrzebującym leki wydawać za darmo. W każdej chwili gotów był służyć poradą i lekami, niezależnie od tego, czy były to święta czy też noc. Uczył jak zapobiegać chorobom zakaźnym i jak leczyć wybrane schorzenia.
Do apteki bardzo często przybiegały dzieci prosząc magistra o ratunek nawet w najbardziej błahych sprawach, jak choćby przy skaleczeniach. Liczyły przy okazji na drobne prezenty – cukierki i inne słodycze.
O wiedzy i wykształceniu magistra Ludwika Pieguszewskiego świadczyć mogą także zachowane w zbiorach pani Anny Pieguszewskiej książki i czasopisma. Są to zakupione już po ukończeniu studiów m.in.: ,,Praktische übungen in der Messanalyse” z roku 1910, ,,Chem. Technisches Recept-Taschenbuch”, podręcznik do chemii organicznej L. Brunera i St. Tołłoczki z roku 1919, podręcznik Z. Zawałkiewicza
,,Chemia Farmaceutyczna” z roku 1915. Niewątpliwym unikatem w aptecznej biblioteczce magistra Pieguszewskiego było dzieło ,,Lehrbuch der Pharmacologie” z roku 1862. Po magistrze Pieguszewskim zachowała się ,,Ogólna taksa aptekarska” z roku 1938 z licznymi dopiskami i uwagami do cen leków. Tymbarski aptekarz prenumerował także czasopisma fachowe: ,,Farmację Współczesną” oraz ,,Farmację. Dwumiesięcznik”.
Zdarzały się także i wyjazdy z przedstawieniami do pobliskich wiosek – Łososiny i Dobrej. Pan Jan Wątroba wspomina, że grywał m.in. w sztukach ,,Damy i huzary” oraz ,,Żyd w beczce”. Początkowo kostiumy i rekwizyty dla zespołu teatralnego w Tymbarku magister Pieguszewski wypożyczał dzięki dawnym, krakowskim znajomościom z Teatru Starego.
Ludwik Pieguszewski zorganizował w Tymbarku także Klub Młodzieży Studiującej – który zrzeszał młodych mieszkańców tej miejscowości, studiujących i uczących się poza miejscem zamieszkania. Zebrania Klubu odbywały się w domu aptekarza. Ponadto Ludwik Pieguszewski działał w limanowskim
,,Strzelcu”, był radnym Tymbarku, założycielem Koła Miłośników Tymbarku (w roku 1936) oraz organizatorem konkursów palm wielkanocnych i imprez dożynkowych. Pan Jan Wątroba wspomina, że nie było w Tymbarku inicjatywy, której magister Pieguszewski nie byłby pomysłodawcą lub w którą natychmiast by się nie zaangażował.
W życie kulturalne Tymbarku włączyła się z czasem także Zuzanna Pieguszewska. Była inicjatorką założenia i weszła w skład zarządu tymbarskiego Koła Towarzystwa Szkoły Ludowej. Zorganizowała także i prowadziła czytelnię, oddając do jej dyspozycji własną bibliotekę.
W roku 1929 udało się Ludwikowi Pieguszewskiemu uzyskać koncesję na prowadzenie filii apteki w Tymbarku w miejscowości Dobra. Apteka ta czynna była dwa razy w tygodniu, magister Pieguszewski docierał zaś do niej na piechotę.
Magister Ludwik Pieguszewski zdobył sobie w Tymbarku zasłużoną, bardzo wysoką pozycję społeczną i materialną. Dzięki temu mógł pomyśleć o zapewnieniu swej rodzinie wygodnego domu i zarazem o nowym lokalu dla tymbarskiej apteki. Projekt ten całkowicie pochłonął aptekarza. Postanowił on, że będzie to reprezentacyjna siedziba w wielkim stylu, całkowicie różniąca się od wszystkich innych domów w Tymbarku. W zachowanym w zbiorach pani Anny Pieguszewskiej zeszycie zatytułowanym ,,Nasz domek”, magister Pieguszewski zapisywał wszystkie wydatki i koszty poniesione na budowę
nowoczesnej willi. Znalazła ona miejsce przy drodze prowadzącej od tymbarskiego rynku w stronę
Limanowej, na stromej skarpie z pięknym widokiem na otaczające Tymbark góry. Głównym wykonawcą ,,Naszego domku” był majster ciesielski Jan Bulanda z Limanowej.
