Walczył o wolną Polskę – sierżant Ludwik Smoter z Piekiełka

Ludwik Smoter ur. w Piekiełku (nr 38), przed wojną wojskowy w stopniu sierżanta w Korpusie Obrony Granic. Brał udział w wojnie obronnej w 1939 roku. Następnie działał w konspiracji. Po wojnie nie ujawnił się jako wojskowy, przed ówczesnymi władzami, z uwagi na grożące mu represjami. Pracował w Tymbarku, miał żonę Kresowiankę oraz trzech synów Jerzego, Leszka i Kazimierza. Jego syn Jerzy Smoter, który mieszka w Tymbarku, prezes Związku Pszczelarzy, otrzymał wysokie odznaczenie za utrzymanie starej rasy pszczół polskich wpisanych na listę pszczół chronionych.

Tak w 2016 roku sylwetkę sierżanta Ludwika Smotra przedstawił portalowi Pan Zenon Duchnik.

Teraz dzięki synowi Leszkowi możemy lepiej  poznać  życie, walkę o wolną Polskę, sierżanta Ludwika Smotra. 

Ludwik Smoter był synem Jakuba i Marii z domu Nowak. Urodził się w Piekiełku w 1904 roku. Do wojska polskiego wstąpił w 1926 roku, gdzie pełnił do 1939 roku służbę jako podoficer zawodowy. Brał czynny udział w kampanii wrześniowej. 17 września 1939 r. jako żołnierz batalionu Czortków, wraz ze swym oddziałem, stawił opór nawałnicy wojsk sowieckich. Przewaga wojsk sowieckich była miażdżąca, batalion pomimo bohaterskiej walki uległ rozbiciu.

Tak wspomnienia Ojca pamięta syn Leszek: „Żołnierze nasi znaleźli się w krytycznej sytuacji. Sowieci rozstrzeliwali jeńców, a jeszcze gorzej było szukać schronienia na wioskach zamieszkałych przez Ukraińców,  bo tam konało się w wyrachowanych męczarniach. Ojciec Opatrzności Bożej zawdzięcza to, że przeżył, bo stał przed plutonem egzekucyjnym dwa razy, a raz ukraińska bojówka na jego oczach zmasakrowała polskich tułaczy, uciekinierów z Polski centralnej. Ojciec znał typowe zachowania Sowietów, był ostrożny w swym zachowaniu, wstrzemięźliwy w słowach i dopiero w ostatnich latach życia opowiedział mi co zawdzięcza Opatrzności Bożej.”

Sierżant Ludwik w listopadzie 1939 roku powrócił w rodzinne strony, gdzie nawiązał kontakt ze swoim ostatnim przełożonym kpt. Michałem Baranem.

W 1942 roku oficjalnie wstępuje do AK. Przysięgę odebrał kpt.Jan Lerantowicz (pseudonim „Stary”).

Działając w Placówce „Tymbark”, pod pseudonimem „Rampa”,  werbował nowych członków do organizacji, przeprowadzał szkolenia, w latach 1942-1943 pełnił funkcję dowódcy placówki (funkcję tą przekazał mu Szymon Pyrć, pseudonim „Jaskółka”.) Brał też udział w przyjmowaniu zrzutów lotniczych w rejonach Szczawy.

W 1944 roku Placówkę „Tymbark” odbiera ppor. Władysław Wietrzny, a Ludwik Smoter pełni funkcję podoficera gospodarczego, do czasu wyzwolenia.

Po wojnie Pan Ludwik pracował w „Społem”, potem w PZGS Limanowa. Działał w SKR Tymbark, Banku Spółdzielczym oraz  w GS Tymbark. Za pracę zawodową i społeczną otrzymał Złoty Krzyż Zasługi.

IWS

Ludwik Smoter

rok 1938, sierżant Ludwik Smoter (w środku) z żołnierzami

 

 

 

dom rodzinny w Piekiełku nr 38 (budynku już nie ma)

“Gdy Marcinowa gęś w wodzie, Boże Narodzenie w lodzie, albo na odwrót” – i inne listopadowe porzekadła przypomniane przez Starego Gazę

Ani się cłek nie łobejrzoł, jako wartko rozajcowo minoła, listopod się zbliżo ku kłońcowi, grudzioj, cyli poniekont Adwentowy miesionc jus na karku, to ji jus kacki i gynsi pozabijane, boć pszecio świotygo Morcina jus beło (11 listopada), a Kosprzycka godała ze:
Na świotygo Morcina  nojlepse: tłusto goś i dzbon wina.

I zabawa, i  chuloj dusa.

Na Morcina jak Kosprzycka zabiuła piyrsom gynś to zafse paczała jako ta gynś jes, jakom mo pierś, bo:
Pierś s Morcinkowe gynsi bioło, to ji  zima bydzie statkowało.

