Kazanie Prymasa Stefana Wyszyńskiego na zakończenie spotkania (5-6.11.1967) z alumnami powracających z wojska

W ŚLADY CNÓT MATKI WIECZYSTEGO KAPŁANA

Do alumnów wyższych seminariów duchownych powracających z wojska
Jasna Góra, kaplica Matki Hożej, 6 listopada 1967

 
Umiłowana Młodzieży duchowna! Drogie Dzieci Boże!
Wasza dziękczynna pielgrzymka na Jasna Górę do Matki Bożej Zwycięskiej po zakończeniu służby wojskowej, gdy wracacie znowu do pracy w uczelniach duchownych, gromadzi Was u stóp Matki Pięknej Miłości, Stolicy mądrości i Panny roztropnej, Matki naszej i Matki Kościoła. Czyńcie to, Najmilsi, w duchu wskazań, które daje nam Sobór Watykański II, ukazując Maryję obecną w dziele Chrystusa, sprawowanym w Kościele – w dziele ożywiania i uświęcania dzieci Bożych.
Zapewne, będziecie tu czynić postanowienia, zwłaszcza że okoliczności waszego życia Wam to dyktują. Nie spodziewaliście się takiej przerwy w studiach akademickich, dla niektórych z Was niemal na progu kapłaństwa. Ale jako ludzie rozumni, spokojni, dojrzali, wszystko rozumiecie, że wszystkiego czegoś się uczycie, wszystko Wam pomaga do dobrego Dlatego stanęliście dzisiaj przed Matką Kościoła, tu, na Jasnej Górze Zwycięstwa.
 
W CZYM MOŻECIE NAŚLADOWAĆ MARYJĘ
Pytacie, w czym możecie Ją naśladować? Przed oczyma waszej duszy stanęło bowiem zagadnienie naśladowania Maryi. Jesteście oswojeni z ideą naśladowania Chrystusa – wczytujecie się wszak z upodobaniem w niewielką książeczkę Tomasza a Kempis… A dzisiaj, idąc za wskazaniami Soboru, macie nauczyć się łączenia naśladowania Chrystusa z naśladowaniem Maryi. Taka jest bowiem wola Boża w ekonomii zbawiania świata. Dobry Bóg zapragnął zjednoczyć w dziele zbawczym Tych Dwoje – Jezusa i Maryję. Rozumiemy, jako teologowie, że każde z tych Dwojga ma własne, nieco odmienne, choć wspólne zadanie. Naśladujemy Chrystusa jako Boga-Człowieka i Wieczystego Kapłana. Ale naśladujemy również Maryję, jako Matkę Boga-Człowieka, Matkę Wieczystego Kapłana i Służebnicę Pańską.
Gdy patrzymy w Jej spokojne oblicze w światłach Ewangelii, dostrzegamy rysującą się w naszej wyobraźni skromna, spokojną, zrównoważoną, wrażliwą Panienkę z Nazaret. I dla Niej było zaskoczeniem nowe powołanie, jak dla niejednego z Was zapewne było zaskoczeniem wasze powołanie. Zastanawia nas jednak umiejętność rozważania, jaka cechuje Maryje. Słucha spokojnie i pyta: Jakoż się to stanie”? Rozważa, co by to było za pozdrowienie? – Jest to właściwość ludzi dojrzałych, którzy nie działają odruchowo, namiętnie, porywczo, ale ważą słowa i rozmyślają je w sercu swoim.
W waszych wieloletnich studiach filozoficznych i teologicznych, przez które przygotowujecie się do kapłaństwa, rozważanie i namysł jest zjawiskiem zwykłym i niezbędnym. Rozumiecie dobrze, że głęboka wiedza, to nie tyle wiedza wszechstronna, ale wiedza rozważna, przemyślana i głęboko przeżyta. Dzisiaj wasz wysiłek – i podejmowanie studiów – podobny jest do wysiłku, który świat współczesny musi podejmować w dziedzinie intelektualnej, duchowej, kulturalnej, moralnej i społecznej. Kończy się czas ignorantów i półinteligentów. Świat, który się zawiódł na ludziach o gwałtownych namiętnościach, ale skromnej wiedzy, oczekuje dzisiaj od ludzi dojrzałości umysłowej i duchowej, opanowania odruchów i skierowania ich do rozważnego a rozumnego działania.

