O pielgrzymowaniu ks.Jana Palki – widokówka ze zbiorów KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

Karta pocztowa przesłana w roku 1902 przez księdza Jana Palkę do domu rodzinnego w Podłopieniu. Galicyjskie czasy dokładnie 120 lat temu. Potwierdzenie zamiłowania księdza Palki do pielgrzymowania. ” Zasyłam Wam Wszystkim pozdrowienia ” napisał z Santiago de Compostela – całość możemy zobaczyć na przedniej stronie tej karty którą pozwolę sobie pokazać na kolejnej fotografii. Niezwykle cenny historyczny artefakt w moich zbiorach starych kart pocztowych i korespondencyjnych związanych z dziejami Tymbarku – proszę tylko spojrzeć na pięknie odciśnięty stempel poczty w Tymbarku z roku 1902 !!!

Compostela dnia 21/6 1902 – korespondencja przesłana przez księdza Jana Palkę na starej karcie pocztowej. Camino de Santiago przebyta przez naszego rodaka na początku XX wieku. Niezwykła wartość, piękne wspomnienie sprzed lat.

Grota Najświętszej Maryi w Porąbce Uszewskiej powstała dzięki księdzu Janowi Palce z Podłopienia

 

„Władysław Kuc” – historia życia przedwojennego wójta Tymbarku (część pierwsza)

’Władysław Kuc” – rozdział książki „Bracia” Anny Zemek Włodek, książki opisującej losy pięciu braci Kuców z Podłopienia , wydanej w 2016 roku przez Stowarzyszenie na rzecz Badań i Dokumentacji „A POSTERIORI” z Nowego Sącza.

Władysław Kuc

Władysław był drugim dzieckiem Jana i Reginy. Urodził się w 1893 roku. W wieku siedmiu lat rozpoczął naukę w trwającej pięć lat, trzyklasowej
szkole w Tymbarku, gdzie uczył się religii, języka ojczystego, matematyki, przyrody, rysunku i śpiewu oraz języka niemieckiego. Starszy brat
Władysława, Michał, rozpoczął naukę w nowosądeckim gimnazjum, rodzice zdecydowali więc, że Władysław pozostanie w domu i odziedziczy
rodzinny majątek. Władysław pomagał więc rodzicom i uczył się gospodarowania.
W roku 1915 został wcielony do armii Monarchii Austro-Węgierskiej i wysłany na Bukowinę w Galicji wschodniej. Brał udział w walkach na frontach I wojny światowej, między innymi pod Zborowem nad rzeką Strypą we wrześniu 1915. Pod koniec 1916 roku stacjonował w Bośni, skąd 2 października przysłał kartę pocztową do swojego brata w Krakowie. Armia austro-węgierska była wielonarodowa i wielojęzyczna. Walczyli w niej Austriacy, Węgrzy, Czesi, Polacy, Chorwaci i Żydzi. Większość pułków była dwu-lub trzyjęzyczna, ale językiem służbowym był język niemiecki. Dzięki temu Władysław Kuc opanował perfekcyjnie ten język. Znał także hebrajski i jidisz.

Po wojnie Władysław wrócił do rodzinnego Tymbarku. Tak jak to wcześniej zostało postanowione, miał zostać dziedzicem rodzinnego majątku. Okazją do jego przekazania były zrękowiny Władysława i Józefy Biel. 9 stycznia 1920 roku w kancelarii notarialnej w Limanowej, aktem spisanym przez notariusza Stanisława Gałzińskiego, zawarto kontrakt przedślubny pomiędzy Władysławem Kucem, synem Jana a Józefą Biel, córką Stanisławą z Raciborzan. Zgodnie z kontraktem, po czterech latach, prawie cały majątek Jana i Reginy miał przypaść Władysławowi. 54-letni wówczas Jan Kuc zastrzegł jednak dla siebie i swojej żony dożywotnie użytkowanie połowy majątku oraz spłatę przez Władysława dziedzicznych części swoim
braciom. Akt ten został spisany w obecności świadków, gospodarza z Gruszowa Stanisława Pokrackiego oraz Herscha Langera, kupca z Limanowej. Ślub młodej pary odbył się 20 stycznia 1920 roku w kościele parafialnym w Skrzydlnej.

Kiedy w 1934 Tymbark utracił prawa miejskie, Władysław Kuc decyzją radnych został wybrany na stanowisko wójta. Był bardzo aktywnym urzędnikiem. Współpracował z mieszkańcami Tymbarku, m.in.Zofią Turską z Myszkowskich, dziedziczką dworu w Tymbarku, inżynierem Józefem Marekiem, magistrem Józefem Kulpą i Janem Macko.

Zainicjował budowę pierwszego mostu na Dobrzance, doprowadził do powstania w Tymbarku Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej Stefczyka, był jednym z inicjatorów budowy mleczarni, remizy strażackiej i innych obiektów użyteczności publicznej. Zasiadał w pierwszym zarządzie powstałej  w 1935 roku w Tymbarku spółdzielni ogrodniczej zwanej „Owocarnią”. Przewodniczącą została Zofia Turska, zastępcą – Władysław Kuc, a członkami zarządu- Jan Macko i inżynier Józef Marek,

Za zasługi na polu pracy społecznej, 14 września 1937 roku wójt został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Akt nadania w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej podpisał Prezes Rady Ministrów Felicjan Sławoj Składkowski.
Kiedy w 1939 roku Niemcy wkroczyli do Polski, urzędujący burmistrzowie i wójtowie stali się funkcjonariuszami administracji okupacyjnej. Musieli
wykonywać rozkazy niemieckich naczelników miast. Byli osobiście odpowiedzialni za dokładne ich wypełnianie. Większość z nich narażając
własne życie pomagała jednak mieszkańcom miast i gmin, choć zdarzały się także przypadki kolaboracji.
Powszechną praktyką okupanta było wyznaczanie dziesięciu zakładników, którzy mieli odpowiadać swoim życiem za najmniejszy opór ze strony
ludności lub niewykonanie zarządzeń władz okupacyjnych. Zakładnicy żyli pod ciągłą presją. Musieli co jakiś czas stawiać się w komisariacie policji.
Znana jest historia burmistrza Nowego Sącza, Romana Sichrawy, który zmuszony do podania nazwisk zakładników, 10 razy wpisał swoje nazwisko.
Był to jednak odosobniony przypadek, bo zwykle zakładników wyznaczano.
Tak było też w przypadku Władysława Kuca, pełniącego od 1934 roku funkcję wójta, którego Niemcy pozostawili na stanowisku, prawdopodobnie
ze względu na bardzo dobrą znajomość języka niemieckiego. Wójt wyznaczył na zakładnika między innymi swojego kuzyna Józefa Kuca.
Niemcy nie wiedzieli, że zna on biegle język niemiecki, więc kiedy stawiał się na wezwanie, rozmawiali przy nim otwarcie. Zdarzało się, że posłyszane
przez Józefa informacje pomogły zapobiec nieszczęściom tymbarczan.
cdn

Władysław Kuc, fotografia na karcie pocztowej z 2.10.1916

 
 
 
 
 