Ze świotym Morcinom to jesce miała takie powiedzonia:  Gdy Morcinowo gynś f wodzie Boze Narodzonie f lodzie, lebo na łodwrot,
Gdy wiater łode połdnio f wilijo Morcina, bydzie lekko zima.

No Morcina jus momy za sobom, a jus se myślim ło zblizajoncym się casie chulanek, bo tero jus mozno hulać do zopust, cyli do postu, cyli do środy popielcowe. Co inksego downi, zacynali potajcofki f chałupak f świotom Katarzyne to jes 25 listopada, a kłońcyli ło pu nocy s soboty na niedziele pszet Adwyntom, i hulali bo Kosprzycka godała tak ze:
 „śfioto Katarzyna kluce pogubiuła, śfioty Jyndrzyj kluce znaloz i skrzypecki zamknoł zaroz”
bo to pszecio
    „świoto Katarzyna Adwynt zacyno, ale świoty Jyndrzej jesce mondrzej, cyli jus na gienałt kłoniec hulanki i picio gorzołecki, cza się zaconć beło umortfiać, pościć”

i skłońcyło sie ze:
świoty Jyndrzyj grzychom, a Kaśka śmiychom;  bo pszecio świoto Katarzyno, Adwynt zacyno.

Ale listopod mioł jesce f sobie cosik jennego, na co wyglondały młode dziywki, ano s utynskniyniom cekały na wiecor Jyndrzyjowy, bo ftedy se wrozyły, a to loły wosk pszczeli, a musioł być tegorocny, cyli loły rostopiony wosk pszes dzoirke łot kluca, a kluc musioł być łot izby, a to  piekły takie małe placki s zytnie mołki umielone f zarnowce,  ale cza beło kryncić f drugom strone,cyli f lewom, i co poniekont beła sztuka umleć, bo kamiyj młyjski beł specyjalnie pokuty, cyli beł taki specyjalny łoskard, i  cza beło tak troski po łuku nakuwać te kamionie młyjskie, i tak ton co beł nieruchomy na spodzie mioł takie łuki , ze jak by sie krociuł f prawo to by zabiyroł do środka  zboze, ale ze łon beł nieruchomy, to tys te naciyncia spełniały inksom role. Wozne beło coby nie pomylić sie i nie nakuć źle gornygo kamionia, musioł być tako samo nakuty jak ton dolny, jak lezeli koło siebie, i ftej kiej sie go połozyło na wiyrchu, to wyglondało tak ze jedon pokuty beł f prawo a drugi f lewo, a to dlotygo ze ziorka fpodały f te rowecki i jak sie krynciuło f prawo to ziorko sie krusyło i coros bardzi zblizało sie do kraja. To tys lotygo beło sztukom umleć zbozo krynconć f lewo, bo jako by paczeć to nijako zboze nie kciało wylatywać na skraj, ino pchało sie do środka  tymi rofkami.

No ale jak jus ktoro miała  jus gorść umełtego  zyta, to, to musiała zarobić ciasto, coby upiyć takom małom gomułke, a zeby mieć ciasto cza mieć wode, a ło tom wode to nie beło trunno, gorzy jom beło przyniyś, bo cza jom beło f wiaderku nabrać ze studni i potym  przyniyś telo wody coby dobre ciasto zrobić, coby nie zbyło i coby nie brakło do te mołki. Problym s wodom polygoł na tym ze cza jom beło nabrać gymbom s wiaderka i f gymbie przyniyś do chałupy i wloć do tyj zytnie mołki, wyrobić placek i upiyc.
Kiej jus te placki beły upiecone, a kłozdo wiedziała ktory jes jyj, to fpuscały do chałupy wygłodniałego psa i cyj placek porwoł to ta poniekont miała scynście, a nojwiokse to ftej jak  pies  chapnoł i zezar  zaros placek, bo licyła ze pewnikom po Nowym Roku  nie bydzie jus pannom, tako samo jak pies s plackom polecioł f pole, to tys mogła licyć na wartkie wydanie, nojgorzy jak psiucha wjechała pod łosko, bo ftej groziuła śmierć właścicielce placka.

Beło tys wrozenie s misek, kładły dziywki trzy miski na stole do gory dnom i pod jenno fkładały rute,  lebo miyrt, pod drugom rozaniec, a pod trzeciom pieścionek złoty, i łobracało sie takom dziywkom co kciała se zawrozyć, łobracało sie niom, a potym s pomiysanyk misek wyciongała;  jak rozaniec to bydzie zokonnicom, jak miyrt, lebo rute,  to bydzie starom pannom, a jak pieścionek to wartko bydzie wesele.
I jesce łotuchy dodawały i kołki f płotak, co go to wiecor licyły, a jak kciały wiedzieć s ktore strony bedzie mieć chłopa to wiecor nasuchiwały, s ktore strony usłysy piyrse scekanie psa…… hej

No, ale coby syćkie wrozby sie spełniuły i miały tom carownom moc, cza beło pościć cały, caluśki dzioj…… hej

stary gazda cdn…..