Strzelcy pamiętają o zbrodni na Wołyniu!

Wczoraj obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach.

W 80 rocznicę rzezi wołyńskiej  Jednostka Strzelecka nr 2007 im. kpt. Tadeusza Paolone ZS  „Strzelec” OSW w Tymbarku  była organizatorem  akcji zapalenia znicza pamięci.

Już otrzymaliśmy pierwsze potwierdzenia udziału w akcji naszych strzelców: sekcyjnej ZS Amelii Merwart i starszego strzelca Emilii Krzyściak   – mówi insp. ZS Tadeusz Rybka, zastępca dowódcy tymbarskiego Strzelca.

Celem akcji było upamiętnienie ludobójstwa na Wołyniu i Galicji Wschodniej, gdyż „Nie o zemstę lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary” – podkreślają tymbarscy Strzelcy.

Również z inicjatywy Jednostki Strzeleckiej nr 2007 im. kpt. Tadeusza Paolone ZS „Strzelec” OSW w Tymbarku w dniu 11 lipca bm. w 80 rocznicę  ludobójstwa na Wołyniu i Galicji Wschodniej na terenie powiatu limanowskiego punktualnie o godz. 12.00 zawyły w remizach OSP syreny alarmowe. Serdeczne podziękowania za włączenie się do akcji pamięci upamiętnienia ofiar ludobójstwa, składamy strażakom z Państwowej i Ochotniczych Straży Pożarnych  z terenu powiatu limanowskiego.

st.insp. Robert Nowak

Możesz spełnić marzenie Kasi z Nowego Rybia!

Kasia ma 5 lat. Mieszka w Nowym Rybiu. Każdego dnia mierzy się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Jej mózg każe mięśniom napinać się zbyt często i zbyt mocno.  Intelektualnie rozwija się świetnie. Potrafi już czytać! Do 3 roku życia była dzieckiem leżącym. W kosztach ciągłej rehabilitacji Kasi wspomagali już Państwo, poprzez różne organizowane akcje oraz zbiórki. 

Obecnie Kasia przemieszcza się na czworaka. Samodzielne chodzenie umożliwiłby dynamiczny pionizator N-F Walker . 

To jej największe marzenie! Rodzice Kasi rozpoczęli zbiórkę środków finansowych za zakup sprzętu poprzez Fundację Siepomaga.

I Ty możesz pomóc spełnić marzenie Kasi!

Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/nowak-katarzyna

 

“Żyli wśród nas…- niech to wspomnienie będzie zapłatą dla moich rozmówców i ocalili od zapomnienia tych co zginęli” – cykl artykułów Zenona Duchnika (4)

link do części trzeciej: https://tymbark.in/zyli-wsrod-nas-niech-to-wspomnienie-bedzie-zaplata-dla-moich-rozmowcow-i-ocalili-od-zapomnienia-tych-co-zgineli-cykl-artykulow-zenona-duchnika-3/

Jednym z tragiczniejszych wydarzeń lat okupacyjnych była „wsypa w Kisielówce”. We dworze Jadwigi Szwabe było spotkanie dowódców poszczególnych oddziałów. (z opowiadań) Noc była piękna księżycowa. Niemcy byli prowadzeni torami przez łączniczkę, która wpadła w ich ręce. Oddział widoczny z daleka. Niestety warta się pospała. Byli zabici i ranny został pułkownik Jan Cieślak „Maciej”.
Właścicielkę dworu, Jadwigę Szwabe, aresztowano i osadzono w obozie. Zginęła w Rawensbrück w styczniu 1945 r. Jej symboliczna mogiła znajduje się na cmentarzu w Nowym Rybiu.

Pułkownik Jan Cieślak „Maciej” dosyć długo ukrywał się w Piekiełku u Duchników. Nad rzeką w cieniu leciwych lip była kapliczka i piwnica „sypaniec”, gdzie została przeniesiona radiostacja z Bałażówki od Guzików.

W 1944 r. miał miejsce zamach na komendanta policji z Tymbarku Mülera przy Kopanej Drodze, tuż obok domu Józefa Ociepki. Mülerowi i policjantom udało się uciec. Niemcy zabrali Ociepkę, który został pobity tak, iż do śmierci miał blizny. O zamachu tym opowiadał, w czasie Rajdu AK w Szczawie, major Sowa z Nowego Targu. Gdy mu zarzuciłem bezmyślność i
narażanie mieszkańców na odwet ze strony Niemców (spalenie domów, wymordowanie ludzi, jak to miało miejsce w Skrzydlnej, Porąbce, Gruszowcu), ognisko się zakończyło.
Kolejny zamach na Mülera był w Tymbarku, przed kościołem, zginął wójt Kuc z Podłopienia. I tu Müler okazał się łaskawy i nie zwołał specgrupy SS.
Na ludność Niemcy nałożyli kontygenty.  Partyzanci nakładali kontrybucę – zostawiając pokwitowania.  Niemcy je respektowali.
 