„Na świętego Mikołaja czeka dzieci cała zgraja” – pisał w 2015 r. Stary Gazda

No i jus tydzioj  Adwyntu minoł, i jako by nie beło toć pszecio jus drugo niedziela Rorotek, a do tygo pszecio i Śfiotygo Mikołaja, ale bodej, ta bodej, s takim świotym Mikołajom.
Dzisiok jus nima te tradycyje, pszenieśli na Świota Bozego Narodzonio. I jo sie pytom, co to za urok, co to za pszyjomność, kaj te casy, kiej sie beło małym dzieckom, i  jak sie cłek rano łobudziuł , to piyrse co robiuł to siyngoł łapom pod poduske, i se deliberowoł cy tys ton Świoty Mikołoj ło nim nie zapomnioł, cy tys pszynios jakigo cukierka, bo co tys innego mog przyniyś, no casami ruzge;  bo jak godała staro Kosprzycka :

Na Świyntego Mikołaja, ceko dziecek cało zgraja,

Grzecnym do dobre ciostecko, a złyk pokropi rozeckom , ale przycoście beły to cukierki, casami jakosik cekoladka, co sie jom piyrsom ze smakom zjadło, a cukierki? cukierecki schowało sie na choinke, a jesce jak beły te dugie, to tym bardzi.

Nima sie co dziwić, takie beły casy, dutkof nie beło, ludziska kłozdy gros licyli, dwa razy łobejrzeli jak go wydali, casami jesce beła copka, cy szol, a beły tys i rykawice, ciesył sie cłek, oj ciesył.
Dzisiok tak paczys i paczys,  na tom zgraje jak łospakowywujom te pudła f pudłak, i jesce pudłami łopakowane, paczys na te zadowolone miny dziecek, ale widzis tys zawiedzione łocy bo nie takigo komputra dostało jak kciało, bo telefon nie taki jeno łowaki, samolot do tyłu loto, ałuto za gośno wyrcy,  lalka za mało, lebo nie becy, lebo ślypiami nie tak przewolo, lebo kudły krocone, lebo za proste, nie dogodzis, choćbyś se syćkie zyły s ronk wypruł, nie docyniom tfoje krwawicy, a ty gupi na łbie bydzies stawoł coby beło nojpiykniejse, nojprymniejse, no bo jakze, pszecio pudzie do pszedszkolo, cy do szkoły, musi mieć nojlepsiejse,  jesce lepsiejse jak jego kolega.

No to siyngłeś rynkom pod zogłowek, wymacołeś jakigosik cukierka, jesceś go dobrze nie rozwinoł a jus ześ słysoł co cza s wyra fstawać, bo do kłościoła na ROROTKI, a nie powiom bo sło sie wartko, i cłek beł ciekawy, a cego?  ano;

Downi jesce pszed II Soborom Watykajskim f naskim kościele łontorz główny beł kapke łodsuniynty łode ściany, beły balaski, po bokak beły takie wyzse ławy co to siedzieli kleryki, a ji baby co to pszysły sie modlić, ale łocy miały do łokoła głowy, i takie zamodlone, takie niby fpaczone f łontorz, a  syćko widziały co ktore dziecko robi, i jeno cekały, coby jus ktoregosik potarmosić, za usy wytargać, za kudły pociongnońć, tako beła ik modlitfa, i jak tero paczem s perspektywy casu, to mi ik tero poprostu zol, dopiyro by tero miały co robić, a jesce na mszy co to jes ło dziesionty, ale by sie psiajucha wyzyły,

No, ale miało być ło tym łodsuniyntym łontorzu i tym Świotym Mikołaju; wiync jes.
Wiync za tym łodsuniyntym łontarzom beła tako staro drewniano skrzynia, i w dziyń tygo Świotygo Mikołaja co prymniejse gaździny pszynosiuły do kłościoła to kacki, to koguty, beły tys kury, i gynś sie trafiuła, no bo indora to łodrazu na plebanije zanosili. A tero napisem locego cłek beł ciekawy tego dnia, no bo ktosik musioł te dary łod gospodyń pszyjońć, wiync pszycoście Pietrek s Jaśkom zza kłościoła łoni jus tygo dobytku pilnowali, co jakisik cos  fsodzali łape do skrzynije i to cy koguta, cy kure, cy kacora ściskali coby sie ta gadzina zadarła, no ji sie darła, a casami to ji kogut zapioł.

No, ale poco to syćko beło, a dyć jak downi Bogu składali piyrwociny, tak tom gadzine pszynosili tero, coby sie kury dobrze niesły, kacki i gynsi dobrze młode wywiedły, coby ik lisy  nie piyrzyły, wilki łowiec nie targały, bo pszecio ;
Na Świyntygo Mikołaja, rozbestwio sie wilkof zgraja
No Kosprzycka zafse kropiuła świoconom wodom dobytek coby pieron nie trzasnoł ,gadzine coby sie burzy nie boła,a ji dziecka tys kropiuła coby grzecne beły….
stary gazda   cdn…..

 

dziecięcy, ręcznie wykonany, lampion roratni z XX wieku

100 lat temu – wspomnienia z dworu

Poniżej przedruk artykułu z Głosu Tymbarku nr 33 z 1999 roku.

1911 rok, Stary Dwór – mieszkał w nim Jan Myszkowski – miał on trzech synów. Feliks, był zarządcą hrabiego w Tarnowie; drugi syn miał dwie córki: jedna z nich to Pröklowa, mieszkająca w Starym Dworze, druga Zielonkowa – mieszkała w Starym Sączu. Pröklowie mieli dwie córki i syna Mariana, który był zarządcą i mieszkał dalej w Starym Dworze z żoną i dziećmi. Trzeci syn to Józef Myszkowski, który się ożenił i wybudował Nowy Dwór u góry i tam zamieszkał.

W Starym Dworze były stodoły, stajnie, kurnik bardzo ładnie zrobiony, okrągły. Mleko, jajka, mięso dowożono do góry do Nowego Dworu.
I wojna światowa – oczami dziecka – przyjechali kozacy na koniach z długimi dzidami, zabijali w Starym Dworze bydło, odjechali na bitwę – pod Jabłońcem ich odbili i byliśmy znów pod zaborem austriackim – Cesarz Józef.