Od kogóż, jeśli nie od kapłanów, można dziś wymagać i oczekiwać takiej właśnie postawy duchowej, takiej dojrzałości i spokoju dla skutecznej pracy! Przyglądajcie się w tym Matce Boga-Człowieka, Dziewczęciu, które zostało zaskoczone niezwykłym zwiastowaniem. Cóż Ona robi, jak się zachowuje? Ma tyle wewnętrznej równowagi, że spokojnie rozważa w sercu swoim, cóż by to było za pozdrowienie.. Jej wniosek jest jedynie słuszny: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Naśladujcie w tym Matkę Boga- Człowieka i Matkę waszą.
Ale to, co nas szczególnie zastanawia, to niezwykła wrażliwość Maryi na głos Boży, Zapewne działanie Zwiastuna było bardzo dyskretne, ale zastało Maryję przygotowaną i dlatego dosłyszała Jego głos. I od Was oczekuje się wewnętrznej uwagi, wrażliwości na głos Boży. Jesteście ludźmi  duchownymi i wiecie dobrze, że życie duchowe wymaga wewnętrznego skupienia, uwagi i pokoju, abyście usłyszawszy głos Boży, nie zagubili go i nie zatwardzali serc waszych. Duch Boży nieustannie mówi Kościołowi, a Wy jesteście Kościołem Bożym! Duch Boży mówi więc nieustannie do Was i nieustannie Wam doradza. Jakże musicie być przyzwyczajeni do „głosów Bożych”, które w Was mówią!
To, co mamy dalej naśladować w Maryi, to Jej uległość woli Bożej. Miała swój ideał. A jednak, gdy Bóg postawił przed Nią nowe zadanie, oświecona Duchem Bożym, od razu  je przyjęła i odpowiedziała na nowe zadanie jako Służebnica Pańska.
Jesteście kapłanami i będziecie mieli ciągle w swym kapłańskim życiu podobne sytuacje. Będziecie powoływani do coraz to nowych zadań. Niedawno prasa podała informację o arcybiskupie anglikańskim, który zastanawiając się nad sytuacją Kościoła anglikańskiego, oderwanego od Kościoła rzymskiego, mówił, że trzeba będzie od duchownych anglikańskich zażądać większych ofiar, aby byli bardziej gotowi i dyspozycyjni – jak się dziś mówi – na potrzeby swego Kościoła. Jeżeli mówi to duchowny anglikański, domagając się przynajmniej od pewnej części duchownych anglikańskich ofiary z życia rodzinnego, aby byli bardziej użyteczni dla ich Kościoła, oderwanego od Kościoła rzymskiego, to jakoż bardziej my, Najmilsi, kapłani Kościoła Chrystusowego, musimy być zawsze gotowi do walki przeciwko mocarzom ciemności, walki, w której trzeba wszystko poświęcić, aby skuteczniej i owocniej zwyciężać szatana i jego nasienie!
Przykład tej gotowości na wolanie Boże daje nam Maryja. Oto jestem! Oto ja. Każdy z Was będzie musiał to często powtarzać: Adsum… Adsum .. Nie tylko w czasie święceni, ale i wtedy, gdy biskup będzie Was potrzebował, aby postać na takie czy inne, mniejsze czy większe, łatwiejsze czy trudniejsze, zaszczytne czy mniej zaszczytne stanowisko, dla wypełnienia zadania, jakie potrzebne jest ludowi Bożemu. 
To, czym możemy się również budować w życiu Maryi i w czym musimy Ją naśladować, a co tak wspaniale przedstawił nam Ojciec Święty Paweł VI w adhortacji Signum magnum, to postawa służby, jaką zajęła Maryja. Po zwiastowaniu – „Zdrowaś, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami” – po takim zwiastowaniu można by wysoko podnieś głowę. Nie było i nigdy nie będzie takiego zwiastowania! Ale Ta najbardziej pochwalona przez Wysłannika Ojca Niebieskiego zajęła właściwe stanowisko: „Oto ja służebnica.”. Królowa – Służebnicą! To my Służebnicę  nazwaliśmy wdzięcznym sercem – Królową. Ona się uważała za Służebnicę. Dojrzała w swej duszy, że Zbawiciel, którego porodzi kwiatu, przyjmie postać Sług, więcej, że będą nawet takie sytuacje zbawcze, w których On będzie jako „robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa”, Takiemu ma służyć Maryja, Błogosławiona między niewiastami, Dla Tego więc, który przyjął postać Sługi, może być tylko Służebnicą.

