Cały dla Ojczyzny. Prawdziwa historia żołnierza Józefa Kulpy.

Od redakcji: jest to powtórna publikacja opowieści o Józefie Kulpie w rocznicę urodzin Bohatera.

TYTUŁ PRACY: Cały dla Ojczyzny. Prawdziwa historia żołnierza Józefa Kulpy.

AUTOR: Beata Kulpa

Poniższa publikacja  opisująca historię Józefa Kulpy – mojego pradziadka została opracowana do VII edycji Ogólnopolskiego Konkursu „Losy Bliskich i losy Dalekich – życie Polaków w latach 1914-1989”. Konkurs ten był zorganizowany przez Kuratorium Oświaty w Krakowie pod honorowym patronatem Ministra Edukacji Narodowej oraz Fundacji Armii Krajowej w Londynie w roku szkolnym 2015/2016.

                                        

 Pozostaną ślady dawnych dni

Każda rodzina ma swoją historię, a w każdej historii są też bohaterowie. Nie muszą to być wcale powszechnie znane osoby, ale dla nas są nieopisanie najważniejsze! Historię naszej rodziny tworzą także wyjątkowo cenne wspomnienia z trudnych czasów wojennych. Takie opowieści przechodzą z pokolenia na pokolenie i trudno o nich zapomnieć, a zwłaszcza nie chce się puścić w niepamięć życia naszych dziadków, pradziadków czy jeszcze dalszych członków rodziny. To naprawdę coś cudownego słuchać opowieści i starać się wyobrażać sobie, jak to mogło wyglądać, co my zrobilibyśmy na ich miejscu… Podziwiamy w rodzinie naszych przodków, którzy mieli tak wielką odwagę, że możliwe, iż teraz rzadko kto, a może
i nikt nie posiada jej tyle…, jak oni…. wtedy! Dzięki temu duch waleczności narodu polskiego w tak trudnych czasach wojennych nie zgasł. Osoby te są dla nas autorytetem
i wzorem bohaterstwa. W XXI wieku często zapominamy, ile krwi musiało zostać „przelane”, ile osób musiało stracić życie, byśmy my, kolejne ich pokolenie, mogło swobodnie żyć, kształcić się i rozwijać swój patriotyzm oraz ojczysty język. Dlatego naszym obowiązkiem jest pamiętać o tych bohaterach nie tylko od święta. W miesiącu listopadzie wspominaliśmy zmarłych z naszych rodzin, pamiętaliśmy również o żołnierzach, którzy musieli walczyć, a nawet oddać życie za to, byśmy teraz mogli żyć w niepodległej Polsce. Ciągle na nowo szukamy sposobów, by upamiętnić, podziękować za to, że tyle dla nas zrobili nie myśląc o sobie, swojej teraźniejszości, ale o nas, o przyszłości, która jest dla mnie terażniejszością pełną  spokoju i piękna.

 Bo wolność krzyżami się mierzy… Mój pradziadek

W pracy tej chcę opisać i podzielić się z innymi moją rodzinną historią, która dla mnie jest powodem do dumy, ale i przemyśleń. Bohaterem jest mój pradziadek, Józef Kulpa. Chcę przedstawić biografię mego przodka, który nie był osobą sławną, nie pisano o nim w książkach, nie uczono na lekcjach historii, ale dla mnie jest on przykładem prawdziwego patrioty. Mój pradziadek wykazał się nie tylko wielką odwagą, mądrością umysłu, ale przede wszystkim miłością do swojej Ojczyzny, która była w tym czasie pod okupacją niemiecką i sowiecką. Był bardzo wytrwałym i dzielnym mężczyzną, wiele przeżył i wiele zobaczył. Podziwiam go za męstwo, jakie okazał między innymi uczestnicząc i walcząc w bitwie pod włoskim wzgórzem – Monte Cassino. Należał do II Korpusu Polskiego dowodzonego przez generała Andersa. Jego historia jest zdumiewająca, wspaniała i godna podziwu. Niejeden Polak walczył w tej bitwie, ale jak można się dowiedzieć, tylko niewielu naszych rodaków przeżyło krwawą wojnę i „tułało się”, by wrócić do ukochanej ojczyzny, do żon, dzieci, rodziny i przyjaciół. 