Nowy Dwór
Józef Myszkowski miał dwóch synów: Jerzego, który miał dwór w Łuczycach i Ludwika, który miał dwór w Stubnie, oraz córkę Zofię. Zofia wyszła za mąż za Karola Turskiego, będącego zarządcą majątku w Stubnie. Turski pochodził ze Szwajcarii, był wykształconym człowiekiem. Razem z księdzem Józefem Szewczykiem radzili jakby to chłopom pomóc i ulżyć. Z ich inicjatywy i za ich staraniem powstała mleczarnia oraz owocarnia. Do dworu po naukę jak powołać mleczarnię i owocarnię przychodzili Macko, Kulpa i Marek. Dwór dał bezinteresownie parcele pod mleczarnię, owocarnię jak również miejsce pod Kasę Stefczyka, którą utworzyli ks. Józef Szewczyk i Karol Turski, aby w biedzie mogli chłopi się poratować pożyczką. Dwór sprowadził również nauczycielkę, aby dziewczęta nauczyły się robótek – wykonane prace były później sprzedawane. Za czasów „komuny” nie ośmielano się wspominać o tym, że mleczarnia, tartak i owocarnia – to zasługa byłych dziedziców Turskich.
Jak wyglądał Nowy Dwór? Jadalnia duży stół i portrety starych dziedziców (Józef i Jadwiga Myszkowscy), krzesła, kredensy, porcelana. Następnie był pokój dziecinny, sypialnia, garderoba, u góry pokoje gościnne i gabinet oraz biblioteka. Na dole salon, a w nim fortepian i fotele. Obok budynku mieszkalnego wybudowana była kuchnia, oficyna, obok kuchni stajenka, w której był kucyk do wożenia przy pracach w ogrodzie.
Ogród i najbliższe otoczenie dworu było pod opieką zarządcy Bronisławy Filipiak, całym sercem oddanej swoim obowiązkom. Dbała o piękne drzewa w parku, magnolie, trawnik, róże do cięcia, bzy. Szpaler niziutkich różyczek od gościńca zdobił wejście do dworu. Przepiękny gazon, na środku którego rosła bordowa dalia. Nad gazonem kort tenisowy. Pani Bronisława prowadziła ponadto ogród jarzynowy, oranżerię, dbała o drzewka owocowe. Dziedzice darzyli ją pełnym zaufaniem, na które całkowicie zasługiwała.
Ksiądz Józef Szewczyk (proboszcz parafii Tymbark, red.) prawie codziennie przyjeżdżał na kolację do dworu, bardzo przyjaźnił się z dziedzicami.
Pani Zofia Turska przyjeżdżała do kościoła powozem, siedziała w ławce w kościele po lewej stronie głównego ołtarza.
Widzę jej twarz uśmiechniętą i życzliwe oczy, widzę ją siedzącą z wnuczką Basią Bzowską. Dziedzice urządzali dla służby dożynki i loterie. Służbie płacili 25 zł miesięcznie.

WD

Powyższy tekst jest wspaniała ilustracją czasu sprzed ok dziewięćdziesięciu lat (od red.: artykuł był  drukowany w 1999 r.) Nie jest on udokumentowany naukowo, ale przedstawia własne opinie i przeżycia autorki, stanowi przyczynek do poznawania naszej Małej Ojczyzny….

Poniżej widokówka, pochodząca z „Kolekcji Prywatnej Tymbark”. W dziale „Historia” portalu „tymbark.in” znajdują się inne  artykuły i historyczne zdjęcia m.in. z życia tymbarskiego dworu

DWOREK, KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK

 

Piękna karta Tymbarczan

6 sierpnia 1914 r. na rozkaz Józefa Piłsudskiego z krakowskich Oleandrów wyruszyła I Kompania Kadrowa. O godz. 9.45 jej żołnierze obalili słupy graniczne państw zaborczych w Michałowicach i po wyzwoleniu z rąk rosyjskich Słomnik, Miechowa, Jędrzejowa i Chęcin, dotarli 12 sierpnia do Kielc. Kadrówka była pierwszym od powstania styczniowego regularnym oddziałem armii polskiej. Dała początek Legionom Polskim, które swym wysiłkiem zbrojnym w latach I wojny światowej przyczyniły się do odzyskania niepodległości w 1918 r.

    Na apel  Józefa Piłsudskiego odpowiedzieli również młodzi mieszkańcy Tymbarku należący do 26. Polskiej Drużyny Strzeleckiej. Kilkunastu drużyniaków ze stacji kolejowej w Tymbarku udało się do Oleandrów aby rozpocząć walkę o Wolność Ojczyzny. Chwała bohaterom.

Na zdjęciach p.por. Jan Kordeczka oraz wzmianka z kroniki tymbarskiego Strzelca o tamtych wydarzeniach.

Źródło IPN i kronika tymbarskiego Strzelca.

st.insp. ZS Robert Nowak

Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w tymbarskiej parafii (1969 rok) – część druga

 14 czerwca 1969 r. o godz.18 rozpoczęła się w tymbarskiej parafii uroczystość nawiedzenia obrazu (pustych ram) Matki Bożej Częstochowskiej. Trwała ona dobę. Elementy nawiedzenia: ramy, świeca oraz Ewangeliarz przybyły do Tymbarku z Parafii Góry św.Jana. 15 czerwca, w niedzielę, zostały one przekazane do Parafii Wilkowisko.   

Proboszczem w Parafii Tymbark był ks.Teofil Świątek, wikariuszami: ks. Górka Feliks oraz ks. Franciszek Korta. Proboszczem Parafii Góra św.Jana – ks.Aleksander Zapalski.  Rekolekcje poprzedzające  Nawiedzenie prowadzili księża filipini  Olgierd Kokociński oraz Henryk Ostracha.  Do Tymbarku na uroczystość przybył biskup tarnowski ks. Jerzy Ablewicz. Byli również księża rodacy: m.in. ks.Michał Kapturkiewicz, ks.Stanisław Smaga, były wikariusz (lata 61-63) ks.Wiesław Bodzioch. 

Na uroczystość Nawiedzenia sprawione zostały nowe, dębowe frontowe drzwi do kościoła (wykonał je stolarz Zygmunt Kurczab z Dobrej), komplet szat liturgicznych, maryjnych i nowe gabloty na wota ofiarowane Matce Bożej.  Ołtarz polowy (stół) wykonał Józef Duchnik z Tymbarku. Został on później przekazany do kaplicy w Podłopieniu.

IWS

PS. Bardzo proszę osoby, które mają informacje odnośnie tej uroczystości (i oczywiście innych ) o przesyłanie ich na adres mailowy: wilczeksowa.i@gmail.com, abyśmy mogli wspólnie zapisać historię naszych miejscowości.

ks.proboszcz Teofil Świątek

 

świecę podtrzymuje ks.Aleksander Zapalski

obok biskupa jerzego Ablewicza , po prawej stronie ks.Stanisłąw Smaga, po lewej ks. Michał Kapturkiewicz

 

 

fotografie z archiwów rodzinnych 

 

120 rocznica urodzin Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego

3 sierpnia 1901 r. w miejscowości Zuzela nad Bugiem urodził się kard. Stefan Wyszyński, nazywany Prymasem Tysiąclecia. 

Beatyfikacja kard. Wyszyńskiego miała się odbyć już w maju ubiegłego roku. Pandemia spowodowała, że uroczystość została odwołana. W 2021 roku  kard. Kazimierz Nycz poinformował, że zgodnie z decyzją papieża Franciszka uroczystość beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego oraz s. Róży Marii Czackiej odbędzie się 12 września bieżącego roku w Warszawie, o godzinie 12.00.

zdjęcie z archiwów rodzinnych (zostało prawdopodobne zrobione podczas rozpoczęcia nawiedzenia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, a właściwie pustych ram, w diecezji tarnowskiej).  