I Was posyłają jako tych, którzy mają służy, Mówił o nich Chrystus, dając przykład na sobie: ci, którzy zasiądą „przy stołach” Kościoła, którym Wy służyć będziecie, będą większymi, choćby byli maluczkimi dzieciątkami, przysłanymi przez matki na katechizację. Wszystkim macie służyć – i małym dziecinom, które chrzcić będziecie, i tym, których wyzwalać będziecie w konfesjonale, a potem krzepić Ciałem Chrystusowym, i tym, którzy Was otoczą, oblepią, jak to jest dzisiaj w punktach katechetycznych – gromadom dzieci mniejszych lub większych, matkom zaniepokojonym, stroskanym i ojcom umęczonym – wszystkim ludziom! Pomimo wzrostu propagandy o awansie społecznym – jak często kryje się w tym zwykła ironia! – człowiek jest dzisiaj niezwykle biedny i sponiewierany, chociaż ma prawo do szacunku, o czym wszyscy mówią, a czym zajmują się zarówno deklaracje polityczne, jak dokumenty soborowe i encykliki papieskie.
Każdy z Was, Najmilsi, musi być przekonany, że jest posłany jako ten, który służy. Stąd pełny szacunek dla człowieka! Wick XX to przedziwny wiek, w którym człowiek coraz więcej rozumie swoje prawo do szacunku, a równocześnie coraz bardziej jest sponiewierany. I kto stanie przy tym człowieku z przyjaznym ramieniem i z pokorną postawą, jeżeli nie słudzy Kościoła, słudzy Tego, który sam przyjął postać Sługi i narodził się ze Służebnicy Pańskiej?!
Pod tym względem, Najmilsi, musi być przeprowadzona w naszej duchowości ogromna praca, byśmy przezwyciężyli w sobie instynkt władczy i postawę odgórną, a pamiętali, że największym zaszczytem, który nam Bóg ukazuje, jest możność służenia.
Z tym wiąże się również godna do naśladowania w Maryi – postawa wielkiej wrażliwości na potrzeby ludzkie. Często słyszycie na kazaniach odsłanianą Jej wrażliwość na człowieka, zwłaszcza w Kanie, jak pięknie czytaliśmy w dzisiejszym urywku ewangelicznym: „wina nie mają” [por. J 2,3], chleba nie mają, pokoju nie mają, pociechy nie mają, szczęścia nie mają, okrycia nie mają, zdrowia nie mają. Przecież litania loretańska składa się jak gdyby z nieustannych odkryć, czego ludzie nie mają, a czym służy Maryja. 
Do Was będzie należało zaspokajać ludzkie potrzeby. Kościół Was dziś niezwykle na nie uwrażliwia i w swojej Konstytucji pastoralnej o obecności Kościoła w świecie, i we wspanialej encyklice Pawłowej o popieraniu rozwoju ludów, a ostatnio w dokumencie cierpienia i bólu, ogłoszonym przez chorego Papieża – o ludach afrykańskich”. Któż Najmilsi, w tym okresie wielkich rozczarowań i zawodów społecznych całych klas ludzkich, powinien okazać większa wrażliwość na człowieka współczesnego, jak nie my, słudzy Tego, który przyjął postać Sługi?! Patrzcie, jak to pięknie wygląda w Magnificat (Lk 1,46-55]! Widać tu duszę Maryi, ogromnie wrażliwa na głodnych, ubogich, sponiewieranych. Niezwykła jest wrażliwość społeczna Maryi, młodego skromnego Dziewczęcia z malej wioski, na otoczenie, na potrzeby własnego Narodu i całej ludzkości.
I Wy musicie się tego nauczyć. Może nieraz wpadnie Wam do ręki taki lub inny artykuł, w którym chcieliby Was zamknąć w granicach zakrystii czy świątyni, jak gdyby w jakimś getcie. Zawsze będzie to najszczytniejsza służba i najwspanialsze miejsce. Ale Kościól nie może dzisiaj, zwłaszcza po dokumentach soborowych o obecności Kościoła w świecie współczesnym, dać się zamknąć do zakrystii”. Maryja była wrażliwa i na dzieje swojego Narodu, jak Chrystus, który bardzo często podkreślał, że jest posłany do owiec, które zginęły z Narodu izraelskiego. A my jesteśmy posłani do owiec z Narodu polskiego i musimy być wrażliwi i zainteresowani we wszystkich sprawach naszego Narodu.
Nie myślcie, ze Jest to nacjonalizm lub przenikanie ducha religii elementami politycznymi. Nie! Jest to odpowiedzialność biskupów i kapłanów polskich za Naród polski w duchu Chrystusowego nakazu: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je”. Do nas należy iść i nauczać Naród polski, chrzcząc go przez całe tysiąclecia -przez to, które minęło i poprzez nowe tysiąclecie, w którym Wy będziecie pracowali.
W naszym kapłańskim posłannictwie jest więc pewien uniwersalizm posługi, w którym nie możemy się wyrzec niczego bez zdrady naszego posłannictwa. Musimy być wrażliwi na wszystko, wrażliwi przy ołtarzu, w konfesjonale, na ambonie, ale również wrażliwi na progu świątyni i poza świątynią. Wrażliwi na małe dzieci, które przylatują do nas, i na te, które nie przyszły – które nie mogą przyjść i którym nie wolno przyjść. Wrażliwi na rodziny i na to, co się w nich dzieje – czy nie brak im chleba, spokoju, szczęścia. Wrażliwi na dzieje naszej milenijnej Ojczyzny, i to wrażliwi na wzór i modlę Maryi.
Jest to wielki rozdział waszej formacji duchowej, kapłańskiej, który musicie. Najmilsi, samodzielnie rozgryzać i przetrawić, aby zająć należytą postawę.
I wreszcie – największa cnota Maryi, którą my, kapłani, naśladować musimy, to duch ofiary i wyrzeczenia się siebie. Wszyscy, którzy kierowani Duchem Świętym zgłaszacie się do seminariów i instytutów teologicznych, zakonnych czy diecezjalnych, przychodzicie dobrowolnie. Ale później będziecie posłani. Dlatego musicie nauczyć się ducha ofiary i wyrzeczenia się siebie. Wtedy  dopiero posłanie odbywać się będzie spokojnie, w duchu nadprzyrodzonym.
Nieraz tak będzie z Wami – jak w życiu Maryi. Otrzymacie wielkie skarby, jak Maryja otrzymała Syna Bożego, którego pielęgnowała pod swoim Sercem – Ona, Matka Pięknej Miłości. Był Jej dziwnie własny, a jednak musiała Go oddać na krzyż. Wspaniale skarby nagromadzi Bóg przez Ducha Świętego w duszach naszych, ale nie dla Was.
Jesteście z ludu wzięci i dla ludu postanowieni w tym, co do Boga należy”. Wasze skarby są dla ludu Bożego. Będziecie musieli czynić nieustannie ofiarę z siebie, ze swoich wartości duchowych, intelektualnych, z osobistych niekiedy zdolności i zainteresowań, z własnej woli, pragnień i upodobań, ze swojego czasu, zdrowia i sil, a nawet ze skromnych wartości materialnych, jakie posiadacie – aż na krzyż!
Macie być ofiarnikami Chrystusowej Krwi i własnej krwi, własnego ciała, sil, energii fizycznych czy duchowych. Nieustanna, ciągła ofiara! Kaplan jest ofiarnikiem nie tylko Chrystusowego Ciała, ale i własnego. Ofiarnikiem wszystkiego, co posiada – jak jego Mistrz, który oddał wszystko, co miał.
Tej Najświętszej Ofierze przyglądała się Matka, biorąca czynny udział w Ofierze Syna, sama ofiarowująca wszystko: Syna na krzyż i sama siebie. Oddawała się na pełną wolę Boga, jak Chrystus oddany był przez Ojca na pełną Jej wolę.
Oto, najmilsi Bracia, duch Maryi, który macie naśladować! Nie wszystko powiedziałem. Wczytajcie się dokładnie w nauki soborowe. Zobaczycie, jak przedziwnie jest powiązane życie Maryi z życiem Chrystusa w Konstytucji dogmatycznej o Kościele. Uczcie się naśladować Ja tak, jak nam to wskazuje Ojciec Święty Paweł VI w swej adhortacji Signum magnum.
 