Józef Kulpa urodził się 7 marca 1901 roku w Słopnicach, wsi leżącej w powiecie limanowskim. Ożenił się i mieszkał w Podłopieniu. Jego rodzicami byli Jan i Franciszka z domu Wydra. Prowadził spokojne życie na wsi pracując na roli.

 Musicie, musicie, musicie…W V Batalionie Saperów

1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Polska została zaatakowana z dwóch stron: od wschodu przez ZSRR i od zachodu przez Niemców. W dwa dni po wybuchu II wojny światowej pradziadek został powołany z natychmiastowym zgłoszeniem się do wojska. Zostawił w domu dwoje małych dzieci (czteroletniego syna Józefa i dwuletnią córkę Teresę) oraz żonę, która spodziewała się kolejnego dziecka.

Przydzielono go do V Batalionu Saperów, który pod naporem wojsk niemieckich przesuwał się w kierunku wschodnim. Pierwsze starcie z wrogiem niemieckim miało miejsce 5 września w okolicach Tarnowa. Oprócz bezpośredniej walki wykonywano reperacje mostów
i przepustów. Oddział wycofując się w kierunku wschodnim 19 września 1939 roku dostał się do niewoli ZSRR w miejscowości Równe. Jeńców pędzono pieszo dziesiątki kilometrów bez żywności, wody i możliwości snu. W dniu 23 września zaprowadzono batalion w rejon Szepetówki, a następnie po czterech dniach wrócono żołnierzy w okolice Złoczowa, Żymierza i Kamionki Strumiłowej, gdzie ich zmuszono do pracy przy budowie lotniska Wojsk Lotniczych ZSRR w Oleśnicy. W tym czasie odbywało się masowe wywożenie całej ludności polskiej (dotychczas odbyły się trzy wielkie deportacje – w lutym, kwietniu i czerwcu 1940 roku), które pozbawiły Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej ponad półtora miliona mieszkańców. W Związku Sowieckim było około 200 tysięcy jeńców – żołnierzy polskich. Pradziadek Józef pracował tam wraz z innymi pojmanymi do roku 1941, wówczas to miał miejsce atak wojsk niemieckich na Związek Radziecki.

Niejeden z nich dostał i padł…Wagonami do Kijowa

Pod koniec czerwca 1941 roku wszystkich jeńców wraz z wojskiem  Związku Radzieckiego poprowadzono na wschód, aż do Wołoczysk, (czwarta wielka deportacja), gdzie na stacji kolejowej załadowano ich do pociągu towarowego, który był nieprzystosowany do tego celu, a następnie przewieziono do Kijowa. Podczas drogi wiele osób zmarło na stająco, gdyż wagony były tak przeładowane. W Kijowie cały dzień stali o głodzie, dopiero następnego dnia wywieziono ich w głąb Związku Radzieckiego do Starobielska. Na podstawie umowy polsko-sowieckiej podpisanej 30 lipca 1941 roku przez generała broni Władysława Sikorskiego z ambasadorem Związku Sowieckiego Iwanem Majskim otworzyły się bramy sowieckich więzień i łagrów dla przetrzymywanych tam więźniów – szczególnie żołnierzy polskich walczących we wrześniu 1939 roku oraz dla aresztowanej ludności cywilnej Ziem Wschodnich, okupowanych przez Armię Czerwoną od 17 września 1939 roku.