Pseudopartyzanci kradli, a nawet mordowali. 
 
Jednym z pierwszych napadów był napad na sklep u Zelka. Następnie napad na Józefa Bulandę na Gizówce. Józef był człowiekiem bardzo pracowitym, życzliwym, nigdy nie odmówił pomocy. Do niego to pewnej nocy wtargnęli ludzie w maskach i zażyczyli sobie wódki i jadła. Józef co miał, to dał, ale ciągle mało. Gienek uparł się, że musi być jeszcze więcej, groziło przelewem krwi, ale wtedy Pawła ruszyło sumienie, odpuścili. Wiem, że Józef z Gienkiem nigdy przyjaciółmi nie zostali.
 
Głośny był napad na rodzinę Michała Musiała, pobicie i kradzież pieniędzy, pamiątkowego srebrnego zegarka, produktów
rolnych. Złodzieje zagrozili, że jak zięć Michała dalej będzie w Policji, to spalą dom. W napadzie brali udział koledzy szkolni nie tylko Ludwika Karasia.
 
Maj 1944 – napad na dom Stanisława Cichonia w Koszarach, tuż po urodzeniu trzeciego dziecka Franciszka. Złodzieje zabrali wszystko, co było przygotowane do chrztu, żywność, pieniądze.  Żona Stanisława – Maria – zrobiła w tygodniu pół litra masła, sprzedała na Rysiówce . W nocy przyszli złodzieje i musiała pieniądze oddać. Cichoń miał ogromny żal, poznał ludzi.
 
Tragiczny finał miał napad na rodzinę Tajdusia Zamieście, pod górą. Nie był to pierwszy napad na ten dom. Tajduś postanowił się bronić. Kiedy drzwi pod naporem puściły,  Tajduś rąbnął pierwszego złodzieja. Niestety został zastrzelony,
zastrzelono też czteroletnie dziecko. Pani Tajdusiowa (Ryś z panieństwa) poznała po głosie dawnych swoich zalotników. Złodzieje swojego kompana pochowali na stokach góry Paproć (nad Strachowym potokiem). Woda wypłukała zwłoki, nikt się nie zgłosił po nie. N.N.
 
W Piekiełku na Sowińskim okradziono sklep prowadzony przez Jana Smotra.  Potem artykułami kolonialnymi handlowano na Jackówce i na Koszarach. Następny raz szykowano się do napadu na ten sam sklep. Złodzieje najpierw zawitali do Rupniowa do Pana „Ka”,  ten ich prowadził. Niestety na Sowińskim czekał Müler z policjantami, wywiązała się strzelanina. Pan „Ka” podniósł ręce do góry i krzyczał „zmusili mnie, zmusili mnie”. Złodzieje rozpierzchli się. Poważnie ranny został jednak Jan G .z Koszar. Przyprowadzony przed Mülera wywrócił się chcąc wyciągnąć „obrzynek”. Müler był czujny, kopnął go tak, że koniec buta wszedł mu do ust – Jan nie żył. „Obszukać” – padła komenda. Ludwik Karaś wyciągnął zdjęcia, adresy, lecz
Mülerowi nie oddał. Ludzie z okolicznych domów też nie zdradzili nazwiska, co uchroniło rodzinę przed aresztowaniem. Jan został pochowany w Nowym Rybiu jako N. N. Ktoś wstawił krzyż.
Pana „Ka” przesłuchano i wypuszczono. 
 
Krótko ро tym Policja szła przez Węglarkę w stronę Piekiełka z jednego domu zaczął uciekać Jan S., rozległo się „halt, halt”,
a potem strzał. Jan S. zginął na miejscu.
 

Czerwiec 1944 r., w stronę Wilkowiska-Zagórze woźnica wiezie komendanta Mülera i dwóch policjantów. Wezwani są, bo złodzieje okradli dom. Jednym z policjantów jest Ludwik Karaś. Padają strzały. Müler ucieka, woźnica się potyka i wywraca. Karaś go podnosi, znów strzały, tym razem dosięgły Karasia. Krótko po tym,  29 czerwca, umiera.

