Historię parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Podłopieniu opisywaliśmy rok temu. Jej mieszkańcy silnie wierzą w moc Bożego Miłosierdzia i są przekonani, że wiele spraw
miało swoje pozytywne zakończenie dzięki ich nieustannym modlitwom ku czci Bożego Miłosierdzia. Ks.proboszcz Tadeusz Machał skrupulatnie gromadzi pisemne zeznania mieszkańców, w których przedstawiają niezwykłe historie. Wprawdzie w wielu przypadkach brak jeszcze szczegółowej dokumentacji (będzie ona stopniowo gromadzona) i trudno mówić o cudach, ale wśród mieszkańców parafii krąży przekonanie o nadzwyczajnej ingerencji Pana Jezusa Miłosiernego.
27 VII 1992 r. trzypokoleniowa rodzina pracowała przy żniwach. Babcia, córka i jej mąż oraz dwójka małych dzieci: 3-letni Krzyś i jego roczna siostra. Ojciec Krzysia siedział na kosiarce. Krzyś był przy mamie pod miedzą. Gdy ruszył ciągnik, chłopiec nagle pobiegł w stronę ojca. Trafił na kosę. Ostrze odcięło mu lewą nogę nad kostką. Stopa trzymała się tylko na jednym ścięgnie z tyłu i trochę na skórze. Kość była prz3cięta zupełnie. Było to o godz. 21.00. Ojciec porwał natychmiast dziecko na ręce i zaczął biec z nim w kierunku szosy, podtrzymując jednocześnie stopę, aby nie urwała się zupełnie. Na szczęście szybko nadjechał samochód. Dziecko odwieziono do szpitala w Limanowej. Babcia poszła do domu. Całą drogę modliła się do Pana Jezusa Miłosiernego i Matki Boskiej Bolesnej, aby uratowali zdrowie Krzysia, by dali moc i siłę lekarzowi, który będzie go operował. „Mamy dla niego ogromne uznanie pisze babcia o p. Wojciechu (lekarzu dyżurnym) – ale wiemy, że najwięcej zawdzięczamy Bożemu Miłosierdziu. W domu leżałam krzyżem przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego i modliłam się: >>Jezu, uratuj to dziecko«. Miałam taką wiarę i taką ufność… Wierzyłam, choć na ludzki rozum było to nie do pojęcia, że moje modlitwy zostaną wysłuchane”.
Operacja zakończyła się po 2 w nocy. Trwała 5 godzin. Na pytanie o stan zdrowia dziecka – lekarz wyraził niepokój, bo kosa zabrudzona była ziemią i trawą, i to groziło zakażeniem. Krzyś bez komplikacji wracał do zdrowia w szpitalu przez 10 dni. Nad jego łóżkiem babcia powiesiła obrazek Pana Jezusa Miłosiernego.
Dzisiaj Krzyś biega, jeździ na rowerze. Na jego nodze trudno odnaleźć ślad po odcięciu. Dzisiaj jest ministrantem., „Uważamy to za wielki cud – pisze babcia – którego nie jesteśmy godni”.
Jest dzień konsekracji kościoła, 30 V 1993 r. Wielkie święto dla parafii i okolicy. Po południu młodzież wybrała się na przejażdżkę terenowym samochodem. Zdarzył się wypadek. Samochód kilkakrotnie koziołkował. Większość pasażerów wyszła z tego wypadku jedynie z drobnymi zadrapaniami i stłuczeniami.
Inaczej było z Robertem. Miał liczne urazy czaszki, krwiaki w mózgu. Poddany został trepanacji czaszki i przez długi czas pozostawał nieprzytomny.
,,Z punktu widzenia medycyny była to pewna śmierć” – pisze matka.
Lekarz po jego operacji powiedział:
„Wszystko, co w mocy ludzkiej, zrobione. Reszta zależy…”– zawiesił głos i wymownie spojrzał w górę. Nie trzeba było długo czekać. Po 12 dniach Robert zupełnie sprawny wrócił do domu. W okolicy1 wszyscy uważają to za wielki znak działania Bożego.Na miejscu dawnej kaplicy obecnie stoi cenna figurka Pana Jezusa Miłosiernego. Swój udział w jej sfinansowaniu ma p. Stefan zamieszkały w Stanach Zjednoczonych. Tam podczas jazdy samochodem dostał wylewu, który spowodował paraliż i utratę mowy. Do krewnych w Podłopieniu przysłała list jego siostra z prośbą o modlitwę do Miłosierdzia Bożego, bo stan brata jest beznadziejny. Odprawiono Mszę św. w jego intencji i nie ustawano w modlitwach. Po 3 tygodniach zadzwonił telefon. Odezwał się a głos p. Stefana, któremu ustąpił paraliż i wróciła mowa. Amerykańscy lekarze jego natychmiastowy powrót do zdrowia nazwali cudem.
Miłosierdziu Bożemu życie i zdrowie zawdzięcza także kobieta, u której stwierdzono ciążę bliźniaczą i związane z tym powikłania. Przez 3 miesiące odmawiała Koronkę do Miłosierdzia Bożego, prosząc o zdrowie i szczęśliwe rozwiązanie. Na kilka dni przed rozwiązaniem, z powodu zatrucia ciążowego, zagrożone było zarówno życie dzieci, jak i matki, która dotknięta została paraliżem nerwu twarzowego. Lekarze określili jej stan jako ciężki.
Nastąpił szczęśliwy poród, jednak porażenie nerwu, mimo różnych zabiegów rehabilitacyjnych, nie ustąpiło. Lekarze byli przekonani, że jest to uraz trwały. Nie ustawano w modlitwie o zdrowie kobiety. W jej intencji odprawiona została Msza św. i Nowenna do Miłosierdzia Bożego. Dzisiaj kobieta cieszy się dobrym zdrowiem. Twierdzi, że zawdzięcza powrót do zdrowia Miłosierdziu Bożemu.
Na Nowenny do Miłosierdzia Bożego przyjeżdżała kobieta spoza parafii. Przez lata nie mogła mieć dzieci i modliła się o potomstwo. Bóg wysłuchał jej modlitwy. Jednak kiedy była w 8. miesiącu ciąży, zdarzył się wypadek samochodowy. P. Marta doznała licznych obrażeń, w tym połamania kości biodrowych. Dziecku nic się nie stało. Rok leżała w szpitalach bez nadziei na chodzenie o własnych siłach, bowiem podczas skomplikowanej operacji uszkodzony został nerw.
Wielkie było zdumieni mieszkańców Podłopienia, kiedy podczas odpustu ujrzeli p. Martę kroczącą o własnych siłach. Choć nie jest z tej parafii, przyjeżdża tu się modlić, a na odpust ku czci Miłosierdzia Bożego zawsze funduje kwiaty.
ANETA BIAŁAS