 

Historia Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku

Przy okazji Spacerów Historycznych mówiliśmy o działalności Szkoły Rolniczej w Łososinie, w Spółdzielni Mleczarskiej w Łososinie, o ludziach, którzy łączą historię Łososiny i Tymbarku, o hodowli krów rasy czerwonej. Dzisiaj zamieszczam przedruk wspomnień Jana Macki napisanych w styczniu 1977, a wydrukowanych w Głosie Tymbarku w 1996 roku w nr. 27 oraz w nr.28 . Następnie przypomnę „Spotkania z historią – Kolekcja Prywatna Tymbark” – Spotkanie VIII , część pierwsza i druga, publikowane na łamach portalu w 2016 roku.

„Krótki zarys powstania i działalności Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku” (Jan Macko, styczeń 1977)

W styczniu 1927 r. zrodziła się myśl zorganizowania Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku. Wypłynęła ona ze szlachetnego i społecznego zamiaru pójścia z pomocą biednej ludności Tymbarku i jego okolic. Inicjatorami byli inż. Jan Drożdż- dyr. Szkoły Rolniczej w Łososinie, ks. Józef Szewczyk-proboszcz w Tymbarku, Karol Turski-właściciel dóbr w Tymbarku oraz kilku miejscowych gospodarzy. W niedługim czasie postanowiono zwołać Walne Zgromadzenie Założycielskie, które odbyło się w lutym 1927 r. w szkole w Tymbarku. Przybyła dość liczna grupa gospodyń i gospodarzy, a jako pierwszy zabrał głos inż. Drozdż, wyjaśniając wyczerpująco cele Spółdzielni i korzyści jakie może ona przynieść ludności. Gorąco zachęcał do wpisywania się na członków tejże Spółdzielni ks. Szewczyk, który jak na owe czasy miał duży autorytet w społeczeństwie i jego słowa były najbardziej wiarygodne dla słuchaczy. Z sali padały  nieśmiałe, ale pełne aprobaty wypowiedzi kilku gospodarzy (z których właściwie wszyscy poza mną już
nie żyją). Po dłuższej dyskusji postanowiono założyć Spółdzielnię i wybrać Zarząd i Radę Nadzorczą. Na wniosek inż. Jana Drożdża wybrano do zarządu ks.Szewczyka jako przewodniczącego i Jana Macko jako zastępcę oraz kasjera Jana Kubatka. Zaś do Rady Nadzorczej wybrano na przewodniczącego Karola Turskiego, a na zastępcę Władysława Kuca. Członkami Rady zostali: Michał Pasyk, Szymon Gąsior, Maria Krzyściak, Józef Hladkulig i kilku innych na łączną ilość dziewięć osób. Na tym samym postanowiono wysłać na kurs mleczarsko-techniczny Bogumiła Bubulę i na księgowo-administracyjny Jana Macko. Już w tym samym dniu ustalono lokal, w którym po najbardziej podstawowej adaptacji wkrótce można by przystąpić do produkcji. Na wniosek pana Kubatka wybrano prymitywny i nie wykończony budynek u Magdaleny Ubikowej, która na początek zgodziła się na bezpłatną dzierżawę. Podczas gdy w/w działacze przystąpili do niezbędnej adaptacji lokalu, Jan Macko i Bogumił Bubula udali się do jedynej w tym rejonie mieczami w Rajbrocie na jednomiesięczny kurs.
W tym czasie Spółdzielnia, aby nabrać odpowiednią ilość upoważnień jako Instytucja Prawna, została zarejestrowana w Sądzie w Nowym Sączu. Na tej podstawie uzyskano kredyt na zakup niezbędnych maszyn do ręcznej przeróbki mleka. Przystąpiono również, co jest niezbędne w mleczarstwie, do budowy lodowni z lodu naturalnego. W dniu 21 maja 1927 r. przystąpiono do pierwszej produkcji, mając do dyspozycji w tym dniu tylko 82 litry mleka. Z każdym dniem ilość dostarczonego mleka zwiększała się, ale zaczęły się inne wielkie kłopoty. Zbudowana lodownia była słabo zaizolowana i umieszczony w niej lód szybko topniał. Wiadomo, że śmietana, aby była jak najbardziej wydajna, musi mieć odpowiednio niską temperaturę. Przez cale lato 1927 r. musieliśmy nosić śmietanę do chłodzenia do studni plebańskiej, bo tam było najbliżej. Tymbark posiadał już wtedy wodociąg, ale tylko z jednym hydrantem na rynku i właśnie na plebanii. Brak funduszów nie pozwalał na ujęcie wody  dla naszych celów, a poza tym już wtedy myśleliśmy o budowie własnego budynku przystosowanego do celów mleczarskich.
Idea Spółdzielni Mleczarskiej przyjęła się bardzo w całej okolicy. Dowodem tego jest, że jeszcze w tym samym roku zorganizowano zlewnie mleka w Jasnej Podłopieniu, Zamieściu i w Piekielku. Dla większości dostawa mleka dawała jedyną możliwość gotówki i to systematycznie co miesiąc.  Ten pierwszy rok był również korzystny dla Spółdzielni, gdyż bilans roczny został zamknięty z niewielką nadwyżka Wzrastająca dostawa mleka i ciasnota, a przede wszystkim prymitywne warunki lokalowe postawiły Zarząd przed pilną koniecznością budowy własnego budynku. Decyzja była szybka i jednomyślna. Spółdzielnia dysponowała już pewnym majątkiem materialnym jak i udziałowym i dlatego bez trudu uzyskała pożyczkę w banku rolnym w wysokości 40.000 zł. Uzyskano parcelę z darowizny od Zofii Turskiej. Rozpoczęto budowę na wiosnę 1928 r, a już w jesieni oddano do użytku cały budynek. Być może, że wtedy łatwiej było o robotnika z uwagi na wielki kryzys na rynku pracy, ale nie można nie docenić olbrzymiego zespołu działaczy, pracowników i wszystkich sympatyków Spółdzielni. Należy tu z naciskiem podkreślić wielkie znaczenie osobistego zaangażowania Karola Turskiego, który załatwiał bezinteresownie wszystkie formalności w instytucjach, co wymagało częstych wyjazdów. Dostarczał nam środki transportu, albo udzielał pożyczek, gdy było to niezbędne doraźnie, lub gdy opóźniały się kredyty. Spółdzielnia od początku zdobyła sobie zaufanie wśród całej ludności, a my z kolei chcieliśmy to zaufanie utrwalić i wszelka choćby krótkoterminowa niewypłacalność lub nieterminowość byłaby dla spółdzielni wielce szkodliwa. Zależało nam, aby wzrastała ilość dostarczanego mleka oraz rosła suma z udziałów.
Właśnie w roku 1928 uruchomiono zlewnie w dalszych miejscowościach, jak w: Slopnicach, Jodlowniku, Wilkowisku, Rybiu Nowym – w sumie dziewięć. Odpowiednie pomieszczenia, wygodniejsze warunki pracy, właściwa lodownia sprawiały, że Spółdzielnia z roku na rok uzyskiwała coraz korzystniejszy bilans. Zachęciło to do dalszych inwestycji, a przede wszystkim do mechanizacji produkcji. W 1936 r. przybudowano drugą połowę budynku wraz z kotłownią. Zakupiono lokomobilę, dużą maśnicę, pompy, wirówki, pasteryzatory, wygniatacz i wiele innych. Był to kosztowny, ale wielki przełom w naszej pracy. Uzyskaliśmy wreszcie mechaniczny napęd parowy, co wzbudzało ogólna ciekawość, a przede wszystkim łzy radości u robotników, którzy do tej pory musieli po kilka godzin dziennie kiwać się przy maśnicy lub kręcić korba wygniatacza. W tym czasie przerabialiśmy ponad 10 000 litrów mleka dziennie.
W latach 1938-39 Spółdzielnia Mleczarska spłaciwszy większość kredytów przystąpiła do budowy niezbędnych magazynów na opakowania, piwnic na leżakowanie serów, których produkcję zapoczątkowano jeszcze wcześniej. Przy tych budowach wygospodarowano pomieszczenia na laboratorium oraz mieszkania służbowe. Należy tu wspomnieć, że każdorazowo posiedzenia Zarządu czy Rady Nadzorczej to nie tylko formalne omawianie bieżących spraw, czy kontrola wynikająca z nadzoru Zwykle były to narady sięgające w przyszłość. Trudno było wybrać jakie propozycje okażą się korzystniejsze ze społecznego i ekonomicznego punktu widzenia. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej w pomieszczeniach strychowych mleczami zorganizowano szkoleniowy warsztat tkacki z myślą o miejscowych kobietach i dziewczętach. Wykonywano usługi dla ludności w zakresie sukna lnianego i z wełny owczej. Ta idea nie wytrzymała kalkulacji, gdyż przy końcu międzywojennego dziesięciolecia przemysł tkacki w skali krajowej był chyba jedynym przemysłem w kraju, który dużo eksportując zaspokajał również w całości rynek krajowy. Najgorzej było ze zdobyciem surowca rolnego, w tym również owoców.
Był to sygnał dla nas do działania. Już około 1933 r. z inicjatywy Zarządu Spółdzielni powstały na wydzierżawionych parcelach pierwsze szkółki owocowe, a w piwnicach naszego budynku uruchomiono przechowalnię owoców przyjmując w komis jabłka od rolników w jesieni, aby korzystniej zbyć towar na wiosnę. Przy przechowalni owoców pracowali nasi pracownicy bezpłatnie w wolnych chwilach. Ze względu na to, że pomieszczenia piwniczne były za ciepłe i nie wentylowane, zdarzało się prawie zawsze, iż z powodu ubytków następowały straty. Pomysł przechowalnictwa należał do inż. Marka i był chyba początkiem jego wizji na przyszłość. Aby ustalone ceny jesienią wypłacić chłopom w całości kilka razy wraz z inż. Markiem dopłacaliśmy do tego z własnej kieszeni, aby nie zaprzepaścić idei i nie zrazić rolników – przyszłych sadowników, bo szkółkarstwo się rozwijało. Był to zapewne zarodek Spółdzielni Owocarskiej w Tymbarku, który trafił na dobry grunt Spółdzielni Mleczarskiej. Jak się później okazało, grunt ten był niezbędny, gdyż z początkiem mroków okupacji właśnie w oparciu o park maszynowy Mleczami wyprodukowano pierwsze wiaderka marmolady.
Teraz zaczęła się wojna, lata walki i pracy konspiracyjnej, w której przypadło Mleczami odegrać swa rolę patriotyczną. Był to jedyny w Tymbarku zakład pracy społecznej – musiał więc przyjąć na siebie obowiązki wynikłe ze społecznych i patriotycznych przesłanek. 