 I poszli (…) jak zawsze uparci… Pod dowództwem Andersa i rany w Palestynie

Józef Kulpa wraz ze swoimi towarzyszami został zwolniony z niewoli i wcielony do tworzącej się w Rosji Sowieckiej Armii Polskiej pod dowództwem generała Władysława Andersa, który po dwudziestu dwóch miesiącach przebywania w więzieniach we Lwowie i w Moskwie został również uwolniony. Wynędzniały, wychudzony jak szkielet, bez koszuli i butów, w strzępach polskiego munduru, lecz nadal z ochoczym sercem walki, pradziadek z początkiem 1942 roku został przetransportowany koleją do Krasnowodzka, a stamtąd okrętem do portu Pahlewi nad Morzem Kaspijskim w Iranie. Dzięki tej tzw. małej pierwszej ewakuacji wyjechało ze Związku Sowieckiego i uratowało swoje życie tysiące ludzi, były tam również dzieci i młodzież. Druga ewakuacja ludności miała miejsce w okresie od sierpnia do września 1942 roku. W sumie z Rosji Sowieckiej uciekło 115 tysięcy obywateli polskich.  Pomimo wycieńczenia trzymała ich przy życiu nadzieja wolności z dala od sowieckich ziem.  W czasie ewakuacji zmarło około 600 osób.

Na plażach w Pahlewi odbyła się dezynfekcja. Wojsko otrzymało mundury do zmiany, ludność cywilna została skierowana do obozów, a chorzy do szpitali. Tam razem z innymi żołnierzami Józef Kulpa został uzbrojony, umundurowany i włączony do walk wysokogórskich w Libanie, gdzie uległ wypadkowi. Jadący po wąskiej drodze samochód techniczny ze sprzętem saperskim przewrócił się do góry kołami, przygniatając żołnierza. Przewieziony do szpitala w Palestynie, pradziadek leżał w gipsie pięć tygodni. Po wyjściu ze szpitala powrócił do swojego batalionu.

General Anders po przejściu wojska na Bliski Wschód kontynuował formowanie Armii Polskiej. W lipcu 1943 wyodrębniono z niej II Korpus Polski.

 Po tych makach szedł żołnierz… nie zginął!

W 1943 roku  pradziadek wraz ze swoim batalionem został przewieziony do Włoch, gdzie wziął udział m.in. w bitwie pod Monte Cassino. Bitwa ta w rzeczywistości składała się z czterech bitew. Miały one miejsce w roku 1944. W walkach tych przeciwko siłom niemieckim stanęły wojska amerykańskie, francuskie, brytyjskie, polskie, indyjskie, nowozelandzkie, kanadyjskie i włoskie. Generał Anders miał świadomość, jakie trudne zadanie ma przed sobą II Korpus, jakie mogą być straty. Wiedział również, jak wielkie znaczenie ma ewentualne zwycięstwo, dlatego podjął się wspólnie z żołnierzami tego wyzwania. Zdobycie wzgórza otwierało drogę wojsku do Rzymu. Przygotowania do ataku trwały 28 dni. Analizowano mapy, rozmawiano  z dowódcami odpartych oddziałów, rozpoznawano teren z powietrza. Twierdza Monte Cassino była bardzo dobrze chroniona przez niemieckie siły. Przed głównym atakiem, grupa chętnych  żołnierzy w tym mój pradziadek, przystąpiła do spowiedzi świętej, gdzie spowiednikiem był Ojciec Pio. Żołnierze świadomi byli jak trudna walka przed nimi.  W czasie mszy świętej, przed jedną z walk, kościółek na wzgórzu pod Monte Cassino został otoczony przez Niemców. Pradziadek Józef wraz z dziewięcioma kolegami cudem uratował się.

