Święta godowe – zwyczaje

 
Święta godowe
 
Świętami Godowymi nazywano okres od Wigilii Bożego Narodzenia do Trzech Króli (od 24 grudnia do 6 stycznia). Święta te mają swoją genezę zapewne jeszcze w średniowieczu, o czym świadczy stara nazwa ,,gody”, co w wielu językach słowiańskich oznacza rok. Okres ten, w którym stykają się dwa lata tj. stary i nowy rok nazywano godami.  W przeszłości święta te miały charakter agrarno – zaduszkowy, o czym do dziś zdaje się świadczyć spotykane do chwili obecnej wnoszenie snopa wigilijnego lub obsypywanie się owsem w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. W innych wsiach zwyczaj ten był praktykowany w Nowy Rok. Obsypywanie owsem interpretowano jako pamiątkę kamieniowania św. Szczepana, natomiast w Nowy Rok jako formę życzeń urodzajów i obfitości w nadchodzącym roku.
 
U Zagórzan i w północnych Gorcach, zwanych  też pasmem rabczańsko-lubomierskim (od miejscowości Lubomierz), tak przebiegała wigilia do Bożego Narodzenia, zwana tutaj ,,wilia” lub ,,wiliją”. Wieczorem przygotowywano stół, na którym miano spożywać wieczerzę.  Na stół kładziono grubą warstwę siana, po czym nakrywano go białym obrusem.
Na rogu stołu kładziono chleb własnego wypieku. Wieczerzę rozpoczynano wspólną modlitwą. Następnie wszyscy zasiadali według starszeństwa. 
Centralną postacią był zawsze ojciec-gospodarz, który rozdawał opłatki. Opłatek pozostawiano również przy pustym miejscu, które symbolizowało zmarłą osobę z tej rodziny. W czasie łamania się opłatkiem składano sobie życzenia. Wieczerza „wilijna” była postna (nie używano nawet nabiału). Posiłek zaczynał się od Wodzinki lub barszczu śliwkowego z ziemniakami, grzybami (woda grzybowa), brukwią (inaczej: karpielami). Dalszą część wigilijnego menu stanowiły ziemniaki z przysmażana marchwią i grochem, potem też były ziemniaki, tym razem z kapustą i ziemniakami. Napojem był kompot z suszonych śliwek, jabłek i gruszek. Ryby na stole pojawiały się rzadko i zazwyczaj u tych gospodarzy, których syn lub córka byli pracownikami w majątkach dworskich.
Dodać tutaj należy, iż ceniono takiego gospodarza, który na czas świąt darował wyrobnikom (nie mylić z pracownikami) czas wolny, w którym mogli oni przebywać z własną rodziną. Na Święta Godowe otrzymywali oni bochenek żytniego chleba wraz z kawałkiem tłustej słoniny. W gospodarstwach plebańskich i ziemiańskich otrzymywali garniec wódki lub piwa.
Po wieczerzy resztki podawanych potraw wlewano do cebrzyków i karmiono nimi bydło, aby cały rok było zdrowe. Następnie synowie i córki zawieszali ,,podłaźniczki”, które zawieszano u powały (sufitu) nad stołem. Z opłatków wycinano różnokolorowe kółka, kulę ziemską i gwiazdy. Czasami do podłaźniczki zawieszano jabłka. W czasie sporządzania podłaźniczki starsi wspólnie śpiewali kolędy i pastorałki.
Podłaźnik spełniał również inną magiczną rolę, zapewniał urodzaj i szczęście, a jabłka zrywane przez dziewczyny miały wróżyć zamążpójście.
Na przełomie XIX /XX wieku zwyczaj wiązania podłaźniczek został zastąpiony przez choinkę.
 
Kolejny zwyczaj mocno kultywowany do lat 60-tych XX wieku to „Podłazy”. Istniał bowiem zwyczaj, że rodzice mający córkę ,,na wydaniu” zapraszali do swojego domu upatrzonego dla swej córki kawalera na ,,podłazy”.
Potem wszyscy wspólnie udawali się na mszę zwaną pasterską (Pasterka), która odbywał się o północy.
 