Pierwsze prace rozpoczęto na początku maja 1930 roku. Rozmach planowanego budynku niósł za sobą jednak ogromne koszty i magister Pieguszewski bardzo szybko wpadł w długi, które zaciągnął m.in. u znajomego lekarza – doktora Cwojdzińskiego z Mszany Dolnej i w Kasie Stefczyka. Terminy spłat kolejnych pożyczek nakładały się na dostawy materiałów budowlanych… Mimo to ,,Nasz domek” powstawał wedle najnowszych reguł sztuki budowlanej i wyposażony został w najnowocześniejsze sprzęty, jak choćby w futryny okienne z Mszany Dolnej. Ludwik Pieguszewski wykorzystał przy budowie domu swoje dawno już zapomniane zdolności plastyczne: zaprojektował piękne witraże, zdobiące hol wejściowy oraz kraty okienne. Ich zdjęcia znajdzie czytelnik na końcu książki. Całkowity koszt budowy i wyposażenia komfortowego domu wyniósł prawie 70000 złotych, co na ówczesne czasy było kwotą wręcz zawrotną. Ostatnie prace zakończono pod koniec 1932 roku. Tak powstał najpiękniejszy do dziś dom w Tymbarku! Długi zaciągnięte na jego budowę sprawiły, że magister Pieguszewski był wiecznie zatroskany, a spłacał je aż do pierwszych lat okupacji.
W podziemiach umieszczono magazyny leków. Przez cały okres budowy ,,Naszego domku” w pracy w aptece pomagała Ludwikowi Pieguszewskiemu Helena Kilbert, młodsza siostra jego żony Zuzanny. Urodziła się 22 października 1901 roku. Do gimnazjum uczęszczała w Jarosławiu i tam też przez długie lata mieszkała. Nie była absolwentką studiów farmaceutycznych, posiadała jednak kwalifikacje do pracy w aptekach i drogeriach. Ukończyła prawdopodobnie prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Posiadała fenomenalne zdolności językowe, biegle władała językiem francuskim i udzielała w tym języku lekcji. Płynnie mówiła w języku esperanto i prowadziła przez całe życie bogatą korespondencję z innymi esperantystami.
W czerwcu 1939 syn magistra Pieguszewskiego – Bolesław, ukończył w Nowym Sączu gimnazjum i postanowił studiować medycynę. Danuta Pieguszewska pracowała w aptece ojca jako siła fachowa i przygotowywała się do wstąpienia na studia farmaceutyczne. W lecie 1939, kiedy wojna z hitlerowskimi
Niemcami stawała się nieunikniona, magister Pieguszewski dał wyraz swemu patriotyzmowi dokonując wpłaty na Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej w kwocie 100 złotych. Z kolei na rzecz Funduszu Obrony Narodowej przekazał jedną monetę złotą, 200 g monet niklowych i ok. 30 kg złomu mosiężnego.
Tragiczny kres spokojnemu i ustabilizowanemu życiu rodziny Pieguszewskich położyła II wojna światowa i wkroczenie na teren Polski wojsk niemieckich. Zuzanna, jako Żydówka, została bardzo szybko aresztowana na skutek donosu jednego z mieszkańców Tymbarku. Żołnierze niemieccy prowadzili ją aż do Limanowej, za nimi zaś podążał zrozpaczony magister Pieguszewski.
Danuta i Ludwik musieli ukryć się w okolicznych lasach, gdzie zaangażowali się w działalność ruchu oporu. Zuzannę Pieguszewską, wkrótce po osadzeniu w więzieniu w Limanowej, przewieziono do getta w Nowym Sączu. Tutaj, ze względu na przyjęty w przeszłości chrzest, została odrzucona przez społeczność żydowską. Jedyną pociechą w tych tragicznych warunkach były częste wizyty załamanego męża. Pobyt w Nowym Sączu zakończył się dla Zuzanny Pieguszewskiej wywiezieniem do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie została stracona.
Godnym najwyższej uwagi i szacunku jest udział rodziny Pieguszewskich w ruchu oporu. Swoje wspomnienia dotyczące rodziny Pieguszewskich zatytułowane ,,Przykład postawy jednej rodziny” opublikował w książce ,,Wspomnienia farmaceutów” Władysław Wietrzny, dowódca Placówki Terenowej Armii Krajowej ,,Trzos”.
kompanii, wykazując niejednokrotnie bohaterstwo, nieustępliwość wobec nieprzyjaciela i zdyscyplinowanie. We współżyciu z żołnierzami był nadzwyczaj koleżeński. Brał udział w likwidacji posterunku policji granatowej i żandarmerii w Tymbarku, a ponadto w wielu walkach na szosie podkarpackiej Kraków-Limanowa-Nowy Sącz, w czasie których likwidowano przejeżdżające samochody SS i Wehrmachtu. Córka mgr. Pieguszewskiego, Danuta (ps. ,,Olcha”), obecnie mgr farmacji, również pełniła funkcję łączniczki w mojej kompanii. Po przeszkoleniu na kursie sanitarnym i zdaniu egzaminu pod Mogielicą w 1944 r. została przydzielona jako sanitariuszka do mojego oddziału. Walczyła i udzielała pomocy rannym żołnierzom. Pani Danuta, dziś Głąbińska, mieszka obecnie w Tymbarku i prowadzi aptekę społeczną, niegdyś własność jej ojca.