Wojska niemieckie bez trudu odpierały wielokrotne uderzenia wojsk alianckich w okresie od stycznia do maja 1944 roku. W końcu linie niemieckie zostały przełamane dzięki natarciom zarówno francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, II Korpusu Polskiego i brytyjskiej 78 Dywizji oraz wyczerpaniu sił i środków 10 Armii niemieckiej, która w tym dniu rano zaczęła wycofywać swoje frontowe oddziały. Najważniejsza, bo czwarta bitwa zwycięsko zakończyła się 18 maja 1944. Polacy, a dokładnie II Korpus Polski pod dowództwem gen. Andersa odegrali w niej najważniejszą rolę. Dzięki ich odwadze i poświęceniu po kilkudniowych krwawych walkach przełamano niemiecką „Linię Gustawa” i umożliwiono aliantom otwarcie drogi do Rzymu. W walce zginęło 924 polskich żołnierzy, 2930 zostało rannych, 345 zaginionych. Starcia te zostały uznane za jedne z najbardziej zaciętych w czasie II wojny światowej. Za swą odwagę i waleczność Józef Kulpa został odznaczony Krzyżem Walecznych.

 I doszli . I udał się szturm.

Bitwa u wzgórza klasztoru pod Monte Cassino zostawiła w moim sercu i sercu mojej rodziny ogromny ślad. II Korpus Polski był wtedy w Europie jednym z najsłynniejszych wojsk. Wielokrotnie generał Władysław Anders dostawał listy gratulacyjne, w których gratulowano Korpusowi, jak i generałowi Andersowi odwagi, waleczności, uporu i siły, zgrania wojska, a przede wszystkim zwycięstwa. Gratulacje nadeszły między innymi ze strony prezydenta Rzeczpospolitej – Władysława Raczkiewicza z Londynu, od naczelnego Wodza – gen. Kazimierza Sosnkowskiego, od króla angielskiego – Jerzego IV, przyznał on również generałowi Władysławowi Andersowi najwyższe odznaczenie brytyjskie – Order Łaźni, które wręczał mu Harold Alexander i gratulując jednocześnie Polakom. Generał Olivier Leese przy składaniu gratulacji dał II Korpusowi prawo do noszenia na rękawie munduru odznaki 8 Armii czyli Tarczy Krzyżowców. Po pewnym czasie nadeszły do nich gratulacje od dowódcy Armii Krajowej z Warszawy, w którym AK oddawała cześć poległym oraz żywym uczestnikom zaciętej, lecz zwycięskiej dla nich bitwy. Polska była w tym czasie dumna ze swoich rodaków słysząc o ich wielokrotnych bitwac,h zazwyczaj kończących się zwycięstwem.

 Polska daleko jest stąd…Nad Adriatykiem

W czerwcu pradziadek wraz z resztą Korpusu został przeniesiony na front adriatycki, celem szybkiego opanowania i zdobycia Ankony nad Adriatykiem, która była bazą zaopatrzeniową wojsk Sprzymierzonych. Kolejnym ich zadaniem było pokonanie sześciokilometrowej szerokości pasa umocnień niemieckich znajdujących się w północnych Włoszech tzw. Linia Gotów. Udało się to osiągnąć 2 września. Niemcy ponieśli wówczas ogromne straty żołnierzy oraz  sprzętu. Przez okres jesieni, zimy i wczesnej wiosny 1944-1945 roku pradziadek brał udział w uciążliwych walkach z oporem niemieckim w Apeninach Emiliańskich. Bitwą o Bolonię II Korpus Polski zakończył swoją trwającą 367 dni działalność bojową w drugiej wojnie światowej pokonując ponad 400 kilometrów szlaku bojowego
i eliminując ponad 50 tysięcy żołnierzy niemieckich.

Bitewny ulotnił się pył… Anglia

Po ogłoszeniu 8 maja 1945 roku przez Niemcy kapitulacji, żołnierze II Korpusu wraz
z moim pradziadkiem zostali przewiezieni do Anglii. 26 maja 1946 roku ogłoszono rozwiązanie 2 Korpusu, proponując żołnierzom powrót do kraju lub pozostanie w Anglii. Pradziadek myśląc o swojej rodzinie podjął decyzję o powrocie do kraju. 

Przejdą lata i wieki przeminą… Małopolski dom   

Do domu powrócił 8 sierpnia 1947 roku. Przywitały go smutne wiadomości; śmierć dwóch synów z powodu panującej w czasie wojny choroby tzw. czerwonki. W domu czekały żona i córka.