Ale bywało też i tak, że kawaler, któremu dziewczyna przypadła do serca, wbrew woli swych rodziców, aby zapoznać się z jej rodzicami przychodził na ,,Podłazy”. Ów  ,,podłaźnik” przynosił wódkę, wszystkich obsypywał owsem, rodzice częstowali ciastem. Przyjęcie trwało do rana. Na koniec dziewczyna przypinała temu kawalerowi kolorową, jedwabną wstążkę, którą nosił do święta ,,Trzech Króli”. Dzięki tej wstążce było wiadomo, gdzie w najbliższym czasie będzie wesele.
 
Osobnym świętem rodzinnym było święto św. Szczepana. Był to dzień tradycyjnych odwiedzin krewnych, sąsiadów i znajomych oraz składania sobie życzeń. Należy wyjaśnić, że w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia odwiedziny nie były wskazane.
 
Odwiedziny rozpoczynano następującym brzmieniem:
,,Na szczęście, na zdrowie
Na to Boże Narodzenia…”
 
Po tym wstępie recytowano dalsze życzenia:
,,Żeby się wam darzyły
Gąski czubate, kury siodłate
Konie z białymi nogami
Krowy z dużymi rogami
Żebyście orali czterema pługami
A nie czterema to trzyma
A nie trzema to dwoma
A jak nie dwoma to jednym
Byle czym godnym – daj Boże.”
 
Następnie przystępowano do ucztowania, podawano słoninę, kiełbasę, polewkę z podrobów, a przepijano wódką.
 
Bardzo ważnym oraz różnorodnym elementem związanym z okresem bożonarodzeniowym były szopki kukiełkowe, później żywe.
Jak podają źródła pierwsza szopka była dziełem św. Franciszka, który miał ją po raz pierwszy zainscenizować prawdopodobnie w 1243 r., w okresie Bożego Narodzenia. 
Widowisko to zbudziło duże zainteresowania wśród zgromadzonych wówczas ludzi i w ciągu następnych dziesięcioleci rozpowszechniło się w całej Europie. W początku XIV wieku jasełka te rozpowszechnili franciszkanie w całej Polsce. Trudno dzisiaj  określić jak wyglądały wówczas pierwsze szopki, wiadomo jedynie, że w XVI wieku były one nieruchome.   
W XVII i XVIII wieku szopka składała się ze stajenki, postaci personifikującą Świętą Rodzinę, Trzech Króli oraz pasterzy. Zakon reformatów i franciszkanów zaczął wprowadzać do jasełek, na wzór francuskich teatrzyków ludowych, lalki ruchome. Dawano im głos braci zakonnych. Zaczęto wprowadzać postacie ludowe, np. Żydzi, Cyganie, żołnierze, wędrowni kupcy, dziady, kaczmarki, Herod, śmierć i diabeł. W celu rozmieszania publiczności i uatrakcyjnienia spektaklu wprowadzono nowe sceny świeckie takie jak: bijących się chłopów, handlarzy zachwalających swoje towary, tańczące pary, przybycie i śmierć Heroda
i inne. Te widowiska były początkowo prezentowane w kościołach, jednak w drugiej połowie XVII w. z uwagi na niecenzuralność słów i humorystyczność scen zakazywano prezentowania figurek ruchomych, można było jedynie używać figurek nieruchomych.
Od tego czasu, kiedy szopka znalazła się poza kościołem i trafiła na ulice miast i do wsi, rozpoczął się jej rozwój. Wzbogacała się jej forma architektoniczna, zaczęła zwiększać się ilość figurek, a teksty były pełne wesołych wstawek o charakterze świeckim, zmieniając się stopniowo w teatrzyk kukiełkowy obnoszony po domach.
W poszczególnych wioskach nabierała lokalnego kolorytu. Architektura szopki była wzorowana na schematach stosowanych na wsiach, zarówno w budownictwie świeckim, jak i sakralnym. Postacie to też personifikujące osoby popularne w danej okolicy, chociaż nie zawsze akceptowane i lubiane. Ten zwyczaj w wielu miejscach dotarł do początków XX wieku. Jej upadek został spowodowany zmianami kulturalnymi, społecznymi i obyczajowymi wsi. Dodać należy, że obchód szopki zaczynano o zmierzchu a kończono późną nocą. W latach dwudziestych ubiegłego wieku zaczęła swój triumf ,żywa szopka” zwana w niektórych miejscowościach (Rabka, Jurków) Herodami, jakkolwiek szopki kukiełkowe były pokazywane w styczniu, to ta wyłącznie w okresie godów. Tego okresu starano się przestrzegać.
Żywa szopka stanowiła przedstawienie o charakterze jasełek, w których udział brała duża grupa osób ubranych w odpowiednie kostiumy. Był i król herod, marszałek, trzej królowie, żołnierze Heroda, anioł, śmierć, diabeł, Żyd i dziad. Głównym tematem tych jasełek to losy króla Heroda, jego zbrodnia i kara, jaka go spotkała. Owe widowisko  posiadało zbliżoną kompozycję, jednak teksty znacznie się różniły.
 