Sądzę, że parę tych na gorąco spisanych zdań nie wyczerpuje w pełni działalności tej rodziny farmaceutycznej. Niemniej jednak stanowi przyczynek do wykazania społeczeństwu poświęcenia i bohaterstwa ludzi skromnych i już dzisiaj częściowo zapomnianych.
Dzięki rozmowom przeprowadzonym przez autora niniejszej książki udało się zdobyć wiele cennych informacji, stanowiących uzupełnienie powyższego wspomnienia. Magister Ludwik Pieguszewski, po wywiezieniu żony do Oświęcimia, zdecydował się poświęcić całkowicie działalności w ruchu oporu.
W ,,Naszym domku”, w pomieszczeniach na parterze, odbywały się spotkania kierownictwa placówki terenowej Armii Krajowej, jednocześnie piętro wyżej znajdowały się kwatery żołnierzy niemieckich! W Tymbarku było także kilka innych miejsc, gdzie spotykało się dowództwo AK: budynki znanej po dziś dzień Podhalańskiej Spółdzielni Owocarsko-Warzywniczej, w dworze Turskich, w budynku tartaku.
Bolesław Pieguszewski ukończył w czasie wojny kurs dezynfektorów organizowany przez dziadka autora niniejszej książki, doc. dra Mieczysława Bileka w krakowskiej filii Państwowego Zakładu Higieny. Przez pierwsze lata okupacji (1941-1943) umożliwiło mu to legalne zatrudnienie jako dezynfektora w powiecie limanowskim. Po ukryciu się w lasach w roku 1943, Bolesław w nocy przekradał się z lasu do domu, gdzie od ojca dostawał leki i jedzenie dla siebie i swych towarzyszy, stacjonujących w masywie Mogielicy. Pewnego razu, w czasie zimowego zrzutu broni przez samoloty alianckie, biegnąc do skrzyni potknął się i uległ ciężkiej kontuzji. Według informacji pana Stanisława Wcisło, Bolesław Pieguszewski był kolejno: żołnierzem Oddziału dyw. Kedyw pod dowództwem kapitana ,,Lecha” (marzec 1942-kwiecień 1943), w okresie od kwietnia do lipca 1943 uczęszczał na konspiracyjny kurs podchorążych rezerwy, zaś od stycznia 1944 do stycznia 1945 był dowódcą 3 plutonu 5 kompanii I Batalionu AK.
Danuta Pieguszewska w szeregach Armii Krajowej pracowała nie tylko jako sanitariuszka (po ukończeniu tajnego kursu w roku 1944), ale też i jako łączniczka, przenosząca w odległe miejsca broń, żywność, amunicję i leki z apteki swego ojca. Kolportowała także prasę podziemną. W roku 1944 poza sprawowaniem funkcji sanitariuszki walczyła z bronią w ręku kolejno w plutonie bojowym placówki ,,Trzos”, w 1 PPP AK i w 5 kompanii 1 PPP AK.
Zakończenie okupacji niemieckiej nie cofnęło tragedii, jakie dotknęły rodzinę Pieguszewskich. Bolesław, zanim rozpoczął studia medyczne, poszukiwany był przez Urząd Bezpieczeństwa; Danucie udało się wstąpić na studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Ludwika Pieguszewskiego, mającego w 1945 roku 66 lat, przeżycia okupacyjne bardzo zmieniły: stał się zamknięty w sobie, zabrakło przedwojennej otwartości. Zespół teatralny nadal istniał, prowadziła go jednak dorywczo Danuta Pieguszewska. …
Magister Ludwik Pieguszewski zmarł 3 lutego 1949 roku na zapalenie płuc. O jego śmierci doniosła ,,Farmacja Polska”: W dn. 3 lutego br. zmarł mgr Ludwik Pieguszewski, przeżywszy 70 lat. Zmarły był właścicielem apteki w Tymbarku (woj. krakowskie). W zawodzie pracował 45 lat. Cześć jego pamięci! Pochowany został w grobowcu rodzinnym w Tymbarku. Społeczność tymbarska uhonorowała postać magistra Ludwika Pieguszewskiego nadając jego imię jednej z ulic.