Zaczęła się praca w innych warunkach. Trzeba było przestawić się na wymagania okupanta a przede wszystkim na przetrwanie i wzajemna pomoc. Wraz z przyjazdem do Tymbarku dużej grupy wysiedlonych rodaków z poznańskiego przybyło również i z innych stron kilkanaście osób inteligencji, w tym dobrzy fachowcy różnych zawodów. Niektórzy władali dobrze językiem niemieckim. Nastawiliśmy się na przekonanie niemieckich władz administracyjnych o konieczności dalszego rozwoju i rozbudowy tak mleczami, jak i 0wocami, która na krótko przed wojną powstała w surowym stanie. Na ten właśnie budynek, służący początkowo jako przechowalnia owoców, Spółdzielnia Mleczarska udzieliła pożyczki w 1938 r. w wysokości 10.000 zł. Był to pierwszy budynek Przetwórni, stanowiącej dzisiaj jedną z największych tego typu fabryk w Polsce południowej. Nie jest moim celem podkreślanie własnych zasług  lub wyolbrzymianie innych, ale muszę stanowczo podkreślić, że z idei spółdzielczości zrodziła się mleczarnia, a w prostej konsekwencji z mleczami wyrosła Spółdzielnia Owocarska. Ojcem chrzestnym był inż.. Marek. On jeden wiedział, co z tego wyrośnie i dlatego z takim zapałem nosił na plecach co większe kamienie na podwaliny swojego dzieła. Spółdzielnia Owocarska rozbudowywała się, bo okupantowi potrzebne były jej przetwory. Było to na rękę inż. Markowi i Jego najbliższym współpracownikom, jak mgr Kulpie, dr. Macko, którzy skrzętnie wykorzystali tę szansę. Spółdzielnia Mleczarska i jej pomieszczenia stawały się dla owocami zbędniejsze, Pozostała nadal patriotyczna więź dwóch sióstr wyrosłych z jednej tymbarskiej gleby. Cementowała ich nadal jedność działania, tak konieczna w walce oporu przeciwko okupantowi.
Już w grudniu 1939 r złożyłem przysięgę partyzancką A.K. wobec oficera W.P. Romana Kęski. Moim zadaniem była aprowizacja miejscowych oddziałów partyzanckich. Równocześnie przysięgał mój współpracownik od pierwszych dni powstania Mleczami Bogumił Bubula, którego obowiązkiem było kolportowanie bibuły. W zakonspirowanym pomieszczeniu mleczami umieściłem odbiornik „Philipsa”, który później przekazałem na placówkę A.K. w ręce prof. Jana Zapały. Zaopatrzenie oddziałów partyzanckich A.K., a później partyzantki radzieckiej następowało z zapasów Mleczami i Owocami. Chodziło głównie o cukier, mąkę oraz masło i sery. W imieniu inż. Marka mgr Mróz uzyskiwał, kierując się różnymi podstępami, zwiększony przydział cukru i innych artykułów w Urzędzie aprowizacyjnym w Nowym Sączu. Celem najbliższych współpracowników inż. Marka, którzy od początku wraz z nim byli zakonspirowani w pracy podziemnej było tak ustawić technologie produkcji, by oszukać okupanta i nadwyżki rozdzielać dla wysiedlonych i ludzi w „lesie”.