Uczestnicy zwani  kolędnikami przychodzili pod dom i śpiewali kilka kolęd, a następnie prosili gospodarza o wpuszczeni go do domu:
,,Przyszliśmy do was po kolędzie,
Niech wam za przykro nie będzie,
A czy będzie czy nie będzie
Tośmy przyszli po kolędzie.”
 
W rejonie limanowskim i szczyrzyckim jeszcze na koniec dodawali:
,,Bo Pan Jezus gdy się narodził
To sam po kolędzie chodził”.
Następnie przybysze pytali:
,,Wiecie gospodarzu pocimy do was przyszli?”
 
A gdy Gospodarz zapytał ,,Po coście przyszli?” kolędnicy odpowiadali:
,,Abyście nam dali świńskiego ciała
Aby się Wasza dusz do nieba dostała.”
 
Wówczas kolędnicy przebrani w maski rozpoczynali spektakl. Teksty zespołów szopkarskich, chociaż różne, nawiązywały do aktualnych wydarzeń w swojej okolicy.
Inną powszechną, a może i najciekawszą formą przedstawienia, którą przedstawiali kolędnicy to turoń, dziad i gwiazda. W skład orszaku przebierańców wchodzili: turoń (w okolicach Rabki i Lachów Szczyrzyckich turonia nazywano ,,bykiem” lub ,,byczkiem”),  Cygan, Żyd, dziad, muzykanci oraz chłopak niosący gwiazdę. Oni także życzyli gospodarzowi pomyślności, robili to za pomocą pewnych zabiegów magicznych.
Aktorami spektaklu – widowiska, podobnie jak w poprzednio omówionych obrzędach byli młodzi mężczyźni, zdarzali się też w wieku starszym. Role aktorów grających turonie, dziada i Żyda były trudne, wymagały dużego doświadczenia, dlatego wykonywane było przez średnie lub starsze pokolenie. Po wejściu do domu gospodarza dziad przy pomocy Żyda wprowadzał opornego i figlarnego turonia. Następnie zwracał się do muzykantów:
,,Zagrajcie turoniowi
bo turońka głowa boli,
a czy boli, czy nie boli
Zagrajście ta turoniowi.”
 
Turoń w tym czasie tańczył, przy muzyce skrzypiec, kłapiąc w takt melodii pyskiem i dzwonił zawieszonym na szyi dzwonkiem. Nieco późnij rozpoczyna gonitwę biega po całej izbie, dziewczęta i kobiety stara się bóść rogami, wykonywał różne ruchy, straszył dzieci, wyskakiwał na ławy i stół.
W tym czasie dziad starał się poskromić, okładając kijem.
Przedstawienie kończyło się chóralnym odśpiewaniem kolęd. 
 
AS
 
Literatura:
1.Edward Wojtusiak, Kultura ludowa w dolinie górnej Łososiny, Wierchy, Dobra-Kraków 2011, 
2.Jan Cepielik, Boże Narodzenie w Rabce i w okolicy powiatu myślenickiego, w: Lud, t. X, Kraków 1904,
3.Jan Bujak, Zarys kultury ludowej okolic Rabki, Wydawnictwo Muzeum im. Władysława Orkana, Rabka
1961,
4.Jan Bujak, Ludowe obrzędy doroczne w okolicach Rabki, Rabka 1972,
5.Maier, Zachować i odnowić wiarę, w: Kronika chrześcijaństwa, Warszawa – Londyn 1998
6.Zabytki architektury polskiej, Warszawa, 1998, 
7. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Wrocław 1970, 
8. Marek Gładysz, Chłopski kalendarz ideograficzny, w: Zeszyty Naukowe UJ, Prace etnograficzne,
Kraków.