Pogrzeb odbył się w Łososinie Górnej w lipcu, prowadził go ks. Jan Żurek.  Kiedy trumnę wpuścili do grobu salwa honorowa, jak to dziwnie służąc ojczyźnie Niemcy salut oddają. Ks. Żurek wrzucił grudkę ziemi, bo był w ruchu oporu i powiedział „słuchajcie, to był  bardzo dobry człowiek, bardzo dobry człowiek”, powtórzył, jakby niedowierzając, że już raz to powiedział. Pamiętam, jak potem po kolędzie chodził i mówił:  „Za dużo się cackali, to była niepotrzebna śmierć”.
Krótko po tym wydarzeniu dowództwo AK wezwało do Słopnic Pawła i jeszcze dwóch, których imion nie  zapamiętałem, odczytano w imieniu RP wyrok – karę śmierci. Polacy ich nie rozstrzelali. Kazali im na Przylaskach zatrzymać niemieckie samochody. Zginęli na miejscu pochowani skromnie, na miejscu straceń Żydów.
Po latach, chyba w 1996 r., poszedłem do Michaliny prosząc o zdjęcie Ludwika. Wyjęła siatkę, rozwijała pamiątki. Wypadł taki żółty rulonik papieru. Podniosłem, popatrzyłem i aż podskoczyłem. Były to kopie raportów Karasia do dowództwa AK informujące o volksdeutschach, konfidentach, pseudopartyzantach i monitach o ściganiu tych ludzi.
Pytam „Czy mógłbym to wziąć, kupić?” Michalina odpowiedziała „Ludwik mi to przynosił i mówił, „gdyby mi się coś stało, a wojna się skończy, to zanieś te papiery władzom to dostaniesz rentę, ale wie jak było. Ja musiałam uciekać, bo ci co kradli to mścili się. Teraz to szkoda, bo wyrośli nowi ludzie, może są lepsi, ty pewno byś to opisywał”. Więc mimo, iż zebrałem dużo materiału, nie wszystko można,  niech to zostanie potomnym.
Kto po śmierci Michaliny wziął te papiery, niech zachowa jako dokument tamtych czasów.
 
8 stycznia 1945 r. Zarębki – napad na dom Anny i Jana Kubatków. Wybili okno od kuchni. Jan został pobity ciężką lagą tak,  iż zmarł 21 stycznia. Anna jak się zorientowała, że złodzieje owinęła nogi chustką  (miała grubą chustkę wełnianą, taką jak dawniej kobiety przez plecy nosiły)  i weszła pod pierzynę.  Z pola słychać było: „Alfred jak masz bić – to bij! a nie baw się”.
Alfred bił, nie żałował. Gdy złodzieje się wynieśli Kubatkowa obolała wstała, ale chusta jej nogi uratowała. Mąż jednak odszedł,  została sama z dwoma córkami: wówczas 8-letnią Janiną (która opowiadając mi to łzy jej z oczu leciały) i jej 4-letnią siostrą.
 
Jeżeli ktoś pojedzie na Paproć przez Zarębki, to za kapliczką, co jest na pozostałości potężnej lipy, na zakręcie jest dom Kubatka.  Pośród świerków stoi i okno wybite, jakby wołało o pamięć okupacyjnych wydarzeń.
Albert właściwie Józef Z. z Sowlin,  kiedy przyszli po niego Niemcy, to po prostu im uciekł. Jednego uderzył w twarz tak silnie, że się przewrócił. Drugi zdrętwiał, zaczął strzelać i postrzelił przez przypadek Bulandę. Ten stracił rękę, a Albert uciekł. Po wojnie prowadził m.in. pogrzeby, ale musiał wypić wcześniej ćwiartkę wódki. Głos miał donośny. Kiedy przechodzili koło
jakiegoś domu, ludzie patrzyli, przez okno śpiewał:  „a dusze z czyśćca przez okno wyglądają” ,  robiąc wymowny gest. 
 
cdn.
Zenon Duchnik 
 
 
 

 

Wakacje w bibliotece – zajęcia plastyczne za nami!

Pierwsza połowa lipca w tymbarskiej bibliotece upłynęła pod znakiem zajęć plastycznych dla dzieci.

Warsztaty rozpoczęły się od pleneru malarskiego w Parku im. Zofii Turskiej. Doskonała pogoda oraz malownicza sceneria sprawiły ze przebywanie wśród zieleni było świetną formą relaksu i wypoczynku. Dzieci miały do dyspozycji sztalugi, blejtramy, farby akrylowe i pędzle oraz czujne oko plastyczki Wiesławy Frączek, która wprowadziła uczestników zajęć w zaczarowany świat barw i kolorów oraz zdradziła tajniki malarstwa krajobrazowego.