W ten sam sposób postępowała Mleczarnia, która już w pierwszym roku okupacji wybudowała świniarnię na 70 sztuk. Wiele z tych sztuk trafiało do partyzantki lub ludzi najbardziej cierpiących głód. Nie było łatwo wyprowadzić w pole okupanta. Zwierzęta albo „zdychały” albo były „rabowane” w sposób z góry ustalony. Szczegółowy rozdzielnik zatwierdzał osobiście inż. Marek, a ja za pośrednictwem dostawców lub wozaków mleka dostarczałem towar na miejsce.
Spółdzielnia Mleczarska i jej realny majątek powiększył się znacznie podczas okupacji. Powiększyliśmy magazyny oraz rozbudowaliśmy piwnice na sery. Cale obejście wokół budynków zostało skanalizowane  i wybrukowane. W pobliżu budynków zagospodarowaliśmy duża działkę na kopcowanie buraków, marchwi i innych ziemiopłodów, które Owocarnia przerabiała na marmoladę, korzystając jak już wspomniałem początkowo z naszych maszyn i pomieszczeń. Oceniając z grubsza ten okres, można powiedzieć, ze mimo wielu aresztowań i kilku egzekucji sam Tymbark uniknął większych nieszczęść jakie były udziałem np.: Porąbki, Gruszowca, Ochotnicy.

Po wojnie nadal wielu żyjących byłych partyzantów odwiedza Tymbark a przede wszystkim wysiedleńcy z poznańskiego. Po latach, gdy groźba zagłady wszystkich Polaków była tak bliska, może bardziej zdają sobie sprawę z azylu, jaki znaleźli w Tymbarku, gdzie mogli razem z namı bronić się i przetrwać.
Jeśli chodzi o Spółdzielnię Mleczarską w Tymbarku, to patrząc z perspektywy czasu, trudno nie wspomnieć o jednym, co mnie, jako długoletniemu kierownikowi wydaje się najważniejsze. Byli działacze. Jednym z nich jestem ja. Może w Tymbarku był podatniejszy grunt na wszczepienie idei spółdzielczości – aniżeli w innych okolicach Ale nic nie zrobiło się samo. Trzeba było znosić przeciwności, nie załamywać się, a o własność spółdzielni i jej interesy dbać jak o własne oko. w tym właśnie rzecz, że powstaliśmy i rozbudowaliśmy się bez żadnej subwencji, czy gratyfikacji. Wszystkie kredyty spłacano w terminie, wygospodarowując zyski. Lata międzywojenne to permanentne kryzysy gospodarcze i stagnacja. Dlatego na 50 -lecie powstania tej Spółdzielni chciałem złożyć hołd tym, którzy dali przykład, jak owocuje idea, jeśli jest słuszna i jeśli poświęci się jej wszystkie siły.
Z tej samej perspektywy trudno nie wspomnieć i  o przykrych chwilach, które miały miejsce, a mogło ich nie być. W roku 1950 zamiast w Tymbarku utworzono Okręgową Spółdzielnię Mleczarską w Łososinie, chociaż tradycja, historia i dorobek wskazywały inaczej.  Los sprawił, iż nie miałem wówczas wpływu na bieg wypadków. Piszę „los”, chociaż nie bardzo wierze w przeznaczenie i działanie „sił wyższych”. Liczy się działanie ludzi i konkretna materialna sytuacja. Właśnie taka konkretna sytuacja powstała w okresie błędów i wypaczeń stalinowskich, w wyniku których znalazłem się na blisko trzy lata na Kaukazie. Byłem jeszcze pełen sił do pracy i miałem plany, których nie dano mi zrealizować.
Wspomnienia powyższe piszę z pamięci i dlatego mogłem pominąć niektóre ważniejsze wydarzenia O jednym nie mogę nie wspomnieć na zakończenie, a mianowicie o następującym fakcie: Spółdzielnia Mleczarska w Łososinie Górnej była naszą filią do 1929 r., kiedy to usamodzielniła się budując własne pomieszczenia mleczarsko-serowarskie, na które uzyskali subwencję z powiatu w wysokości 32.000 zl. My działaliśmy w trudniejszych czasach i nie mieliśmy nigdy szczęścia uzyskać takiej pomocy. 
Pragnę jednak podziękować Okręgowej Spółdzielni z Łososiny za mechanizację i unowocześnienie mleczami w Tymbarku, co nastąpiło po 1950 r.

 Jana Macko, Tymbark, styczeń 1977 r.

 

Spotkanie z historią – Kolekcja Prywatna Tymbark

SPOTKANIE VIII  – część pierwsza

 TYMBARK – MLECZARNIA   1-kolekcja-prywatna-tymbark

Obraz z ostatniego zdjęcia poprzedniego spotkania wymusił niejako temat kolejnego. Spółdzielnia Mleczarska Tymbark – powstała w roku 1927 niedługo obchodzić będzie dziewięćdziesiątą rocznicę istnienia. Założona staraniem między innymi księdza Józefa Szewczyka oraz Karola Turskiego dobrze zapisała się w dziejach Tymbarku i sławi nazwę naszej miejscowości do dzisiaj. Mądrość poprzednich pokoleń, solidna praca, krzewienie nowin i kultury rolnej w jakże surowym górskim terenie, działalność nie tylko gospodarcza ale i też społeczna, szczególnie w pierwszych latach od powstania, doprowadziły do osiągnięcia wysokiej jakości produktów tymbarskiej mleczarni,  a przez to do przekonania większości mieszkańców tymbarskiej społeczności do słusznej idei spółdzielczości. To przekładało się przecież, w trudnych trapionych kryzysem latach trzydziestych, na poprawę egzystencji i warunków życia wielu gospodarstw naszej miejscowości. Trzeba przypomnieć, szczególnie młodemu pokoleniu, że w latach przedwojennych ziemia, praca na  roli przeważnie były jedynym źródłem jako takiego dochodu. Za przykładem naszej  Spółdzielni Mleczarskiej i dzięki jej pomocy dopiero z czasem powstała tymbarska „Owocarnia „.

2-kolekcja-prywatna-tymbark

3-kolekcja-prywatna-tymbark

4-kolekcja-prywatna-tymbark

5-kolekcja-prywatna-tymbark Tymbark na starej pocztówce – Mleczarnia

Przedstawiona powyżej wydana nakładem Stanisława Pyrcia pocztówka „Tymbark – Most – Mleczarnia i Stary Dwór ” to koniec lat 30-tych XX w. Prywatna fotografia w zimowej scenerii to widok na Stary Dwór  od młynówki na ” Trawnikach ” ( obecnie teren głównej portierni ) . Kolejne dawne zdjęcia w naszym dzisiejszym spotkaniu to obraz budynku mleczarni począwszy od momentu powstania. Pierwsza fotografia to najstarsze zdjęcie – lata 1928 – 1929.  Widok z nad stawu to już inna wersja ujęcia przedstawionego w poprzednim VII spotkaniu. Na fotografiach ze spółdzielczych uroczystości mamy obraz mieszkańców Tymbarku, od dzieci do najstarszych – sztandar straży pożarnej oraz godło na najwyższym należnym mu miejscu – wszystko odświętnie i uroczyście.