tradycyjny turoń kolędniczy oraz gwiazda  – występ zespołu kolędniczego z Podłopienia podczas „Tymbarskiej wigilii 2023”

 
 
 
 
 

Okruchy historii – okres 1916-1935, ks.proboszcz Józef Szewczyk, spotkanie opłatkowe

Na fotografii ksiądz Józef Szewczyk -proboszcz parafii Tymbark w latach 1916 – 1935 – podczas opłatkowego spotkania z młodzieżą z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Tymbarku – oryginalna fotografia oczywiście przed 1935. 

W pracy z młodzieżą księdzu Szewczykowi pomagała jego siostra Bronisława Szewczykówna. Spotkania opłatkowe najczęściej organizowane były, i są, w okresie tzw,godów, czyli od Świąt Bożego Narodzenia do Uroczystości Objawienia Pańskiego (Trzech Króli).

Z archiwum KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK.

 

„Żyła dla innych” – o Bronisławie Szewczykównej pisał Stanisław Wcisło

Idąc z Rynku w kierunku kościoła wchodzimy na ulicę Bronisławy Szewczykówny. Okazuje się, że młodsze pokolenia naszej miejscowości albo w ogóle nie wiedzą, albo wiedzą bardzo mało o bohaterce tej uliczki. Warto więc przypomnieć i przybliżyć nieco osobę, której nazwisko uwiecznione zostało w nazwie ulicy, jako hołd i podziękowanie za pracę, jaką włożyła w wychowanie i nauczanie wielu roczników młodzieży tymbarskiej.
Bronisława Szewczykówna urodziła się 1 września 1887 roku w Szczyrzycu, jako córka Julianny i Jana Szewczyka – oficjalisty rolnego majątku 00 Cystersów. W Szczyrzycu też ukończyła szkołę podstawową prowadzoną przez Cystersów.
Szkoła ta – jak na ówczesne czasy- stała na wysokim poziomie. Ukończyło ją szereg wybitnych osobistości, z których wystarczy wymienić takie nazwiska jak: Franciszek Szmaciarz (Smreczyński) – literat tworzący pod pseudonimem Władysław Orkan, dr Sebastian Flizak z Mszany Dolnej – znany pedagog, ludoznawca, wieloletni prezes Oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, dr Władysław Gębik – znany działacz kultury na Śląsku oraz Warmii i Mazurach, wieloletni dyrektor polskiego gimnazjum w Kwidzynie.
Dalszą naukę Bronisława Szewczykówna kontynuuje w Bochni, a następnie – w Seminarium Nauczycielskim w Krakowie, gdzie w roku 1910 otrzymuje patent na nauczycielkę szkół ludowych. Następnie kończy Wyższy Kurs Nauczycielski we Lwowie, a po nim – dwuletnie Studium Wszechnicy Polskiej w Warszawie, pod kierunkiem dr Radlińskiej, znanego pedagoga.

Karierę nauczycielską rozpoczyna w Okulicach i Łapanowie. W latach 1909-1919 uczy w Gorlicach, z których przenosi się do Tymbarku, by, poza pracą nauczycielską, opiekować się chorowitym bratem, który od 1916 roku był w Tymbarku proboszczem.
W 1924 zostaje przeniesiona do Szopienic k/Katowic. Tamtejszy klimat nie odpowiada jednak jej zdrowiu. Zostaje więc w 1926 roku przeniesiona do Skrzydlnej, gdzie do roku 1930 pełni obowiązki kierowniczki szkoły. Jednocześnie nadal pogłębia swą wiedzę ucząc się w Studium Pracy Społecznej. Już wówczas znana była z pracowitości i zaangażowania w pracę społeczną w środowisku. Świadczy o tym choćby opinia, jaką wydana została przez Wydział Rady Powiatowej w Limanowej w czasie starania się przez nią o przyjęcie na w/w Studium.

Oto odpis tej opinii:
„…L.dz.3232/28/S, Limanowa 23.06.1928. Zaświadczenie.