Kolejna grupa uczestników ćwiczyła swoje umiejętności plastyczne podczas szkicowania kompozycji z martwej natury oraz poznawała tajniki cieniowania, mieszania farb i nakładania na płótno, by uzyskać trójwymiarowy efekt.

Świetną zabawą dla wszystkich było przygotowanie dekoracji z wykorzystaniem papieru i ozdobnego kartonu. W efekcie powstały kolorowe motyle, biedronki, żaby oraz wianki. Powstałe podczas zajęć prace można było zabrać do domu.

W kolejnych tygodniach odbędą się kolejne zajęcia: kulinarne, iluminatorskie i z rękodzieła.

Dziękujemy za przyznane środki na zakup materiałów plastycznych  – Gminnej Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Firmie Tymbark za przekazane napoje dla dzieci.

Informacja/zdjęcia: Ewa Skrzekut 

W rocznicę zbrodni na Wołyniu i Galicji Wschodniej zapalmy światełko pamięci!

Jednostka Strzelecka nr 2007 im. kpt Tadeusza Paolone ZS „Strzelec” OSW w Tymbarku zwraca się do Państwa z apelem o zapalenie 11 lipca 2023 r. (wtorek) o godz. 21:00 światełka pamięci w oknach swoich domów, w związku z przypadającą w tym dniu 80 rocznicą zbrodni na Wołyniu i Galicji Wschodniej.

Pamiętajmy o tej strasznej zbrodni na ludności cywilnej (ok. 200 tys. osób) dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich i UPA – wśród których, poza Polakami, znaleźli się też obywatele polscy innych narodowości, w tym szlachetni Ukraińcy ratujący życie swoim sąsiadom.

Nigdy więcej wojny oraz nienawiści do drugiego człowieka i pamiętajmy o naszych rodakach pomordowanych na wschodzie – apelują tymbarscy Strzelcy.

st.insp. ZS Robert Nowak

więcej informacji o zbrodni: https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/167626,Filip-Musial-Rzez-Wolynska-ludobojstwo-zapomniane.html

zdjęcie: IWS

Siostra Regina śpiewała psalm podczas Eucharystii sprawowanej w Kaplicy Objawień w Fatimie

Nasza Siostra Regina udała się na pielgrzymkę do Fatimy. Tam miała ten zaszczyt, iż  dwukrotnie zaśpiewała psalm podczas Eucharystii sprawowanej w Kaplicy Objawień.

Kaplica Objawień to serce Sanktuarium Fatimskiego. Stoi ona dokładnie w miejscu, w którym Matka Boska objawiała się trojgu pastuszkom. Tu wydarzyło się pięć z sześciu objawień Maryi (w maju, czerwcu, lipcu, wrześniu i październiku 1917 r.). Powstającą na prośbę Maryi kaplicę, budowano od kwietnia do czerwca 1919 r. 13 października 1921 r. odprawiono w niej pierwszą Mszę św. Rankiem 6 marca 1922 r. Kaplica Objawień została wysadzona przy użyciu dynamitu; odbudowano ją i ponownie zainaugurowano 13 stycznia 1923 r.

Pielgrzymka Siostry Reginy to też Santiago de Compostela i inne miejsca, w których w swoich modlitwach obejmowała swoją zmarłą Mamę oraz naszą tymbarską parafię.

IWS

Parafia Tymbark – Msza św. na parafialnym cmentarzu w intencji zmarłych

W Parafii Tymbark co roku w drugą niedzielę lipca (i za zwyczaj jest to tak samo upalna niedziela jak dzisiaj) sprawowana jest Msza święta na parafialnym cmentarzu w intencji zmarłych. 

Dzisiejszej Eucharystii przewodniczył ks.proboszcz dr Jan Banach. W koncelebrze Msze św.sprawowali księża rodacy: ks.Franciszek Malarz, ks.Stefan Duda, ks.Antoni Augustyn,  ks.Bogusław Binda, ks.Tomasz Atłas, ks.Marcin Natonek oraz księża Robert Berdychowski oraz  Jerzy Nawłoka.

Homilię wygłosił senior ks.Szczepan Depowski. 

Modlitwa za zmarłych zgromadziła bardzo dużą ilość wiernych, cmentarz był wypełniony, a po zakończonej Mszy św. długo trwał wyjazd samochodów z przycmentarnego parkingu.

IWS

trzy pokolenia tymbarskich kapłanów: po lewej ks.Franciszek Malarz , po prawej ks.Bogusław Binda, w środku ks.Marcin Natonek (kaplica na tymbarskim cmentarzu)

IWS