6-kolekcja-prywatna-tymbark

7-kolekcja-prywatna-tymbark

8-kolekcja-prywatna-tymbark

9-kolekcja-prywatna-tymbark

10-kolekcja-prywatna-tymbark

11-kolekcja-prywatna-tymbark

12-kolekcja-prywatna-tymbark

Mleczarnia Tymbark 1927 – 1937 

Widocznie w latach przedwojennych nie istniał „zakaz fotografowania ” i dzięki temu mamy dzisiaj możliwość zobaczyć pracę i wnętrze naszej mleczarni z dawnych lat. Na odwrocie jednego zdjęcia zachował się nawet opis technicznych urządzeń . ” Wirówka i podgrzewacz napędzane maszyną parową – pasteryzator bębnowy … ” itd.  Można oglądać również już niespotykany,  a powszechny wówczas, sposób pakowania do drewnianych beczek używanych do transportu. A transport do mleczarni to oczywiście końskie zaprzęgi – na jednej z poprzednich fotografii możemy zobaczyć przy budynku mleczarni solidny wóz do przewozu konwi z zadaszeniem dla woźnicy. Potocznie furmana wożącego mleko nazywano dawniej ” filijarzem ” (od terenowych filii mleczarni zlokalizowanych w okolicznych wioskach ).  Gotowe produkty w dalsze miejsca wywożono już samochodami. Fotografie starych ciężarówek przed mleczarnią w Tymbarku to niewątpliwie gratka dla miłośników dawnej motoryzacji.

13-kolekcja-prywatna-tymbark

14-kolekcja-prywatna-tymbark

15-kolekcja-prywatna-tymbark

16-kolekcja-prywatna-tymbark

17-kolekcja-prywatna-tymbark

18-kolekcja-prywatna-tymbark

19-kolekcja-prywatna-tymbark

20-kolekcja-prywatna-tymbark

21-kolekcja-prywatna-tymbark

22-kolekcja-prywatna-tymbark

23-kolekcja-prywatna-tymbark

24-kolekcja-prywatna-tymbark

25-kolekcja-prywatna-tymbark

Tymbark – mleczarnia na starej fotografii

Na burtach jednego z powyżej przedstawianych samochodów widoczne są oznaczenia dystryktu krakowskiego GG – to już lata okupacji niemieckiej. Do naszych czasów zachował się oryginalny formularz poświadczeń dostawy za dostarczone mleko wraz z okupacyjnymi premiowanymi bonami ( był to oczywiście tzw. przydział ) – urzędowy niemiecki druk z lat drugiej wojny.

26-kolekcja-prywatna-tymbark

27-kolekcja-prywatna-tymbark

28-kolekcja-prywatna-tymbark

29-kolekcja-prywatna-tymbark

Oryginalny okupacyjny druk z Mleczarni Tymbark

OBJAŚNIENIA:

1) W latach okupacji niemieckiej budynek mleczarni w Tymbarku i jej pracownicy to znacząca konspiracyjna placówka ruchu oporu. Swoimi produktami wspierali również partyzanckie oddziały, przesiedleńców i okoliczną ludność.

2) Wszystkie przedstawiane fotografie to oryginały istniejące w większości w pojedynczych egzemplarzach.

MATERIAŁY :

1) Pocztówka S. Pyrcia – zbiór pocztówek historycznych Tymbark do 1939 – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”

2) Fotografie do 1945 – albumy prywatne, archiwum – „Kolekcja Prywatna Tymbark ”

66-kolekcja-prywatna-tymbark

SPOTKANIE VIII – część pierwsza

Przedstawione materiały mogą służyć wyłącznie celom poznawczym i edukacyjnym – chronione są prawem autorskim. Kopiowanie i rozpowszechnianie do celów komercyjnych jest niedopuszczalne. Kojarzenie zdarzeń i nazwisk do osób współcześnie żyjących jest nieuzasadnione.

Szanowni Czytelnicy Tymbark.in ” Kolekcja Prywatna Tymbark ” zaprasza do pasjonującej przygody z historią i do następnego spotkania ! 

Spotkanie VIII – część druga

TYMBARK – MLECZARNIA

W dwudziestoleciu międzywojennym – po latach zaborów – wielką wagę przywiązywano do znaczenia patriotycznej postawy jaką jest umiłowanie Ojczyzny, szacunek do własnej ziemi – praca w niepodległym kraju dla siebie ale też dla dobra wszystkich – dla Polski. Te wartości i idee przekazywała dawniej wolna i niezależna polska prasa. Prenumerata czasopism Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku obejmowała wiele pozycji które były rozprowadzane i propagowane pośród tymbarskiej społeczności. Poniżej pokazane są oryginalne zachowane do naszych czasów wydawnictwa.

 
30) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
31) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
32) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
33) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
34) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
35) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
36) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
37) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
38) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
39) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
40) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
41) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
42) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
43) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
44) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
45) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
 

 Czasopisma rolnicze i spółdzielcze – do 1939

Przedwojenny ogólnopolski ” Przegląd Mleczarski ” – nr.1 lipiec 1938 –  zamieścił artykuł dotyczący dziesięciolecia powstania Spółdzielni Mleczarskiej w Tymbarku jak również żartobliwy tekst pod tytułem  ” Jak tymbarcanie maslo do nieba powieźli – ( gadka ) “. Poniżej zdjęcia przedstawiają pełny tekst tych publikacji.

 
46) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
47) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
48) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
49) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
50) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
51) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
52) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
53) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
54) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
55) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
56) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
57) KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK
 
 

Mleczarnia Tymbark – dziesięciolecie 1938

58-kolekcja-prywatna-tymbark59-kolekcja-prywatna-tymbark60-kolekcja-prywatna-tymbark61-kolekcja-prywatna-tymbark62-kolekcja-prywatna-tymbark63-kolekcja-prywatna-tymbark64-kolekcja-prywatna-tymbark65-kolekcja-prywatna-tymbark

  “Jak tymbarcanie masło do nieba powieźli ” ( gadka )

OBJAŚNIENIA  (do części 1.i 2. ):

1) W latach okupacji niemieckiej budynek mleczarni w Tymbarku i jej pracownicy to znacząca konspiracyjna placówka ruchu oporu.Swoimi produktami wspierali również partyzanckie oddziały, przesiedleńców i okoliczną ludność.

2) Wszystkie przedstawiane fotografie to oryginały istniejące w większości w pojedynczych egzemplarzach. Ilustracje do artykułu na temat dziesięciolecia z roku 1938 były reprodukowane z przedstawianych w tym spotkaniu fotografii które obecnie znajdują się w zbiorach ” Kolekcji Prywatnej Tymbark ”

3) Czasopismo spółdzielcze z nekrologiem Marszałka Józefa Piłsudskiego z roku 1935 to wielka rzadkość i unikat.

 MATERIAŁY (do części 1.i 2.):

1) Pocztówka S. Pyrcia – zbiór pocztówek historycznych Tymbark do 1939 – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”

2) Fotografie do 1945 – albumy prywatne, archiwum – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”

3) Czasopisma i wydawnictwa do 1939 – zbiory, księgozbiór – ” Kolekcja Prywatna Tymbark ”

Przedstawione materiały mogą służyć wyłącznie celom poznawczym i edukacyjnym – chronione są prawem autorskim. Kopiowanie i rozpowszechnianie do celów komercyjnych jest niedopuszczalne. Kojarzenie zdarzeń i nazwisk do osób współcześnie żyjących jest nieuzasadnione.

67-kolekcja-prywatna-tymbark“SPOTKANIA Z HISTORIĄ – KOLEKCJA PRYWATNA TYMBARK “

Szanowni Czytelnicy Tymbark.in!