Poświadczam, że P.Br.Szewczykówna Kierowniczka 3-klasowej Szkoły Powszechnej w Skrzydlnej od czasu swego pobytu w tutejszym powiecie rozwinęła bardzo energiczną akcję na polu podniesienia oświatowego, kulturalnego i gospodarczego ludu wiejskiego. Dała przede wszystkim przykład jak należy pracować prowadząc własnej gminie kurs gospodarczy dla dziewcząt, Koło Młodzieży, któremu przewodniczy, teatr ludowy, bibliotekę ludową im. Żeromskiego; biorąc wybitny udział w zorganizowaniu dobrej wiejskiej kapeli, a zwłaszcza w założeniu spółdzielni mleczarskiej, przyczyniającej się do znacznego podniesienia dobrobytu całej okolicy. Odznacza się głębokim ujęciem problemów społecznych, okazuje wielkie zrozumienie i odczucie potrzeb życia wiejskiego oraz niezwykłą umiejętność w przeprowadzaniu zamierzeń na trudnym z natury terenie oraz w użyciu skutecznych sposobów dla osiągnięcia celów swej pracy.

Powyższe poświadczenie wydaje się celem załączenia go do podania na studium pracy społecznej.
Komisarz Rządowy (Marossnyi).”

Już sama treść tego zaświadczenia dobitnie charakteryzuje postać Pani Bronisławy, a przecież był to dopiero początek jej pracy zawodowej.

W roku 1930 wraca do Tymbarku, gdyż stan zdrowia księdza Józefa Szewczyka pozostawia wiele do życzenia i wymaga on stałej opieki.
Pani Szewczykówna łączy więc pracę nauczycielską z opieką nad bratem. Nadal każdą wolną chwilę poświęca młodzieży, a także starszym, włączając się w organizowanie życia kulturalnego. Szczególnymi sukcesami mógł się pochwalić prowadzony przez nią chór kościelny. To dzięki jej pracy w czasie nabożeństw śpiewał „cały kościół” i to na głosy. Osobny rozdział w jej życiu to okres okupacji. Jako prawdziwa Polka nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Wszędzie, gdzie było to możliwe, manifestowała swą przynależność do narodu polskiego.
Uczyła młodzież języka polskiego, historii narodu polskiego i innych przedmiotów na tajnych kompletach we własnym domu, narażając się na represje ze strony okupanta.
Znając doskonale język niemiecki (przez dłuższy okres przebywała w Grazu) pisała ludziom podania i prośby odnośnie wszelkich spraw, zwłaszcza o uwolnienie z obozów, aresztów czy przymusowych prac na terenie Rzeszy.

Po wyzwoleniu ze wzmożoną werwą pracuje nad kształceniem młodzieży,  by jak najszybciej odrobić stracony w okresie okupacji czas. Niestety, jej zapał i „zbytni” patriotyzm nie spodobały się władzom nowego ustroju i w 1950 roku zostaje przeniesiona w stan spoczynku.

Nie zaprzestaje jednak pracy. W 1951 ponownie zaczyna uczyć jako nauczycielka kontraktowa języka polskiego, muzyki i zajęć świetlicowych w Zasadniczej Szkole Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Tymbarku, gdzie uczy do roku 1959, tj. do czasu definitywnego odejścia na emeryturę z powodu mocno nadwyrężonego zdrowia.
Również i w tej szkole daje się poznać jako doskonały pedagog i wychowawca młodzieży oraz organizator życia kulturalnego. Prowadząc chór oraz zespół recytatorski urządza liczne imprezy kulturalne na terenie Tymbarku oraz wyjeżdża z młodzieżą na imprezy międzyszkolne do różnych miejscowości w kraju (Kraków, Legnica, Sandomierz, Warszawa i inne), zdobywając dla szkoły dyplomy wyróżnienia i nagrody za zajmowanie najlepszych miejsc oraz specjalne dyplomy uznania za umiejętność kulturalnego zachowania się młodzieży, gdyż różnice w zachowaniu się młodzieży z Zasadniczej Szkoły Przetwórczej w Tymbarku, a młodzieży z innych szkół były wyraźnie widoczne podczas takich spotkań. Dzięki wrodzonym cechom, jakie posiadała Pani Szewczykówna, a także dzięki obowiązkowości i pracowitości była osobą powszechnie szanowaną i lubiana – tak przez nauczycieli współpracujących, jak i przez młodzież oraz szerokie warstwy miejscowego społeczeństwa. Była wprawdzie wymagającą, z czego młodzież zdawała sobie sprawę, jednakże była sprawiedliwą i nie skrzywdziła nikogo.
Potrafiła wytknąć błędy i niedociągnięcia, ale jednocześnie starała się usprawiedliwić je oraz wskazać możliwości ich naprawy, czy drogę postępowania pozwalającego na unikanie ich w przyszłości.
Z natury była osobą spokojną, opanowaną i pogodną, starającą się nawet w tragicznych momentach wyławiać zawsze choćby najmniejszy pierwiastek optymistyczny, który powodował uśmiech i rozluźnienie. Lubiła żarty, ale tylko takie, które nie powodowały ośmieszenia, poniżenia czy lekceważenia innych. Często, by wywołać śmiech lub rozładować drażliwą sytuację, sama starała się być powodem żartów. I taką pozostała do ostatniego dnia życia, tj. do dnia 24 kwietnia 1968 roku, kiedy to zmarła w limanowskim szpitalu – właśnie w trakcie opowiadania jakiegoś żartu.