ODDAJCIE SIĘ MARYI!
Tutaj właśnie, przed Jej Cudownym Wizerunkiem, czyńcie zobowiązania. Patrzcie, jak odważnie biskupi polscy, zawierzając się w heroiczny sposób Maryi, oddali w Jej macierzyńska niewolę cały Naród, aby przez tę ofiarę wyprosić  Kościołowi w świecie i w Ojczyźnie naszej. I Wy musicie się Jej oddać, ofiarnie i po bohatersku, aby pracą waszą  kapłańską, życiem i trudem, wywalczyć wolność Kościołowi w świecie, a zwłaszcza w naszej Ojczyźnie.

Przeszliście przez nie lada szkołę, w której Was uczono walczyć mieczem. Wracacie do szkoły, w której Was uczą walczyć duchem. Tam Was uczono, jak się zabija ludzi. Tutaj będziecie się uczyli, jak się niekiedy zabija samego siebie,  aby służyć braciom, aby nie cudzą, lecz własną kapłańską krew rozlewając, ofiarować ją Bogu za braci przez ręce najlepszej Matki, która ofiarowała swoją krew Synowi Bożemu.
Niech wystarczy to wspólne rozważanie, które uzupełnicie modlitwą i własnym rozważaniem, zanim stąd wrócicie do waszych uczelni.
Proście, by dobre  oczy Matki, które spoczną dziś na waszych oczach, stale już na nich pozostały, byście wciąż czuli na sobie  macierzyńskie spojrzenie, macierzyńskie ramiona i najlepsze Serce Matki Boga-Człowieka, Matki Kościoła i Matki waszej. Amen.
 
 
 
 
 

Jana Góra, rok 1967, Kardynał Stefan Wyszyńskiego do alumnów – rezerwistów