Rok po powrocie do rodziny urodził się mu syn, który jest moim dziadkiem. W roku 1950 przyszła na świat jeszcze jedna córka.

W kraju władze komunistyczne nie przyjęły go z otwartymi ramionami. Chociaż posiadał kilka odznaczeń za waleczność, nie mógł dostać pracy a później renty, na którą zasłużył pracując ponad własne siły. Podejmował dorywcze zajęcia po budowach, a w roku 1954 rozpoczął pracę jako strażnik nocny w Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Tymbarku. W roku 1960 przeszedł na rentę z powodu złego stanu zdrowia. Do końca życia pozostał pod ciągłą opieką lekarską.

W latach 50-tych pradziadek wstąpił do związku ZBOWiD w Tymbarku i był jego czynnym członkiem. Pierwszego października 1980 r. Uchwałą Rady Państwa Józef Kulpa został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 Historia ten jeden ma błąd…

Zmarł w wieku osiemdziesięciu lat, w dwa tygodnie po wybuchu stanu wojennego.

Z pewnością wydarzenie to przyczyniło się do jego śmierci. Bał się wybuchu kolejnej, III wojny światowej. Jest pochowany na cmentarzu w Tymbarku.

Tyle razy był ranny, głodny i bliski śmierci. Wytykano mu jego tułaczkę, jakby to była jego wina, że los tak go potraktował. Mimo wszystko nigdy nie narzekał, nie szukał poklasków, zawsze cichy, spokojny i wesoły, jak przystało na prawdziwego żołnierza.

Na koniec mojej pracy chciałabym przytoczyć piosenkę, która zawsze przypomina mi o odwadze, poświęceniu i bohaterstwie mojego pradziadka. 

Feliks Konarski

Czerwone maki na Monte Cassino

Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze za honor się bić.

Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I tylko maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi.

Runęli przez ogień  straceńcy,
niejeden z nich dostał i padł,
jak ci z Somosierry szaleńcy,
Jak ci spod Rokitny sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli . I udał się szturm.
I sztandar swój biało czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur
Czerwone maki…

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej ,im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.
Czerwone maki…

25 lat za nami,

Bitewny ulotnił się pył

I klasztor białymi murami

Na nowo do nieba się wzbił…

Lecz pamięć tych nocy upiornych

I krwi, co przelała się tu-

Odzywa się w dzwonach klasztornych,

Grających poległym do snu…

Czerwone maki…

BIBLIOGRAFIA

  1. Opowieści syna Józefa Kulpy(mojego dziadka) i posiadane rodzinne pamiątki.
  2. Jonkajtys-Luba G., „Opowieść o 2 Korpusie Polskim Generała Władysława Andersa, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa.
  3. Bąk J., „Ilustrowana historia Polski dla najmłodszych”, Wydawnictwo SBM, Warszawa 2011.
  4. Dylągowa H., „Dzieje Polski ilustrowane tom X”, Nakład Oficyny Wydawniczej DRUCK s.c., Poznań 2004.
  5. Łopuszański J., „Przymierze z Andersem”, Karta nr 35, Warszawa 2002.
  6. Zapisy w Instytucie Historycznym im. Gen. Sikorskiego w Londynie.

JÓZEF KULPA – zdjęcia

NA STAREJ FOTOGRAFII – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

KAZIUKI  

zdj. – Obwarzanki smorgońskie

4 marca-św.Kazimierza. Tradycja kaziukowych jarmarków ma już prawie czterysta lat. Kazimierza przypada 4 marca, lecz obchody i handel związany z tym zwyczajem trwały na ogół już kilka dni wcześniej. Zwyczaj ten wywodzi się z Wilna. Oryginał fotografii: Edmund Zdanowski, uczeń Bułhaka. W prawym dolnym rogu wyraźnie odciśnięta sygnatura. Fotografia formatu pocztówkowego jest zachowana w bardzo dobrym stanie.