Jej pogrzeb był wspaniałą manifestacją tutejszego społeczeństwa, przede wszystkim – jej byłych wychowanków, uświetnioną dużym gronem księży, z biskupem Bednarczykiem na czele.

Charakteryzując sylwetkę Bronistawy Szewczykówny nie sposób oprzeć się refleksji, że cała jej działalność wynikała nie z pobudek inspirowanych przez różnego rodzaju metody poleceniowo- nakazowe, a raczej była tworem jej osobowości, ukształtowanej przez głęboko zakodowane zasady etyki katolickiej, ze szczególnym uwzględnieniem miłości bliźniego.
To co czyniła było zawsze jasne, rozsądne i pożyteczne, nie było nigdy obliczone na efekt w sensie pochwał i wyróżnień. Pochwałą dla niej i nagrodą było własne zadowolenie z dobrze spełnionego obowiązku wobec Boga, Ojczyzny i społeczeństwa.
Do końca życia Bronisława Szewczykówna pozostała osobą wolną, a mimo tego nigdy nie czuła się osamotniona. Na każdym kroku spotykała się z życzliwością tych, których wychowywała, uczyła kochać i szanować bliźnich.

Niechaj jej postać będzie dla nas wszystkich, a szczególnie dla młodych, wzorem, jak żyć i pracować.
Cześć Jej pamięci !
 
Stanisław Wcisło
 
Artykuł Stanisława Wcisło opublikowany w 1995 roku w Głosie Tymbarku nr 22
 
Uzupełnienie artykułu przez KOLEKCJĘ PRYWATNĄ TYMBARK:
Bronisława Szewczykówna w żałobie po śmierci brata księdza Józefa Szewczyka – po jej prawej ręce Zofia Turska ostatnia dziedziczka majątku Tymbark – oryginalna fotografia z drugiej połowy lat 30. XX wieku ( fragment ) – Tymbark na starej fotografii – zbiory własne
 

Bronisławy Szewczykówny wpis do pamiętnika uczennicy z czasów niemieckiej okupacji. Tymbark – własne zbiory archiwaliów

Referat Bogusława Sowy (1955-2019) wygłoszony w 1993 roku podczas obchodów Święta Niepodległości

PO  LATACH  NIEWOLI 

Dzień 11 listopada 1918 roku. Data ta należy niewątpliwie do najważniejszych w naszych narodowych dziejach. W tymże to roku na  nowo powstaje niepodległe państwo polskie.
Wielkość naszego państwa i jego potęga zaczęła chylić się ku upadkowi już w XVII wieku. W XVIII wieku nasze państwo ogarnęła anarchia grożąca w niepodległy byt naszego narodu (wtedy jeszcze szlacheckiego). Polska upadała z winy obcych monarchii, jak też z winy samych Polaków zadufanych w sobie.
W końcu XVIII wieku, w wyniku niekorzystnej dla nas sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej państwo polskie utraciło swoją suwerenność.
W okresie licznych i krwawych powstań narodowych (w większości w XIX wieku) Polacy zmuszeni byli stawiać na samych siebie.
Po 123 latach niewoli narodowej Polska odzyskała niepodległość, zaś na arenie międzynarodowej odbiło się to różnym echem. Niektórzy, jak Mołotow, nazywali ją „bękartem traktatu wersalskiego”, Stalin – „przepraszam za wyrażenie państwo”, Lord George „defekt historii”. 