W aptece w Tymbarku, jeszcze przed śmiercią magistra Ludwika Pieguszewskiego, pracować zaczęła jego córka – Danuta Pieguszewska, która studia farmaceutyczne ukończyła w roku 1948. …
Pod fotografią znajduje się następujący opis:
Fotografia wykonana została w Tymbarku przy okazji jakiegoś uroczystego wydarzenia. Świadczą o tym odświętne stroje pań – moda z epoki, korale, broszki, apaszki – panowie w garniturach. Na honorowym miejscu w pierwszym rzędzie siedzi dziedziczka Zofia Turska. Pani dziedziczka – tak się mówiło i tak było przyjęte. Obok po jej lewej ręce nauczycielka Bronisława Szewczyk. Mężczyzna siedzący centralnie to starosta limanowski Ludwik Malkowski – a więc wydarzenie było ważne. Po prawej stronie starosty jego żona, a dalej Zuzanna Pieguszewska, Helena Kilbert, powyżej stoi nauczycielka pani Filipiak. W środkowym rzędzie nad starostą pan w ciemnym garniturze to magister Ludwik Pieguszewski – aptekarz. Magister – wystarczyło powiedzieć tylko to jedno słowo i wszyscy wiedzieli w Tymbarku o kogo chodzi.
„Spółdzielność w Tymbarku” – z przedwojennej historii Tymbarku
Artykuł Stanisława Wcisło (1930-2022), opublikowany w 2002 roku GT nr 44-45
SPÓŁDZIELCZOŚĆ W TYMBARKU
Spółdzielczość to – według uproszczonej definicji – ruch społeczno-gospodarczy, powstały w połowie XIX wieku, jako forma samopomocy i samoobrony uboższych warstw społeczeństwa. Uformował się on w naszych stronach bardzo wcześnie – już pod koniec XIX wieku. Za jego początek na tym terenie uznać należy zorganizowanie, przez ks. Szymona Kumorka w 1896 roku, Kółka Rolniczego. Działalność tego Kółka nie trwała długo, gdyż ludzie nie byli jeszcze dostatecznie wyrobieni społecznie, by należycie pracować zespołowo. Każdy z członków Kółka pragnął natychmiast czerpać korzyści dla siebie, co powodowało niesnaski i kłótnie, które doprowadziły do upadku Kółka.
Dopiero w roku 1905, również dzięki proboszczowi Kumorkowi, zorganizowany został nowy typ spółdzielni pod nazwą Kasa Raiffeisena, która nieco później znana była powszechnie jako Kasa Stefczyka (od nazwiska polskiego działacza spółdzielczego Franciszka Stefczyka, który w roku 1890, na wzór Kasy Raiffeisena, zorganizował na ziemiach polskich wiejską spółdzielnię oszczędnościowo-pożyczkową).
Hasło naczelne Kasy Stefczyka brzmiało: ,,Miejscowy pieniądz na miejscowe potrzeby”.
Ten rodzaj spółdzielczości szybko został zaakceptowany przez tymbarskie społeczeństwo, które widząc pozytywne skutki takiej formy gospodarowania zaczęło przekonywać się do roli spółdzielczości w ogóle.
Należy tu podkreślić duży wpływ miejscowych księży, którzy w rozwój tymbarskiej spółdzielczości włożyli wiele wysiłku.
Szczególne uznanie należy się w tym względzie proboszczom Szymonowi Kumorkowi i Józefowi Szewczykowi.
Współzałożycielem, a zarazem pierwszym kierownikiem Kasy Raiffeisena w Tymbarku był Jan Kapturkiewicz.
Praca mleczarni oparta była na normach szwajcarskich. Również budynki tej spółdzielni powstały w oparciu o wzory szwajcarskie. Spółdzielnia Mleczarska w Tymbarku stała się modelowym ośrodkiem ruchu spółdzielczego, z działalności którego czerpano wzorce dla wielu innych spółdzielni tego typu.