” Kolekcja Prywatna Tymbark ” zaprasza do pasjonującej przygody z historią i do następnego spotkania!  

 
 

 

Franciszek Bolisęga – milicjant, który był Człowiekiem

W 15-tym numerze Głosu Tymbarku, z 1993 roku, ukazał się artykuł, w związku ze śmiercią śp.Franciszka Bolisęgi – m.in. komendanta Posterunku Milicji w Tymbarku. W artykule tym autor, który podpisał się  skrótem (Stw), przedstawił postać śp.Franciszka Bolisęgi.

Poniżej przedruk artykułu oraz zdjęcia.

Franciszek Bolisęga

„WSZYSTKO DLA INNYCH – NIC DLA SIEBIE”

Dnia 21 lipca br. w parafialnym kościele w Jurkowie odbyło się nabożeństwo żałobne przy trumnie śp. Franciszka Bolisegi. Kościół i jego otoczenie nie pomieściły wszystkich uczestników nabożeństwa, wielu musiało stać poza murami otaczającymi kościół. Jak powiadają Jurkowianie – takiego pogrzebu nikt nie pamięta.  Nawet pogrzeb księdza nie ściągnął takiego tłumu. A tłum był mieszany. Obok księży i si6str zakonnych- spora grupa policjantów umundurowanych i nieumundurowanych. Starzy i młodzi, sporo dzieci. Ludzie miejscowi i  z przeróżnych innych miejscowości, a wśród nich spora grupa mieszkańców Tymbarku.
Kimże więc był Franciszek Bolisęga, że jego pogrzeb ściągnął tak licznie tych, którzy pragnęli w ten sposób złożyć mu hołd i wyświadczyć ostatnią przysługę?
Urodził się 28 kwietnia 1934 roku w Chyszówkach – wsi u podnóża Mogielicy i Łopienia. Jego rodzice byli ubogimi rolnikami, jednakże dobrze wychowującymi swe dzieci, w miłości do Boga i 0jczyzny. Od pierwszych dni życia wpajali te zasady w serca swoich dzieci. Wychowany w takiej atmosferze Franek – bo tak zwykł był zawsze mówić o sobie od najmłodszych lat starał się być wierny tym zasadom. W rodzinnych Chyszówkach ukończył zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej, by w 1947 r., jako małoletni chłopiec, wyjechać na Ziemie Odzyskane, do Nowej Soli, gdzie podejmuje pracę jako robotnik tartaczny. Pragnie w ten sposób ulżyć rodzicom i nieco odłożyć „na przyszłość”. Po kilkunastu miesiącach wraca do rodzinnego domu, gdzie pomaga rodzicom w pracy na roli, a jednocześnie kończy wieczorową szkołę podstawową. Po jej ukończeniu powt6rnie wyjeżdża na Dolny Śląsk, gdzie podejmuje pracę w fabryce porcelany w Bobrowicach. Po pewnym czasie zostaje powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Los rzuca go do Białegostoku, gdzie w formacji KBW służy do końca pobytu w wojsku. Służbę wojskową kończy w stopniu plutonowego. Nafaszerowany ówczesną ideologią patriotyczną pragnie służyć Ojczyźnie jako milicjant. Gorliwie spełnia swe obowiązki sądząc, że w ten sposób godnie służy narodowi.  Nie korzysta z wielu intratnych propozycji, a nawet rezygnuje z założenia własnego życia rodzinnego na rzecz służby, w słuszność której wierzy w prostocie swojego serca.  Większość z nas pamięta jego postępowanie, kiedy  to pełnił funkcję komendanta posterunku w Laskowej, Ujanowicach i w Tymbarku. Trwało to tak długo, dopóki nie zrozumiał 1 nie przekonał się, o czym nieraz wspominał, że inne są paragrafy dla partyjnych, inne zaś dla pospólstwa. Zrozumiawszy to postanawia nadal pracować w milicji, jednakże jako główny cel stawia sobie z jednej strony niesienie pomocy potrzebującym jej, a z drugiej tępienie wszelkich rzeczywistych nieprawowości.  Staje się bardzo aktywny na wszystkich odcinkach życia społecznego. Jako komendant posterunku w Tymbarku (gdzie pracował do chwili przejścia na emeryturę) działa w tych okolicach niemal we wszystkich przedsięwzięciach tego terenu. Nie na rękę to jego przełożonym i działaczom partyjnym, którzy zaczynają „uprzyjemniać” mu życie przez nasyłanie przeróżnych komisji i kontroli, do ministerialnej włącznie. Żadna jednak nie ma podstaw, by postawić mu zarzuty, dzięki którym można by było odsunąć go od dotychczasowej działalności.
Jego prawdziwe patriotyczne oblicze daje się poznać w okresie powstania „Solidarności”, a potem w okresie stanu wojennego. To dzięki niemu
szereg osób zostało uchronionych przed internowaniem, więzieniem czy innymi represjami. To dzięki niemu otrzymywały ostrzeżenia osoby, u których miano przeprowadzać rewizje i aresztowania. Wystarczy tu przypomnieć dzień 13 grudnia 1981 roku. Już po ogłoszeniu stanu wojennego w Domu Kultury w Tymbarku odbywało zebranie „Solidarności”. Cały przebieg zebrania był jednakże nagrywany na taśmie magnetofonowej przez podstawionego przez SB człowieka. Nagranie to miało stanowić podstawę aresztowań. Jakież jednak było zdziwienie funkcjonariuszy SB, kiedy taśma okazała się nieczytelna. Była to zasługa śp. Franciszka, który narażając siebie (u niego bowiem na posterunku taśma była przechowywana) uwalniał w ten sposób innych. A takich przykładów można podać znacznie więcej. Nie chodzi tu jednak o ilość, wystarczy samo stwierdzenie faktu. Mam nadzieję, że w jego biografii szczegóły te znajdą dokładniejsze opisy.
Tu natomiast pragnę jeszcze ogólnikowo podkreślić jego zaangażowanie w pracach społecznych na terenie komitetów: budowy dróg, gazyfikacji, elektryfikacji, telefonizacji, w Radzie Przyjaciół Harcerstwa, Komitecie  Antyalkoholowym, w Kołach Łowieckich i szeregu innych.
Na osobne podkreślenie zasługuje jego pomoc osobom indywidualnym, zwłaszcza dzieciom i młodzieży, których wszelkimi sposobami nakłaniał do kształcenia się. To on wyszukiwał szkoły, troszczył się, by pozytywnie zdali egzaminy, a potem pomagał w kompletowaniu podręczników i innych pomocy naukowych.
Trudno tu wymienić wszystkie zasługi śp.Franciszka, ale myślę, że to co napisałem mówi już samo przez siebie, jakim był naprawdę. Zawsze
spokojny, uśmiechnięty, gotowy na każde wezwanie pomocy, a nawet pomagający bez wyraźnego wzywania – stał się symbolem miłości bliźniego. Jego dewizą było: wszystko dla innych, nic dla siebie. I to właśnie daje podstawę, by powiedzieć o nim, że był naprawdę Człowiekiem,
Człowiekiem przez duże „C”.

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI !

(Stw)