Niepodległość została wywalczona w większości własnym wysiłkiem i krwią. Polska powstała po upadku trzech ościennych mocarstw zaborczych, których dalsze plany zaborcze w I wojnie światowej zakończyły się fiaskiem. Nie została, wbrew niektórym obcym opiniom, powołana tylko przez traktat wersalski, nie została też, jak chcieli wówczas zachodni i wschodni nasi sąsiedzi, państwem marionetkowym.

Należy pamiętać, że przed nową Rzeczpospolitą stanęło bardzo wiele problemów. Należała do nich niezwykle trudna sytuacja międzynarodowa, a z nią – negatywne opinie na temat samych Polaków i ich przywódców. Następnie – trudna sytuacja gospodarcza i ekonomiczna, gdyż wszystkie główne drogi wiodły nie do Warszawy, ale przeciwnych kierunkach, do ościennych stolic. Kolejnym problemem były zniszczenia wojenne i wielonarodowościowy skład społeczeństwa, w którym aż do 1939 roku różne nacje były specjalnie podniecane przez Niemców i Związek Sowiecki do siania
niepokoju..
Mimo tych trudności państwo polskie zdobyło sobie wysoki prestiż na arenie europejskiej.
W latach 1939-45 nasz naród doznał kolejnych bolesnych doświadczeń, tak z zachodu, jak i ze wschodu i
według kolejnych totalitarnych zaborców miał zostać raz na zawsze unicestwiony. Na dodatek mocarstwa
alianckie zagrały naszym losem, byliśmy kartą przetargową w traktatach – teherańskim, jałtańskim i
poczdamskim i zostaliśmy oddani pod opiekę wschodniego „brata”.

O dniu 11. listopada możemy mówić otwarcie od niedawna, bo od 1989 roku [od red.: referat z 1993 roku]. W owym roku mogliśmy bez ogródek i szykan powiedzieć o naszej historii, religii i tradycji. Wydawało się, że wraca okres rozwoju i spokoju, tolerancji, prawa i samorządności.
Okupiona wielkimi i heroicznymi zmaganiami niepodległość wydaje się być obecnie ponownie zagrożona. Tym razem z większej winy samych Polaków, którzy w tej czy innej partii chcą, jak przed 300 laty Radziwiłłowie, dzielić postaw sukna.
W nasze życie wkradło się chamstwo, obskurantyzm, prywata, niesprawiedliwość, a nawet prawo pięści.
Patrząc na pomniki z lat I i II wojny światowej oraz późniejszego okresu walki z dyktatem totalitarnym należy pamiętać, że tylko jednością i scaleniem wspólnych sił możemy uniknąć wielu kłujących nas
problemów, uniknąć obcej dominacji; dominacji może nie w sensie czysto politycznym, ale moralnym i ekonomicznym.

Bogusław Sowa

Bogusław Sowa – portret/karykatura podarowany przez uczniów z ZS Nr 1 w Limanowej (autor nieznany) 

Parafia Tymbark – obraz „Trójcy Świętej” powrócił po renowacji do parafialnego kościoła

Została przeprowadzona renowacja (oraz wykonano ozdobną ramę) obrazu Trójcy Świętej, który kiedyś był umieszczony w głównym ołtarzu – jako zasłona obrazu głównego. Ze względów konstrukcyjnych nie udało się go przywrócić na jego pierwotne miejsce. Kolorystyka obrazu, jak też styl, może świadczyć, że obraz ten został namalowany wraz z obrazami „Drogi Krzyżowej”, czyli 140 lat temu (obrazy Drogi  Krzyżowej są z 1883 roku).

Obraz został zawieszony na ścianie bocznej, na przeciwko ambony.

Obraz św. Jana Pawła II ma trafić, w czasie konserwacji, do jednego z bocznych ołtarzy.  

IWS

zdjęcia: IWS