,,Owocarnia” rozpoczęła swą działalność w oparciu o Spółdzielnię Mleczarską, która stanowiła dla niej ,,poligon doświadczalny”. Pierwsze próby skupu i przechowywania owoców przeprowadzono właśnie w magazynach mleczarni, a na podstawie ich wyników opracowano program działania ,,Owocarni” w zakresie sadownictwa, szkółkarstwa, przechowywania oraz przetwarzania owoców i warzyw, a także obrotu tymi surowcami. Poprzez swoją działalność ,,Owocarnia” wywarła ogromny wpływ na życie nie tylko społeczeństwa tymbarskiego, ale jej oddziaływanie sięgało znacznie dalej, obejmując swym zasięgiem znaczny rejon podhalańskiej ziemi. Wpłynęła na podniesienie kultury ogrodniczo-sadowniczej, zatrudnienie bezrobotnych, nowe budownictwo, a także na oświatę i kulturę.
Niestety, wybuch drugiej wojny światowej zahamował rozwój ruchu spółdzielczego, choć nie zniweczył go całkowicie. Doszło do tego dopiero po jej zakończeniu. Wprawdzie zaraz po opuszczeniu tych terenów przez okupanta ruch spółdzielczy natychmiast rozpoczął swą działalność i to z jeszcze większą energią. Powstały nowe spółdzielnie, jak: Spółdzielnia Zdrowia, Spółdzielnia Wyrobu Materiałów Budowlanych, Spółdzielnia Obrotu Zwierzętami Rzeźnymi, a także Spółdzielcze Liceum Przetwórstwa i Handlu Ogrodniczego II stopnia. Niedługo jednak funkcjonowały one w nowym ustroju. Stopniowo zostały upaństwowione lub przyporządkowane centralnym ośrodkom w Warszawie. Aktywni działacze spółdzielczości zostali odsunięci od pełnienia kierowniczych funkcji, a nawet aresztowani, jak w przypadku Jana Macki.
Inż. Józef Marek został również usunięty – nie tylko z funkcji prezesa zarządu ,,Owocarni”, ale po wielu przykrych doznaniach i upokorzeniach ze strony władz politycznych, w dniu 5 listopada 1949 r., po uprzednim pozbawieniu go wszelkich wpływów na Spółdzielnię, zwrócono mu jego udziały w tejże Spółdzielni. Mgr Józef Kulpa musiał uciekać z domu i przez szereg miesięcy tułać się po obcych stronach, gdyż groziło mu aresztowanie i prawdopodobnie również zesłanie za działalność AKowską.
Efekty ich pracy jednak pozostały. To dzięki tym ludziom zmieniło się życie tutejszego społeczeństwa i to pod każdym względem – począwszy od warunków bytowych, do podniesienia poziomu oświaty i kultury w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wspomnienie związane ze śp. ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zalewskim
Od pięciu lat trwa zorganizowana przez OSP Piekiełko strażacka pomoc dla Fundacji Brata Alberta, polegająca na corocznej zbiórce rzeczy potrzebnych w działalności Fundacji. Do Piekiełka po zebrane dary przyjeżdżał sekretarz Zarządu Fundacji Pan Grzegorz Popadiak. Tak się złożyło, że w listopadzie 2021 roku to strażacy OSP Piekiełko wraz ze strażakami OSP Szyk (którzy również włączyli się do akcji), zawieźli dary bezpośrednio do Radwanowic, do siedziby Fundacji Brata Albertą oraz miejsca, gdzie też znajduje się dom stałego pobytu dla osób objętych pomocą Fundacji. Tam zostali przyjęci przez ks.Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, zmarłego 10.01.2024 roku kapłana, Prezesa Fundacji im.Brata Alberta, który wraz z podopiecznymi też mieszkał w Radwanowicach .
Ka. Tadeusz Isakowicz-Zalewski był działaczem opozycji antykomunistycznej, kapelanem podziemnej „Solidarności”, opiekunem niepełnosprawnych – prezesem Fundacji im. Brata Alberta, historykiem Kościoła, zwolennikiem lustracji duchownych, publicystą, rzecznikiem upamiętnienia ofiar i potępienia sprawców ludobójstwa dokonanego na Wołyniu, Kresach, przez ukraińskich nacjonalistów.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski był kapłanem obrządku ormiańskiego, tak jak nasz rodak śp. ksiądz prałat Kazimierz Filipiak (1910-1992), który m.in. pełnił funkcję wikariusza generalnego ds. obrządku ormiańskiego w Polsce.
17-18.stycznia 2024r. trwają w kościele pw. Św.Brata Alberta w Radwanowicach uroczystości pogrzebowe zasłużonego Kapłana.
Z pobytu w Radwanowicach OSP Piekiełko i OSP Szyk pozostały pamiątkowe fotografie.
źródło: Archiwum OSP Piekiełko
Dla przypomnienia artykuły o życiu i działalności ks. prałata Kazimierza Filipiaka